Przepraszam
~~~
YUI
~~~
Szybkim krokiem oddalałam się od rezydencji Sakamakich. Każdy centymetr przybliżał mnie do mojej plebanii. Dzwoniłam tam rano, więc przygotowali mój pokoju. Tęskniłam za Ojcem. Wiedziałam, że ten już wrócił.
Ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
- Zaczekaj. - szepnął Ayato.
- Nie. Spieszę się.
- Chcę porozmawiać.
- A ja nie. Żegnaj.
Ayato padł na oba kolana. Po policzkach zaczęły płynąć mu łzy. Na taką reakcję nie byłam gotowa.
- Ale Yui... Ja cię kocham. Chcę być ojcem. Chcę być przy tobie. Ja po prostu byłem w szoku. Wybacz mi to zaniechanie.
- Ayato ja... Nie wiem czy...
- Błagam.
Nie jestem w stanie tego powiedzieć. Jego oczy. Łzy same popłynęły. Chłopak szybko wstał i mnie przytulił.
- Kocham cię, Yui.
- A ja ciebie.
Sięgnął do mojej ręki i wsunął obrączkę.
- Powinna być na twoim palcu.
- Przepraszam.
- Za co?
- Nie powinnam...
- Nie. Zareagowałaś poprawnie. To ja jestem idiotą.
- Nie będziemy normalnymi rodzicami.
- Masz rację. Wybaczyłaś mi.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Potem złapałam go za źle zawiązany krawat i przyciągnęłam do siebie, żeby go pocałować.
- Wracajmy. - szepnął, gdy oderwaliśmy się od siebie.
Skinęłam głową.
- Wracajmy.
W jedną rękę wziął moją walizkę, a drugą splótł nasze palce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro