Historia Yui
~~~
YUI
~~~
Usiedliśmy wygodnie na kanapach. Jak gdyby nigdy w salonie nie odbyła się walka na śmierć i życie z piekielnymi posłańcami.
- Herbaty? - spytała Christa.
- Ja poproszę. - powiedziała Katharina.
- Ktoś jeszcze?
Cisza. Christa uznała, że nikt nie ma ochoty na napój, więc wyszła do kuchni i po chwili wróciła z trzema filiżankami. Jedną postawiła przed moją córką, drugą przede mną.
- Wydaje mi się że będzie ci potrzebna. - powiedziała, a ja skinęłam jej głową.
- Dziękuję.
Poczekałam aż usiądzie i będę mogła zacząć opowiadać.
- Zanim rozpocznie się twoja ckliwa bajeczka muszę się wam wyżalić. - powiedział Laito. - Dlaczego to Ayato musi zgarniać najlepsze laski?! - jęknął.
- Ja po prostu mam farta. - dumnie uniósł głowę mój ukochany.
Może jednak obejdzie się bez kłótni i Ayato nie będzie mi miał za złe zatajenia mojej prawdziwej osoby.
- Moja historia jest bardzo długa. Lojalnie uprzedzam. Nie opowiem wam wszystkich swoich przeżyć ze wszystkich wcieleń, bo było ich tysiące. Najważniejsze jest to że naprawdę narodziłam się w Niebie. Moim prawdziwym ojcem jest Bóg. Miałam rodzeństwo. Najstarszy był Lucyfer, potem Michał, ja i Gabriel. Nasza czwórka była najpotężniejszymi istotami we wszechświecie zaraz po Stwórcy. Ja byłam najdzielniejsza, a słynny Miecz Michała należał kiedyś do mnie. Wraz z rodzeństwem pomagaliśmy ludziom. Moi bracia często schodzili na ziemię, ja nie mogłam. Bóg tak bardzo mnie pokochał, że bał się iż mnie straci. Dał mi nawet wolną wolę. Stała się ona naszą tajemnicą. Nikt, nawet moi bracia, nie mogli się o niej dowiedzieć. Ludzie tworzyli mity o Gabrielu, Lucyferze i Michale. Mnie nie znali, mimo tego, że to ja robiłam najwięcej. Nie miałam tego im za złe. Pewnego dnia Lucyfer dowiedział się o boskiej tajemnicy. Upomniał się o wolną wolę, ale Bóg odmówił mu jej udzielenia. Mój brat wywołał wojnę. Ani ja, ani Michał, ani Gabriel nie wstawiliśmy się za nim. To spotęgowało jego gniew. Przegrał tę wojnę. To ja wrzuciłam go do piekielnej otchłani. Nim jednak spadł przeklął mnie. Miałam się nieszczęśliwie zakochać i doprowadzić tym samym do apokalipsy w Królestwie Niebieskim.
- Nieszczęśliwie zakochać? - zdziwił się Laito.
- Miałam stracić głowę dla miłości. Oszaleć dla niej. A to by nie szło na rękę Niebu.
- A zakochałaś się już?
Spiorunowałam go wzrokiem. Szkoda że nie mogę go nim zabić. A zaraz... Przecież mogę. Ale nie chcę się bez potrzeby Kate. Laito popatrzył na mnie tępo, a później oczy mu zalśniły. O święte niebiosa on już rozumie!
- Ty kochasz Ayato! To przez niego wyleciałaś! Ale dlaczego?
- Zmartwiony Bóg zajrzał w moją przyszłość i dowiedział się, że naprawdę się zakocham. Nie wiedział kiedy dokładnie to nastąpi, ale nie chciał jeszcze bardziej ryzykować przywiązując się do mnie więc wyrzucił mnie odrazu. Do tej pory pamietam ból odrywania niebiańskiej cząstki mojej duszy od jej reszty. Dlaczego wyleciałam za zakochanie się? To proste. W żadnym poprzednim wcieleniu nie zaznałam miłości. Tylko do jednej osoby, która zaczęła egzystować po tylu miliardach lat. A narodziła się siedemnaście lat temu. Ayato jest wampirem, a one utożsamiane są z demonami. Gdybym nie została wyrzucona w tej chwili byłabym archanielicą. Bóg ratowałby mnie i starałby się uśmiercić twojego brata, a ja zabrałabym po jego śmierci mroczną duszę do Nieba. To zniszczyłoby wszystko i wszystkich.
- A więc Yui... To znaczy Safono... - poprawił się Ayato.
- Yui. - powiedziałam. - Z Nieba wypędza się zło, a ja nie chciałam być taka. Powołałam Womenizer, aby pomagać chociaż tak. Znużyła nas tak długa egzystencja więc postanowiłyśmy się reinkarnować. Teraz jestem Yui. Safona odeszła w niepamięć. Nie żyje. Jestem ja. Narodziłam się w tym wcieleniu jako strogojską księżniczka.
Wszyscy wstrzymali oddech.
- Kto to Strogoj? - spytała Katharina.
- To odmiana wampira, która obecnie jest na wyginięciu. Strogoje są szybsi i silniejsi od zwykłych wampirowatych no i posiadają magiczne zdolności.
- Jakie?
- Władają nad danym żywiołem, a rodzina królewska nad wszystkimi i więcej.
- Więcej?
- Tak. Życie, śmierć, iluzja, transformacje w zwierzęta... Rodzina królewska potrafi wszystko.
- Ja też?
- Tak. Jesteś przecież moją córką.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Błagam komentujcie. To daje mi siłę do dalszego pisania. W tym tygodniu raczej nic nie dodam. Chyba, że w weekend. Zapraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro