Bal Umarłych
~~~
YUI
~~~
Poszukiwania medalionu dla Ayato zakończyły się klapą. Chłopcy postanowili czekać na przesyłkę, albo boskie zbawienie.
Nie chodziliśmy do szkoły. Niby jak? Zaraz wojna, a my w klasie. Chociaż musiałoby to zdziwić Karlheinza. On tu wpada z demonami, a my piszemy sprawdzian z geografii i chemii.
Wstałam dzisiaj wcześniej niż zwykle. Wiem to, bo słyszę równomierny oddech Ayato. Śpi. To nowość. Zawsze wstaje przede maną i zwiewa.
Założyłam buty, wzięłam kosmetyczkę, ubrania i poszłam do łazienki. Gorąca kąpiel dobrze mi zrobiła. Za chwile zapomniałam o całym niebezpieczeństwie świata. Woda działa cuda. Jest magiczna.
Przebrałam się w to co miałam, gdy przyjechałam do rezydencji i wróciłam do pokoju. Ayato nadal spał. Która godzina? 5.29. Super. Mogłam chociaż poleżeć.
Zeszłam na dół do salonu i usiadłam na kanapie. Zaczęłam intensywnie myśleć. Zadawałam sobie też pytania, ale na większości nie umiałam odpowiedzieć. Co jeśli Womenizer nie istnieją? A co z Safoną? Odbierze mi chłopaka? Czy Karlheinz wysłał za pomocą demonów list? Chciał mnie unieszkodliwić? Dlaczego? Jak potężne są Womenizer?
- Za dużo myślisz. - powiedziała Christa, a ja nie podskoczyłam. - Trudno cię teraz zaskoczyć.
- Mam wrażenie, że mieszkam tu od lat. Znam każdy kont tego domu i jego domowników jak własną kieszeń.
- Ale czasami w kieszeni znajdujesz coś co cię dziwi i nie wiesz, że miałaś.
- Tak, to prawda.
- Co cię tak martwi?
- Nic.
- Napewno?
- Womenizer.
- Która dokładnie?
- Safona.
- Black Rose. Myślisz, że zabierze ci Ayato?
Skinęłam głową.
- Nie martw się. Ayato cię kocha. Nawet bardzo. To widać aż zanadto.
- Oh.
- Nie przejmuj się. On kocha Yui Komori. Wiem o tym.
- Często masz racje.
- Wiem.
- Nienawidzę cię za to.
Uśmiechnęła się do mnie. Patrzyłyśmy sobie w oczy, ale Christa nie wytrzymała mojego spojrzenia. Tylko Ayato mógł to zrobić.
******
Wszyscy zaczęliśmy wariować, gdy do drzwi zastukał listonosz. Ayato pierwszy się uspokoił i poszedł odebrać przesyłkę.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Pan Ayato Sakamaki?
- Tak.
- To list do pana.
- Dziękuję.
Listonosz poszedł, a Ayato wrócił do salonu.
- To chyba nie medalion. Jest za lekka.
- To co w takim razie? - spytałam go.
- Zobaczmy.
Ayato wyjął z koperty śliczną kartkę. Jej fiołkowa woń rozniosła się po pokoju.
- To od Ayuniri. - powiedział.
- Kogo? - spytałam głupio.
- Jednej z zamożnych rodów wampirów. Zaprasza nas na bal i liczy, że będę mógł jej towarzyszyć. Pisze jednak, że zrozumie jeżeli pojawię się z kimś innym.
Laito się zaśmiał i powiedział do mnie:
- Ayuniri kocha się w Ayato od urodzenia. Jest rok od niego młodsza. Nie wie o tobie, dlatego napisała, że zrozumie jak pojawi się z kimś innym. Sądzi, że Ayato nie zna i nie ma nikogo. Wie, że wtedy będzie jej towarzyszył.
- Zdziwi się. - stwierdził mój chłopak.
- Hem?
- Yui czy uczynisz mi ten zaszczyt i potowarzyszysz mi na balu.
- Z miłą chęciom.
- To dobrze.
Przytulił mnie i pocałował na oczach wszystkich. Muszę zrobić dobre wrażenie i pokazać że Ayato jest mój.
*******
Bal miał odbyć się dzisiaj o 19. Wyjęłam z szafy czerwoną suknie i założyłam ją.
Bez ramiączek z kwiatem po prawej stronie. Ciągnęła się do ziemi. Włożyłam czerwone buty na obcasach. Zrobiłam makijaż. Wyglądałam pięknie.
Limuzyna przyjechała o 17. Zeszłam na dół i wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Źrenice chłopców i Christy rozszerzyły się.
- Jesteś piękna. - powiedział Ayato i podał mi ramię.
- Ty taż. - jeszcze nie widziałam go w graniaku.
Wsiedliśmy do limuzyny. Ayato patrzył tylko na mnie.
- Ayuniri wpadnie w szał. - stwierdził.
- Dlaczego?
- Mam przepiękną dziewczynę. - pocałował mnie w czoło.
Oparłam mu głowę na ramieniu.
- Ble. Za dużo tu miłości. Zaraz się porzygam. - jęknął Laito.
- Tylko nie na suknie. - zaśmiał się mój chłopak.
- Ty też się kiedyś zakochasz, Laito. - powiedziałam.
- Wydaje mnie się, że już się zakochałem, gdy zobaczyłem cię na schodach.
- Przystawiasz się do mojej dziewczyny? - zabawnie pogroził Ayato mu pięścią.
- Ależ nie. Mówiłem o tobie braciszku.
- Ble. Zaraz się porzygam.
- Tylko nie na suknie. - jęknęłam.
Wszyscy się zaśmiali. Podróż szybko minęła. Z chłopakami rozmawiałam o wszystkim i o niczym.
Rezydencja Ayuniri była wielka, ale malutka w porównaniu do rezydencji, w której mieszkałam.
Drzwi otworzył nam lokaj, a my odrazu skierowaliśmy się do sali balowej. Po drodze spotkaliśmy gospodarza tej imprezy.
- Ayato! Świetnie cię widzieć! - pisnęła Ayuniri.
Była śliczna. Niska może nawet niższa ode mnie. Długie, rudobrązowe loczki spływały jej miękko wzdłuż drobnych ramion. Oczy w kolorze gorzkiej czekolady lśnił. Miała idealnie białą skórę i pełne usta. Suknia którą miała na sobie była dwa rozmiary za duża, ale zastosowano na niej kilka sztuczek i wyglądała jak szyta na zamówienie. Czarna, pokryta cekinami, błyszczała i lśniła na każdym jej kroku jak gwiazdy. Poruszała się z gracją i lekkością.
- Tak się cieszę, że jesteś. - zupełnie nie zwróciła uwagi na pozostałych.
Stałam cicho za Reiji'em i czekałam. Ayato był spokojny.
- Witaj, Ayuniri. Również cieszę się, że jestem. - pocałował jej dłoń jak prawdziwy dżentelmen, a dziewczyna zapiszczała. - Pamiętasz moich braci, prawda?
- Tak. - nie spojrzała na nich. - Chodźmy musisz ze mną zatańczyć. Poza tym obiecałam Trinity i Tayumo, że cię im przedstawię.
- Najpierw powinnaś poznać Yui.
Chłopcy odsunęli się, żeby Ayuniri mogła mnie zobaczyć. Wniknęłam do jej umysłu ciekawa co o mnie myśli i co zobaczyła.
Ayuniri widziała dziewczynę przypominającą wyglądem anioła, a może piękniejszą. Na pewno wyższą. O włosach złotych i jasnych jak słońce, układające się m miękkie fale niczym spokojne morze. O oczach spokojnych, władczych, pełnych mocy, koloru jasnoróżowego. Okalane ciemnymi rzęsami. Dziewczynę o łagodnych, kobiecych rysach twarzy, rumianych policzkach, pełnych ustach. Uśmiechnęłam się, a ona widziała uśmiech godny archaniołów. Podeszłam do Ayato z wdziękiem przewyższającym jej. Ayuniri widziała czerwoną suknię, która idealnie podkreślałam moją szczupłą sylwetkę i wcięcie w talii.
- Cześć. Miło cię poznać. - powiedziałam.
Usłyszała czysty, delikatny, kobiecy głos. Poczuła łagodność, delikatność i inteligencję mojej osoby. Spojrzała na Ayato, który patrzył na mnie z miłością. Zauważyła bijącą ode mnie pewność, odwagę i waleczność. Widziała w moich oczach iskrę miłości do chłopaka.
- Moja dziewczyna. - powiedział Ayato.
Znienawidziła mnie, ale i ubóstwiała. Dopiero potem zauważyła we mnie śmiertelniczkę, pokarm. Poczuła jednak, że nie jestem zwykła. Moja siła psychiczna jest o wiele silniejsza od jej siły fizycznej i psychicznej razem. Czuła zapach mojej krwi i potężną energię bijącą od niej. Woń mojej skóry przypominała jej róże. Zazdrościła mi.
Wyszłam z jej umysłu usatysfakcjonowana.
- Mnie również jest miło. - powiedziała.
Wiedziałam, że muszę walczyć o Ayato, bo będzie próbowała mi go odebrać. Ale wiedziałam też, że nie ma nawet 0,000000001 % szansy. Byłam lepsza we wszystkim.
- Ona jest śmiertelniczką, ale to nic. Jest tu jeszcze jedna. Poznam was.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam kilka rozdziałów i dodam je kiedy już przeczytają ten osoby wiernie głosujące i komentujące.
Dziękuję:
kakakakawai28
PaniKolorowa
klaudia1402
BonosLabo
Kenpachee
Wini095
Dzięki wam chcę pisać. <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro