Rozdział 2. "bycie złym "
✧. * ೃ ༄ Dowiedziałam się ze bycie dobrym jest złe. A bycie złym jest dobre. ✧. * ೃ ༄
pov. Yumi.
Obudziłam się w moim pokoju, rozglądają się po pokoju. Zauważyłam ze jestem ubrana w niebieską piżamę.
Kto mnie przebrał? Nie pamiętam bym się przebierała. Usnęłam w ubraniach. Ktoś z nich mnie przebrał.
Po chwili westchnęłam.
Ciekawe gdzie mają kuchnie chce jeść. Nie chcę mi się teraz zdejmac piżamy później to zrobie. Znalezienie lodówki ważniejsze.
Wyszłam z pokoju w piżamie zakładając kapcie.
Następnie zaczęłam szukać kuchni. Chodziłam z 2 godziny a kuchni jak nie byli tak nie ma..
Kuchnio gdzie jesteś?
Chodząc tak chwile jeszcze. Wyszło aż po następnych 20 minutach. Nareszcie znalazłam kuchnie.
Dobra co mogę tu zjeść? Pomyślałam patrząc co wziąść do zjedzenia.
Czemu tu są same warzywa... Zero słodyczy...
Oni tu w ogóle nie mają słodyczy czy jak?!
Ja chce słodyczy. Kocham słodycze!
Ile tu pomidorów. Nie chcę..
Chcę słodyczy.
-Kachiku, czy uważasz ze odpowiada chodzić w piżamie? - usłyszałam głos z wczoraj. Faceta którego walnęłam drzwiami.
Jak on miał ruki, reki, rud, dobra nie ważne.
- Nie moja winna nie mam co jeść rud - powiedziałam.
- Rud? Nazywam się ruki - odparł nieco poirytowany
- skąd mam wiedzieć zacznijcie nosić kartki z imionami nie zapamiętam tych wszystkich imion - odparłam.
- Ah, przepraszam "jaśnie księżniczką," czego sobie jeszcze życzysz herbatki do łóżka? Ciastka? - mówił ruki z sarkazmem. Był trochę wkurzony moim zachowaniem.
- Bydło, radzę ci się zachowywać jako nasza ofiara. - mówił granatowo - włosy.
Normalnie zachowuje się jak by był moim ojcem.
Westchnęłam.
- A teraz się przebierz i wróć za chwilę będzie śniadanie. - odparł.
Zdziwiłam się o tej godzinie? Wampiry prowadzą nocny tryb życia. A tu jest 11 a oni na nogach?
- Ale wampiry prowadzą nocny trup życia? - odparłam.
- My w przeciwieństwie do innych nie marnujemy czasu. - Odparł.
O, cholera, nie chcę codziennie tak rano wstawać.
A teraz idź i się przebierz chyba że próbujesz nasz sprowokować - mówił ruki.
Szybko pobiegłam do mojego pokoju. Przebierając się w żółtą bluzę. Czarne spodnie. czarne buty. Po czym szybko pobiegłam. Szukając kuchni. Znalazłam ją po 10 minutach ja to potrafię wszędzie się zgubić ale ta rezydencja jest ogromna.
Wszyscy tam już byli i ten blondyn który zawarł że mną umowę. Ominęłam go jak najdalej. Zajęłam miejsce obok azusy i olbrzyma. Blondyn na ten gest zrobił obrazoną mine.
Nagle ruki przyszedł, z zjedzenie Kou, od razu się do nich dorwał.
- Zaraz, Kou nie bierz ich wszystkich! Przed nami! - Wykrzyknął Yuma.
- Azusa, nie siedź tak weź sobie zanim kou zje wszystko! - powiedział głośno Yuma
- Ty też, jedz - odezwał się grantowo - włosy. Do mnie.
Nie mają tu słodyczy same warzywa no cóż muszę to zjeść. Przynajmniej są tu jedne z moich ulubionych warzyw.
Nałożyłam sobie jedzenia.
- Kou masz sobowtóra czy co?! Ona naprawdę dużo je! - powiedział Yuma patrząc na ilość jedzenia które włożyłam na talerz.
- phi, nie jem tak dużo - odezwałam się.
- mamy w domu darmo zjada - powiedział ruki.
Też coś nie jestem darmo zjadem!
Spojrzałam na jedzenie i zaczęłam jeść.
- Koteczku nie zapomnij o naszej umowie - Powiedział. Blondyn.
Umowie zawartej wbrew mnie.
- Jakiej umowie? - zapytał yuma.
- Wiesz postanowiłem że M neko chan będzie udawała moją dziewczynę. Wkońcu jest arogancka. - Wyjaśnił kou.
- Zapewne kazałeś jej zrobić to za coś? - mówił Yuma.
- Żal mi ciebie bedziesz mieć przechlapane. - dodał Yuma.
- przykro mi panienko yumi, może ból ci pomoże.. - powiedział azusa.
- Azusa nie - powiedział Yuma.
- Ale to jej pomoże. - Azusa.
- Azusa, nie.
- Tak.
- Droczyli się.
Jadłam oglądając te przedstawienie.
****
założyłam mundurek który dostałam od ruki'ego.
Następnie zeszłam do salonu gdzie byli wszyscy. Po czym wszyscy wsiedlismy do limuzyny.
- Więc, od dziś masz na nazwisko tak jak my. -Oznajmił ruki.
Na te słowa przytaknełam głową.
Czyli jestem mukami.
- Kotek, będzie chodzić z nami do klasy. - Powiedział blondyn.
- Ja i panienka, Yumi... - Uśmiechnął się zielono - włosy.
Przynajmniej, jeden z nich jest miły.
Jechaliśmy do szkoły 30 minut. To wyjaśnia dlaczego o 18 wyruszyliśmy. Wiem ze lekcje mają się zaczynać o 19.
Szłam przez szkolny korytarz gdy usłyszałam dziewczęce głosy.
- Ah, kou twój wczorajszy koncert był wspaniały! - usłyszałam zachwycony głos.
Zobaczyłam kou otoczonego przez fanki.
- Ah, ty właśnie tam! - powiedział w moją stronę blondyn. Ah, złapał mnie na patrzeniu na niego..
- Ty chodzisz razem do szkoły z kou? - powiedziała jedna z fanek.
- Zastanawiam się. Nad tym ale Kou kun! Kim jest on dla ciebie? - rzekła jedna z nich że skierowanym wzrokiem na mnie.
- Ah, racja. Muszę ją wam przestawić dziewczyny. - Odezwał się kou.
Kou, podszedł i objął mnie ramieniem.
- Jesteśmy w związku - oznajmił blondyn.
- Nie mam mowy! Kou kun! - Krzyknęłam jedna z nich.
- Chyba żartujesz! Z tak przeciętną dziewczyną... - odezwała się kolejna.
- Jeśli dalej nie rozumiecie mam wam pokazać więcej ? - mówił kou patrząc na fanki.
- Nn.. Haah.. No dalej koteczku owin język wokół mojego. - powiedział blondyn.
Pocałował mnie głęboko mimo wszystko wszyscy nasz obserwują..
Nie Kou - kun, nie chcę.. Zostaw mnie..
- przestań - powiedziałam.
- Fufu... Czy jesteś podekscytowana? Jesteś taką niegrzeczną dziewczynką, że lubisz być oglądana. - Rzekł kou patrząc mi w oczy.
Co, nie tak nie jest nawet go nie kocham. Mimo wszystko udajemy mimo iż nawet się na to nie zgodziłam.
Nie lubię być oglądaną przez wiele osób czuje sie zażenowana zawstydzona.. Chcę wrócić do rezydencji już..
- Ahh, jakie słodkie Yumi, będę cię lizać od stop do głów , pojąć cię zgnilizną. - powiedział kou.
Oczy kou są takie delikatne, gładzi moje włosy całuje mnie kolejny raz.
Mimo wszystko chcę by to się skończyło.
*****
Nareszcie lekcje się skończyły. Mogę wracać do domu. Znaczy ich domu. To nie mój dom.
Wyszłam z klasy i zaczęłam się kierować do wyjścia.
- Hej ty.
- Chcieliśmy trochę porozmawiać. Masz trochę czasu?
Odezwały się dwie dziewczyny.
-chyba, tak - powiedziałam.
Może, ruki kun nie będzie zły jeśli się spóźnię.
Poszłam z tymi dziewczynami.
- Czegoś potrzebujecie? - zapytałam je.
- Słuchaj, czy możesz być kochany i trzymać się z dala od Kou? - odezwała się dziewczyna.
Gdy teraz się im przyjrzeć to one były z kou. Wcześniej.
Ale to kou nie trzyma się odemnie z dala. A nie ja.
- Dokładnie! W końcu Kou-kun należy do nas wszystkich! - Krzyknęła jedna z nich.
Uważam że, kou - kun, nie jest niczyją własnością. Tu robi się dziwnie trzeba szybko zwiewać.
- Jesteś zbyt bezczelny jak na kogoś, kto nie jest nawet w najmniejszym stopniu nie jest ładny!
- Fufu. Wygląda na to, że musimy cię nauczyć… Co się stanie, jeśli zbliżysz się do Kou. - Odezwała się kolejna z nich.
Nagle oberwałam od jednej w twarz..
****
Jeśli znowu się do niego zbliżysz oberwiesz bardziej - powiedziały
****
Umm... To boli... Wszystkie kości mnie bolą..
Potem jak mnie uderzyły zaczęli ciągnąć mnie za włosy, uderzać i popychać.
Nigdy nie myślałam że dziewczyny mogą takie być..
Nagle do pomieszczenia wszedł kou.
- Fufufu. Świetnie wyglądasz, M-neko-chan. - Powiedział kou z uśmiechem.
- Kou - kun.. - wymamamrotałam.
- Oglądałem to wszytko gdy byłeś prześladowany przez inne dziewczyny. Wiesz? Hehe.- oznajmił blondyn śmiejąc się.
- Co..? - powiedziałam.
- Nie myśl M neko chan że bym ci pomógł. Bo tego nie zrobie. Wkońcu dobrze się bawiłem to oglądając. Zresztą nie mam obowiązku ci pomagać. - oznajmił.
To okrutne, sam mnie na to skazał.
- Ty biedne maleństwo. Twoje włosy są pokryte kredowym pyłem. - rzekł kou podchodząc bliżej. Poklepał delikatnie mnie po głowie.
- Ahah ~… Twoje ubrania też są w nieładzie… Kiedy twoja spódnica jest tak podarta, widzę nawet twoją bieliznę.
Ale wiesz, teraz również rozumiesz bardzo dobrze, prawda? Ci, którzy są traktowani w specjalny sposób, są nienawidzeni przez innych.
… Zwłaszcza w zamkniętym środowisku, jak w szkole, wiesz? Fufufu.
- oznajmił kou.
Kou - kun ma rację nie mam nic do powiedzenia. Czuje sie okropnie. Jestem upokorzona..Kou - kun, jest okropną osobą ale one są zaślepione przez niego.
- Ach… Masz rozcięcie na policzku. Ty biedactwo… Nn… Fufu… To słodkie…
- rzekł uśmiechając się sadystycznie.
- Ał!.. - powiedziałam gdy dotknął rany na policzku.
- To takie piękne, twoja twarz wykrzywiona z bólu. - Oznajmił uśmiechając się widząc ból na mojej twarzy.
Kou nagle ugryzł, mnie. W szyję, moje ciało przeszył ogromny ból, który ogarniał całe moje ciało. To był pierwszy raz kiedy mnie jakiś wampir ugryzł ale chciałam by to się jak najszybciej skończyło..
- Kou kun.. Przestań to boli.. - mówiłam próbując się wyrwać.
- Nie martw się koteczku, sprawie że będzie boleć jeszcze bardziej. - Odparł blondyn.
- Wkońcu, w tym świecie, bardziej opłaca się być złym. A bycie dobrym jest złe.
- przestań.. Proszę.. - mówiłam przez, ból.
- Co błagasz? Myślisz że bym posłuchał gdybyś błagała mnie z łzami w oczach? Nie zrobiłbym tego
~~ • ~~
Kiedy jakiś polityk chłosta mnie po plecach,
albo moja noga dźgnięta przez przypadkowego arystokratę.
Było wielu bogatych ludzi.
Ci, którzy kopną mnie do głębi serca,
gdy moja świadomość zaczęła tracić przytomność po uduszeniu szyi.
Piękne rzeczy są cudowne.
Wszyscy powiedzieliby to samo.
Dręcząc moje ciało, które zostało przykryte
w ranach i siniakach i mojej czystej białej twarzy,
skręcony z bólu.
„Wszystko ma swoją cenę, Kou”.
Za każdym razem, gdy błagałem o ich łaskę,
dorośli wypowiadali te słowa, patrząc na mnie z boku.
Srebrny nóż przesuwa się po moim brzuchu.
Jak wąż pełzający dookoła, szukający zdobyczy.
~~•~~
。・:*:・゚★,。・:*:・゚☆
Witam mam nadzieję że podoba się rozdział.
Rozdział ma 1488 słów. ^^
A więc, tu jest moja wersja. A tu oryginał :
Coś to tyle.
Do następnego
1.06.2021r.
~~ nosakaya ~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro