Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Anioł Kusiciel

Safona

Leżałam na moim łóżku i czytałam Biblię, kiedy do mojej komnaty bez zapowiedzi wszedł Lucyfer. Wyglądał tak jakby upił się szczęściem.

- Chyba się Zjednoczyłem, siostra. - powiedział i rzucił się na miękki materac.
- To dość poważne i mocne słowo, Lucy. Jesteś pewny?
- Jak nigdy dotąd. To dziwne uczucie. Zrozumiesz jak sobie kogoś znajdziesz.

Anioły mają to do siebie, że zakochują się tylko raz na całe życie. Trwają przy tej osobie i są w stanie oddać za nią życie. Ich uczucie nigdy nie zblednie. Jest też to bardzo smutne. Nie zawsze nasze uczucia są odwzajemniane. Wtedy anioł poświęca się swojej pracy lub żeni się bez miłości. Ale co to za rodzina bez tego uczucia?

- Dobra. Kim jest ta szczęściara? - spytałam zamykając lekturę.
- Ma na imię Shally i jest zabójczo piękna i seksowna.
- Mam być zazdrosna, Lucy?
- Nie. Tobie urodą nikt nie dorówna, ale masz poważną rywalkę.
- Dawaj mi ją tu. Zaraz jej pokażę gdzie raki zimują. - zaśmiałam się szczerze, a on mi potowarzyszył.
- Poznam was.
- Serio?
- Tak.
- Kiedy?
- Jeszcze dzisiaj. Shal przyjdzie do naszego ogrodu.
- Świetnie.
- Wiesz co? Ona powinna już być. Chodźmy.
- Teraz?
- Tak. Szybko.

***

W mgnieniu oka znaleźliśmy się w ogrodzie. Lucyfer pokierował mnie do kamiennej ławki przy fontannie. Usiedliśmy. Kilka minut później przede mną pojawiła się anielica. Takiej jeszcze w życiu nie widziałam. I nie mówię tego w pozytywnym znaczeniu. Jej zbyt kobieca sylwetka nie przypominała delikatności i drobności anioła, a chód przypominał polującego drapieżnika co w połączeniu z przesadnym kręceniem biodrami nie dawało skromnego efektu. Czarny gorset krzyczał: dziwka, a długa, lekko postrzępiona, szarawa spódnica mówiła: nie mieszkam tu. Na szyi miała długimi ciężki medalion, którego żaden anioł by nie włożył. Wiele do życzenia dawały też skrzydła, które nie były śnieżnobiałe, a długie pióra przypominały ostre żyletki. Długie, czerwone włosy kojarzyły mi się z ogniem, który niszczy i zabija wszystko na swojej drodze. Ostre rysy twarzy sprawiały, że wyglądała na niemiłą i wredną osobę. W zielonych oczach dostrzegłam iskrę szaleństwa i zła. Promieniowała od niej aura grzechu.

- Witaj, Shal. - przywitał się mój brat i podał jej rękę.

To jest Shally?! Błagam niech to będzie jakiś chory żart! Przecież ona ewidentnie współpracuje z demonami. To Kusicielka!

W myślach ostrzegłam ojca i poprosiłam go o straż.

- To jest Safona. - przedstawił mnie brat.
- Miło mi cię poznać. - jej głos przypominał mi pikującego jastrzębia.
- Mnie... Niekoniecznie. - powiedziałam szczerze.
- Safono! - oburzył się Lucyfer.
- Otwórz oczy bracie! To nie anioł! To grzesznik! Spójrz na to jak się porusza, jak wygląda! Ona zawarła pakt z demonami! Omotała cię! Przyczyni się do twojego upadku! - krzyczałam na niego.
- Jak śmiesz tak oczerniać, Shal?! - warknął mój brat.

Wtedy pojawili się strażnicy i ojciec. Ten wydał się poznać anielicę. Był szczerze zaskoczony.

- Co tu robisz Shally?! - zagrzmiał. - Jakim prawem jesteś tutaj?! Wygnałam cię za zdradę!
- Wybacz mi, Panie. Ale ja i demony mamy plany co do twojego syna.

Shally doskoczyła do oszołomionego i zdezorientowanego całą sytuacją Lucyfera i złożyła na jego ustach krótki pocałunek.

- Jeszcze się spotkamy, kochanie. - powiedziała i zniknęła.
- Dlaczego? - spytał Lucyfer, a po policzku spłynęła mu łza. - Dlaczego zakochałem się w potworze?
- Nie wybieramy sobie miłości, Lucy. - powiedziałam do niego.
- Ale faktem jest, że musisz ją od siebie odepchnąć. - powiedział ojciec.

Jedno uczucie na całe życie. Tylko jedna prawdziwa miłość. Jedna szansa na szczęście. Przeznaczenie zmarnowało sens życia Lucyfera. Czy zmarnuje i mój?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zapraszam i zachęcam do komentowania.

Ten rozdział dedykuję:
AngelOfDarkness00

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro