Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Anielska jedność

Lucyfer

Po skończonym tańcu, Safona zniknęła w tłumie. Wystrój sali balowej zmienił się i teraz przypominał dyskoteki, na których ludzie będą bawić się w 21 wieku. Na scenę wszedł DJ. Muzyka elektroniczna wypełniła dużą salę. Goście użyli swojej mocy, by ubrać się stosownie do imprezy. Ja sam przywołałem błękitno - fioletową koszulkę na ramiączka, ciemne jeansy i tenisówki. Schowałem swoje skrzydła i zacząłem kierować się na balkon. Zapach endorfin mieszał się z potem, tworząc miks dobrej zabawy. Musiałem chwilę odetchnąć.

Wyszedłem na zewnątrz, a chłodne powietrze uderzyło mnie w nozdrza. Ciemne niebo, gwiazdy i księżyc stwarzały romantyczną scenerię. Słyszałem grę świerszczy, którą niósł wiatr z ziemi.

- Piękna noc. - odezwał się za mną kobiecy głos.

Odwróciłem się. Przy drzwiach stała nieznana mi wcześniej anielica. Była niższa ode mnie, ale tylko parę centymetrów i musiałem przyznać, że miała bardzo kobiecą figurę. Jej mleczna cera odbijała światło księżyca i tworzyła wokół niej aurę piękna i tajemniczości. Długie, lekko potargane, zmierzwione, czerwone włosy zdawały się płonąć żywym ogniem i emitować żarem. Długie, ciemne rzęsy, które okalały duże, inteligentne, zielone oczy, rzucały cień na ostre rysy szczupłej twarzy i wysokie, mocno zarysowane kości policzkowe. Pełne usta rozciągnęła w seksownym i uwodzicielskim uśmieszku. Na sobie miała ciemno fioletową sukienkę, której cekiny błyszczały jak gwiazdy nad nami i czarne, wysokie szpilki. Jej skrzydła również były schowane.

Poczułem jak moje serce staje. Wszystko wokół ucichło. Potem moje serce biło jak szalone, pompując krew tak głośno, że miałem wrażenie iż usłyszy to całe Niebo. Uderzyła mnie fala gorąca, a później zimna i znowu gorąca. W następnej chwili wszystko wróciło do normy. Czy to było Zjednoczenie?

- Mogę się przyłączyć? - spytała nieznajoma.
- Śmiało. - powiedziałem drżącym głosem.

Podeszła do mnie z wdziękiem polującego drapieżnika. Potem zdecydowanie ujęła moje ramię i oparła głowę na ramieniu.

- Mam nadzieję, że moje zachowanie cię nie speszy, książę. - zaćwierkała mi do ucha.
- Skądże. - czułem jak serce mi przyspiesza. - Jak masz na imię?
- Shally, ale przyjaciele mi mówią Shal.
- Miło mi. Jestem...
- Wiem jak masz na imię. - przerwała mi. - Ten kto cię nie zna musi być bardzo wycofany, Lucyferze. - moje imię wypowiedziała tak uwodzicielsko, że zadrżałem.
- Czy zechcesz mi towarzyszyć dzisiejszego wieczoru? - spytałem.
- Zachcę.

Razem weszliśmy na salę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzisiaj krótki.

Zapraszam i zachęcam do komentowania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro