Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Yuma

~~~
YUI
~~~

Nie chciałam zejść z Azusą na śniadanie. Ruki przyniósł mi talerz do pokoju, ale zabrał posiłek nietknięty pół godziny później.

- Jeżeli nic nie zjesz to umrzesz z głodu. - powiedział tylko na wychodzie.

Oto mi chodziło. Moje zwłoki nie będą im potrzebne. Wiedziałam, że odrodzę się w innej postaci. Przekonam Ayato, że to nadal ta sama ja. Ciekawe jak wyglądałabym po śmierci tego ciała? Jakie miałabym włosy? Jakie oczy? Czy byłabym wyższa?

- Nawet nie myśl o śmierci, Yui. To ciało sobie wybrałaś na nieśmiertelne. Zresztą i tak nie możesz umrzeć. - powiedziałam do siebie.
- Chyba siedzenie w pomieszczeniu z kratami w oknach ci nie służy. - w pokoju pojawił się Yuma.
- Nie mam ochoty na wykłady, szyderstwa i smutne historie. Proszę cię o opuszczenie mojej celi.
- Celi? Jeszcze nie widziałem więzienia z takimi łóżkami.
- Ale z kratami pewnie już widziałeś. - wskazałam na stalowe pręty za oknem.
- Tak, widziałem.
- Po co tu przylazłeś?
- Ej. Trochę grzeczniej. Mieszkasz pod moim dachem. - warknął.
- Z miłą chęcią się wyprowadzę.
- Pomógłbym ci, ale miałbym nieprzyjemności z Rukim. - westchnął i usiadł na łóżku, po chwili dodał: - Jak byłem mały straciłem pamięć. Przystąpiłem do ulicznego gangu. Byłem wpatrzony w naszego przywódce Lucksa. Grzebał w śmietnikach i kradł, ale robił to dla nas. Trochę jak Robin Hood.
- On nie grzebał w śmietnikach.
- Ale kradł.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Przez kradzieże Hooda? Nic.
- Nie. Przez ten gang.
- Aaa. No cóż. Często byliśmy głodni. Powinnaś uszanować i zjeść jedzenie, które dostajesz.
- Co się później stało? Odszedłeś od gangu?
- Wojna. Żołnierze. Straciłem przytomność i obudziłem się w sierocińcu.
- To nie fajne.
- Wiem. - zamyślił się, a później wstał i przeciągnął energicznie. - Dobra. Czas popracować trochę w ogrodzie.
- Mogę ci pomóc?
- Co? - zdziwił się.
- Muszę wyjść, Yuma. Jeszcze trochę i zwariuję.
- Nie narobisz mi kłopotów?
- Postaram się.

Jego mina nie wskazywała na to, że się zgodzi. Dlatego też zdziwiłam się trochę, gdy usłyszałam:

- Dobra, chodź.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Postanowiłam, że zrobię z Yumy trochę sprzymierzeńca naszej królowej. Mam nadzieję, że to was nie zniechęci.

Zapraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro