Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wiedźma

~~~
YUI
~~~

- Oni już wiedzą. - powiedział Erich. - Musimy się pospieszyć.

Biegliśmy przez las otaczający rezydencję Mukamich. Czułam, że ci siedzą nam na ogonie. Może nawet są bliżej niż by się wydawało.

- Słyszę zew ich gniewu. - powiedział Ayato i zatrzymał się.
- Musimy dostać się do pałacu. - powiedziałam.
- Nie czujesz tego, Yui? Ich gniew sprawia, że słabnę.
- Coś lub ktoś uśpiło moją moc. Nie mogę jej odblokować.
- Morze ja spróbuję. - podszedł do mnie Erich.
- Tylko pośpiesz się, braciszku. - uważnie rozglądał się wokoło Clouse.
- Stanę na czatach. - powiedział Andy i zniknął nim zdążyłam zaprotestować.

Erich położył mi obie dłonie na głowie i zamknął oczy.

- Wpuść mnie

Zrobiłam to. Pozwoliłam by drzwi do mojego umysłu otworzyły się. Erich zgrabnie prześlizgnął się między moimi wspomnieniami i wiedzą. Dotarł do źródła mojej energii. Dotknął jej delikatnie i wtedy zaczęło się dziać coś, co nie powinno.

Straciłam kontakt z rzeczywistością. Ostatnie co słyszałam to krzyk bólu moich synów i męża. Otworzyłam niepewnie oczy, moje ciało było sparaliżowane. Chłopcy leżeli na ziemi, a ich ciała drgały jakby zostały potraktowane silnym ładunkiem elektrycznym.

- Uciekaj. - szepnął z trudem Ayato.

Chciał mu powiedzieć, że nie mogę się ruszyć, ale kilka metrów dalej, wysoko nad ziemią pojawił się kłąb ciemnego dymu. Ten powoli zaczął się formować i  przybierać barwy. Górowała nade mną dziewczynka o długich niebieskich włosach i oczach. Ubrana była w przedziwną sukienkę, która nie była stosowna do dzisiejszych czasów.

- A dokąd to moja królowo? - spytała.

Znałam ten głos. To ona zablokowała moje moce. Pewnie pomagała Mukamim.

- Musimy wykonać projekt czy tego chcesz czy nie. Uprzedziłaś trojaczki, więc na nic zda się ich moc. Nawet tego Clouse'a. Powinnam go zabić, żeby ratować twoją godność.
- Jak śmiesz mówić coś takiego. - warknęłam z trudem przebijając się przez barierę młodej wiedźmy
- Jesteś silniejsza niż mi się wydawało.
- Jestem archaniołem. Moja potęga jest nieograniczona.
- Upadły archanioł. - poprawiła mnie.
- Co?
- Ktoś zmienił twoją pamięć, Yui. Nie było, żadnej przepowiedni, która cię obaliła. Nie było żadnego stworzenia Safony.
- To nieprawda. - próbowałam się bronić przed kłamstwem, ale na daremno.
- Ależ prawda. Twoje zejście na ziemię i wcielenia to kłamstwa.

Zebrał się we mnie gniew. Tak silny, że zniszczył barierę ochronną mojej mocy i pozwolił jej znowu wypełnić moje ciało. Pewna siebie zaczęłam siłą woli iść w stronę dziewczynki.

- Twoje próby są daremne. - uśmiechnęła się. - Czy ktoś nie zamknął drzwi? Straszny tu przeciąg.
- Nie.

Wiedźma weszła do mojego umysłu z taką siłą, że odrzuciło mi głowę. Upadłam na kolana i próbowałam z nią walczyć.

- Nie broń się przed tym.

Przestałam. Co ja właściwie tu robię. Ayato zadał sobie tyle trudu by uratować swoich synów. Ja nie jestem mu potrzebna. Nawet go nie kocham. Tym uczuciem darzę... Ruki'ego.

Zaraz, zaraz. Co?!

Ayato przyczołgał się do mnie i splótł nasze dłonie ze sobą. Fali wspomnień jak mnie zalała pokazywała moje szczęście z nim.

- Walcz. - szepnął.

To tego głosu powinnam się słuchać. Głosu mojego przyjaciela, męża, jedynej miłości. Nikt i nic nie ma prawa stanąć nam na drodze.

Powoli zaczęłam wypierać intruza z mojej głowy. Ja i Ayato to jedność. Ja i Ruki to pomyłka. Już prawie ją pokonałam.

- Nie opieraj się, Yui. - naciskała na mnie.
- Z późno. Wyłaź z mojej głowy!

Wypchnęłam ją i starannie zaryglowałam drzwi.

- Mamo! - krzyknęła Vanessa.

Obie siostry wyłoniły się zza drzew i stanęły obok mnie i swojego ojca. Trojaczki podniosły się z ziemi i dołączyły do nas.

- Z rodziną się nie zadziera. - powiedziałam.
- Też tak myślę. - spomiędzy drzew wyszli Mukami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro