Atak
~~~
YUI
~~~
Znowu śnili mi się oni.
Czterej mężczyźni. Stali w cieniu nocy i choć nie widziałam ich oczu, czułam że mnie obserwują. Negatywna energia, mroczne serce i brak duszy przyprawiały mnie o ciarki. Mocny zapach siarki zawrócił mi w głowie.
Drżę. Chcę uciec, ale moje nogi jakby wrosły się w ziemię. Chcę krzyczeć, ale głos ugrzązł mi w gardle. Boję się jak nigdy dotąd. Chyba wiem co się stanie. Niestety po raz pierwszy w życiu nie jestem w stanie tego zmienić.
Moje moce przy nich słabną. Odwaga i pewność siebie też.
Nagle zaczynają się poruszać. Są bardzo szybcy. Nie jestem w stanie wychwycić ich nawet największych ruchów.
Moje serce bije strasznie szybko. Nie mogę go spowolnić. Przez nierówny i szybki oddech brak mi tlenu.
Nagle włamują się do mojej głowy. Przeszywa ją ogromny ból. Upadam na kolana.
Słyszę szepty demonów, ale nie jestem w stanie zrozumieć słów.
Nie trwa to długo.
Jeden z nich staje za mną.
- Już nie długo, wasza wysokość. Nie długo się spotkamy.
Wstałam.
Godzina 2.
Zeszłam z łóżka nadal lekko drżąc.
Ten sen nawiedza mnie od 2 lat.
- Co się stało, Yui? - spytał sennie Ayato.
- Obudziłam cię? Przepraszam.
- To znowu ten sen?
Lekko skinęłam głową.
- Muszę się trochę przewietrzyć.
- Ok. Wracaj szybko.
Zasnął.
Wyszłam z rezydencji do ogrodu, a wcześniej ubrałam się.
Zamknęłam oczy i zaczęłam przechadzać się różanymi alejkami, cicho nucąc piosenkę.
- Czy to Różane Wiatry, wasza wysokość?
Ten głos. Z mojego snu.
Stanęłam jak wryta.
W cieniu nocy stali oni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Proszę o komentowanie. 💘💘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro