Rozdział 2
Dosyć ironicznia zważywszy na historie grupa powitalna Auradonu czekała pod drzwiami szkoły by powitać nowych uczniów. Po niedługim czasie przyjechała Limuzyna. Pierwsza wysiadła Mal, fioletowo włosa dziewczyna o szarych oczach, po niej Evie, ta z kolei miała granatowe włosy i brązowe oczy. Obie były niewiele niższe od Bena, chociaż Evie wydawała się nieco wyższa przez noszenie butów na obcasie. Po niej wyszedł Jay, wyższy nieco od Bena i dobrze zbudowany, miał długie ciemnobrązowe włosy i ciemne oczy, na końcu wyszedł Carlos, który był nieco niższy od Mal, miał on białe włosy z czarnymi odrostami i czekoladowe oczy. Ten ostatni miał też na ustach resztki czekolady.
- Witajcie w Auradonie. - powiedział Ben z lekkim uśmiechem. - Jestem Książę Ben.
- Myślałam że następcy tronu mają ważniejsze rzeczy na głowie niż witanie nas. - powiedziała sarkastycznie Mal. - Przedstaw resztę kompanii, a ja przedstawię swoich.
- Sami mamy usta by mówić. Jestem Aziz, syn Jasminy i Aladdyna. - powiedział owy chłopak. Był bardzo podobny do ojca gdy był w podobnym wieku, ale oczy miał matki. Wzrostem był równy Jay'owi.
- Li Lonnie, córka Shanga i Mulan, a także dziewczyna Aziza. - powiedziała dziewczyna, była podobna z charakteru do matki, ale z wyglądu według dziadka do swojej babci. Lonnie należała do tych wyższych dziewcząt w królestwie. Centymetr lub dwa niższa od Bena.
- Doug, syn krasnoludka Gapcia. - powiedział chłopak w okularach. Dosyć wysoki, ale niższy od Bena. Wzrost odziedziczył po mamie. Było 50/50 szansy, że będzie wzrostu ojca.
- A ona czemu milczy? - spytała Mal, ale nawet nie dała jej dojść do głosu. - Nie ważne. Jestem Mal, córka Diaboliny... - przeciągnęła jakby miała ujawnić kto jest jej ojcem.
- Evie, księżniczka. Córka Złej Królowej. - powiedziała lekko się kłaniając.
- Zła Królowa straciła swoje tytuły, więc nie jesteś księżniczką. - odezwała się Audrey zachowując sztuczny uśmiech, Evie zrobiło się mimo wszystko przykro.
- Audrey. Miałaś okazję się przedstawić. Nie zrobiłaś tego, a to miało być miłe powitanie, a nie maraton toksyczności. - powiedział Ben, czym zaskoczył samą Audrey, jak i VK's. - Nie musisz tu być jeśli tak przeszkadza ci ich obecność.
- Nie musisz nas bronić. - powiedziała Mal.
- Moim obowiązkiem jest ochrona wszystkich obywateli Auradonu, bez wyjątków. Możemy wrócić do przedstawiania się?
- Jay, syn Jafara. - powiedział chłopak z dłuższymi włosami, nieco przy tym obyczajając Bena. Nikt nie powiedział, że nie można się pobawić. A Jay miał już swoje podboje i w gruncie rzeczy miłosne i bardziej seksualne.
- Carlos, syn Cruelli de Vil. - powiedział nieśmiało chłopak spoglądając w oczy Bena.
- To czekolada? - spytał książę ścierając jej resztki z ust chłopaka i samemu ją zjadając. Wywołało to silny rumieniec u Carlosa i zakłopotanie u Bena. - Przepraszam.
Po chwili w końcu się Audrey przedstawiła, ale jedynie po to by wkurzyć Mal. Wypominając co Diabolina zrobiła jej rodzinie. Ben je rozdzielił nim doszło do katastrofy. Odłączyła się przez to Lonnie, która miała zająć się Audrey. Carlos przestraszył się pomnika Bestii, który zmienił formę. Ben był bardzo opiekuńczy w stosunku do niego z tego powodu i z powodu faktu, że to ten chłopak mu się śnił. Ben wierzy w prawdziwą miłość i miał nadzieję że chłopak nią jest.
Książę zaprowadził całą czwórkę do ich sypialni. Były w jednym korytarzu. Dziewczyny miał swój pokój i chłopaki swój, ale narada miała odbyć się w tym pierwszym.
- To jaki jest plan? - spytał Jay po zamknięciu drzwi sypialni.
- Prosty. Nocą zakradamy się do Muzeum, wykradamy różdżkę i wracamy na wyspę. - rzekła Mal.
- A co jeśli się nie uda? - spytał Carlos.
- Wtedy pomyślimy nad planem B. - powiedziała fioletowo włosa. Evie tylko spojrzała wymownie na Jay'a. Mimo bycia córką Złej Królowej to chciała mieć własne szczęśliwe zakończenie, które niekoniecznie krzywdzi innych, ale jako przyjaciółka Mal nie potrafiła tego powiedzieć. Bała się Diaboliny odkąd w szóste urodziny razem ze swoją mamą zostały przegnane przez Złą Wróżkę do marginesu za nie zaproszenie jej na urodziny Evie. Diabolina rządzi tą Wyspą odkąd ją tam zesłali.
Nocą całą czwórką udali się do Muzeum Historii. Były tam wszystkie nie odebrane magiczne przedmioty, jak szklany pantofelek Kopciuszka i kołowrotek którym skaleczyła się w palec Aurora. Była także hala Złoczyńców, gdzie były ich wszystkie posągi. Nie było przyjemne dla nich oglądanie figur ich rodziców. Zdobycie Różdżki okazało się trudniejsze. Przedmiot osłonięty magiczną barierę połączoną z alarmem. Przekonali się o tym, gdy Jay próbował ją zabrać. Trzeba było wymyślić plan B.
Następny dzień był dniem zajęć z dobroci i innych normalniejszych zajęć. Zajęcia z Dobroci były pierwsze prowadzone przez Dobrą Wróżkę. Od samej Wróżki dowiedzieli się że będą mieć opiekuna do którego mogą zgłaszać problemy lub pytać o co chcą. Po tych zajęciach Jay i Carlos mieli udać się na boisko szkolne, gdzie mieli przejść testy by dostać się do Auradońskiej drużyny turniejowej. Jay'em zajmował się Trener Jenkins, a Carlosem Ben. Ten drugi miał zaliczenia z biegu po prostej. Jednak w pewnym momencie zaczął za nim biec pies, a przez opowieści matki o nich wystraszył się i zaczął uciekać. Ben zmartwiony pobiegł za nimi. Znalazł ich w środku lasu, gdzie Carlos próbował wspiąć się na drzewo, kiedy piesek tylko na niego patrzył.
- Co się stało? - spytał Ben.
- Ta bestia mnie goniła. Proszę zabierz to stąd. - mówił przerażony Carlos.
- Kto ci na opowiadał tak o psach?
- Matka. Jak żadna zna się na psach.
- Carlos. Zaufaj mi, że jest w porządku. - powiedział książę biorąc pieska na ręce. - To jest Stary. Możesz go pogłaskać i obiecuje że nic ci nie zrobi. - chłopak ostrożnie zszedł i pogłaskał, a pies po chwili zaczął go lizać po dłoni. - Polubił cię. Możesz go też potrzymać jeśli chcesz. - chłopak zrobił to ze względu na uśmiech Bena. Stary z kolei zaczął lizać Carlosa po twarzy, a chłopak zaczął się lekko śmiać.
- Dziękuję Ben. Za to że jesteś i w ogóle.
- Chciałem cię spytać o to po treningu, ale jeśli teraz tego nie zrobię, to chyba nigdy. Umówił byś się ze mną na randkę. Wiem, że nie znamy się za długo, ale... - Ben mówił cały zarumieniony
- Bardzo chętnie. Tylko to pierwszy raz gdy ktoś jest mną zainteresowany w ten sposób. - Carlos również się rumienił.
- To będzie też moja pierwsza randka.
- Jakim cudem książę Auradonu nie miał jeszcze nikogo?
Ben nic nie odpowiedział, tylko stał cały czerwony na twarzy. Nie chciał mu mówić, że wierzy w prawdziwą miłość. To brzmiało głupio, zwłaszcza że chłopak żył na Wyspie.
- Jeśli to niewygodne... Rozumiem. Kiedy ma być randka?
- Myślałem o jutrze. Jeśli to wypali to w dniu Rodziny chciałbym cię też przedstawić rodzicom. Przepraszam że tak bardzo wybiegam wprzód...
- Pomyślałbym, że wierzysz w prawdziwą miłość. - po minie Bena, Carlos szybko pojął że to o to chodzi. - Ja... Znam historie Bohaterów... Profesor Yen Sid uczy na Wyspie i jak każdy chodziłem na jego zajęcia z Dziwnej Nauki. Uczył jak radzić sobie bez magii. Czasem dawał nam książki o historiach Auradońskich bohaterów. Chyba zawsze chciał, żeby stało się tak jak teraz. Dzieci Złoczyńców z drugą szansą w Auradonie . Bardzo lubiłem historię twoich rodziców. - mówił zarumieniony. - Mogę ci się z czegoś jeszcze zwierzyć? - spytał siadając tyłem by się nie rumienić trzymając na rękach psa.
- Pewnie. - powiedział Ben robiąc podobnie.
- Ja nie wierzyłem w prawdziwą miłość, potem pojawiły się sny o pewnym chłopaku. Rok temu zbudowałem urządzenie dzięki któremu docierają do nas wiadomości z Auradonu, ale ono sprawiło, że zrobiłem bardzo małą dziurkę w barierze. Przeżyliśmy potem przygodę z Jay'em i dziewczynami, ale potem pierwszy raz zobaczyłem wiadomości i chłopaka z moich snów. Okazało się, że śniłem o tobie cały ten czas. Załamałem się. Przyjaciele wiedzieli, że coś się dzieje, ale nie powiedziałem dlaczego. Mimo wszystko byli przy mnie. A teraz dałeś nam szansę... Ja ucieszyłem się bardziej niż powinienem... Od zawsze byłem bardzo nieśmiały.... Ale ta sytuacja z czekoladą i teraz to zaproszenie. Zacząłem wierzyć, że ona istnieje.
- Mogę teraz ja?
- Jasne. - powiedział z lekkim zająknięciem Carlos.
- Ja wierzyłem od zawsze w prawdziwą miłość. Mama mi w pewnym momencie wyznała prawdę o Bogini Hekate i jej zdradzie, niedawno o tym, że jednak nie wszyscy złoczyńcy trafili na Wyspę... Ale nawet bez tej wiedzy czułem, że Wyspa nie jest do końca sprawiedliwa, szczególnie gdy niektórzy mieszkańcy Auradonu nie pokazują tego co widać było w historiach ich rodziców. Audrey zachowała się koszmarnie podczas powitania was. Chciałem powoli zacząć to zmieniać, bo jeśli nawet nie wasi rodzice to chociaż wy. Jeszcze też miałem sny o pewnym chłopaku. Okazało się, że to byłeś ty... Ta sytuacja z czekoladą... Ja chciałem być pewien, że to mi się nie śni... Bo zawsze gdy w śnie miałem cię pocałować...
- Budził cię dzień tak jak mnie?
- Tak... To było tak bardzo irytujące...
- Możemy... Teraz to naprawić... Wiesz pocałunek...
- Jeśli tylko tego chcesz. - powiedział Ben. Obaj mocno się rumienili, ale odwrócili przodem do siebie.
Ben położył dłoń na policzku Carlosa, a ten spojrzał na niego niewinnie mocno się rumieniąc. Książę złożył delikatny pocałunek na ustach chłopaka. Młodszy chłopak rozchylił usta jakby chciał tą chwilę przedłużył. I tak się stało. Może i był lekko nie umiejętny z obu stron, ale pierwszy w życiu obojga.
- Przepraszam, że nie byłem dobry. - powiedział Ben odsuwając się od chłopaka.
- Było idealnie. - powiedział nieśmiało Carlos.
Potem wrócili wspólnie na teren szkoły. Obaj mieli zajęcia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro