07. NARODZINY ANASTASI SINEMEMORII.
Syknęłam z bólu, czując jak zimne ostrze miecza po raz kolejny tego dnia uderza we mnie, nim mogłam je sparować. Odkąd, miesiąc temu, Elias nauczył mnie zaklęcia pozwalającego na blokowaniu ostrzy mieczy, Elliot uparł się by nasze codzienne treningi przebiegały z użyciem broni z prawdziwego zdarzenia.
Pożegnałam mój drewniany miecz, do którego zaczęłam się już przywiązywać, i zamiast tego każdego dnia dobywałam mojej fioletowej klingi, która towarzyszyła mi w trakcie pamiętnej bitwy na Płonących Równinach.
Jednak oberwanie stępionym kawałkiem metalu bolało dużo bardziej niż drewnianym, dlatego po raz kolejny dziękowałam za istnienie zaklęć leczniczych. Co prawda z każdym treningiem moje umiejętności się poprawiały, chociaż Elliot nadal był w stanie mnie pokonać. Ale przynajmniej szanse się wyrównywały.
Opuściłam broń, niemo prosząc swojego przeciwnika o chwilę przerwy, na co usłyszałam parsknięcie obserwującego nas Eliasa. Mój bardzo wspierający przyjaciel doszedł do wniosku, że pragnie oglądania treningów moich i swojego brata. I oczywiście, że był po stronie mojego przeciwnika. W końcu krew ważniejsza od przyjaźni.
Elliot jednak nie był w humorze na przerwy i jedynym ostrzeżeniem było jego westchnięcie nim wyprowadził atak, który udało mi się zablokować w ostatniej chwili. Tym sposobem wróciliśmy do tego tańca zwanego walką, na zmianę wyprowadzając i parując ciosy.
Szczerze to gdyby nie fakt trwania wojny, to prawdopodobnie nasze treningi wyglądałyby inaczej. Teraz walczyliśmy tak długo, jak tylko mogliśmy i ani trochę bardziej ani mniej. Kiedy widocznie zaczynaliśmy tracić siły, doprowadzaliśmy aktualny pojedynek do końca i dawaliśmy sobie spokój na resztę dnia.
Ostateczna walka tego dnia trwała w tym momencie i naprawdę liczyłam, że nauki Elliota połączą się z moimi przebłyskami walecznego geniuszu, by pozwolić mi wygrać ten pojedynek. W zasadzie to te przebłyski zdarzały mi się coraz rzadziej, jednak trudno było mi stwierdzić czy to wina mojego pecha czy po prostu zaczęłam zamykać dystans między mną z teraz, a moją przeszłością.
Elliot zaatakował z góry, widocznie wkładając w to resztki swoich sił. Odparowałam cios i, również przelewając w to wszelkie siły, jakie mi zostały, uderzyłam w udo przeciwnika. Blondyn stracił równowagę i upadł, uprzednio wypuszczając swoją klingę, która z brzękiem uderzyła o ziemię.
Wycieńczona poszłam w jego ślady i przez dobrą chwilę miałam ochotę już nigdy się nie podnosić. Tylko ja, ziemia i to słońce na niebie, które raziło mnie po oczach.
— Długo zamierzacie tak leżeć? — dobiegł mnie rozbawiony głos Eliasa.
Po chwili zastanowienia, jednak mam siłę by podnieść się do siadu. I widocznie Elliot też, patrząc na to, że tym razem to on poszedł w moje ślady.
Spiorunowałam bruneta wzrokiem, jednak nic nie odpowiedziałam. Byłam na to zbyt zmęczona.
Dobrze Ci poszło, młoda, usłyszałam nagle Amethię. Ta niewielka pochwała spowodowała, że na moją twarz mimowolnie wpłynął ledwie zauważalny uśmiech. Nic nie mogłam poradzić na to jak pozytywnie wpływała na mnie jej aprobata.
Dzięki, odpowiedziałam.
─ Wiecie, co ostatnio odkryłem? ─ zapytał nagle Elias.
Nikt nie odpowiedział, a brunet kontynuował niezrażony.
─ Anastasia nie ma nazwiska. Albo przynajmniej o nim nie pamięta.
─ Długo ci zajęło dojście do tego? ─ mruknął Elliot
Elias puścił uwagę mimo uszu. Szczerze to byłam ciekawa dokąd to wszystko szło. Moje nazwisko było jednym z tych tematów, których do tej pory ani razu nie poruszyliśmy. Wydawałoby się, że nikogo nie interesowało z jakiej rodziny pochodzę. I tak nic nie pamiętałam, a trwająca wojna dawała nam wystarczająco powodów do zmartwień, by jeszcze roztrząsać takie błahe rzeczy. Dlatego fakt, że Elias zainicjował tą rozmowę wzbudził moją ciekawość.
─ Jestem przekonany, że nasza Ana nie jest jedyną Anastasią w Imperium czy nawet wśród Vardenów, dlatego musimy odnieść się do ostatecznego rozwiązania. ─ tu brunet zrobił przerwę, by po chwili pstryknąć palcami i pokazać prosto na mnie. ─ Potrzebujesz przydomka.
Nie powiem, zamurowało mnie. Może i byłam tylko Anastasią, która przy Eragonie Cieniobójcy wypadała trochę blado, ale przydomki dostaje się za jakieś wielkie osiągnięcia. A ja takich się jak na razie nie dopuściłam.
─ Co prawda Cieniobójca, Królobójca czy inny zabójca z ciebie żaden. ─ powiedział Elias zupełnie, jakby czytał mi w myślach. ─ Ale na szczęście wpadłem na jeszcze lepszy pomysł, który, moim zdaniem, idealnie pasuje.
─ I co to za pomysł? ─ zapytałam.
─ Sinememoria. ─ odpowiedział brunet z dumą w głosie. ─ to słowo ze starożytnego języka i znaczy dosłownie “bez pamięci”. Nader wszystko pasuje, a poza tym Anastasia Sinememoria brzmi bardzo dobrze. Co wy na to?
Spojrzałam na wylegującą się Amethię i złapałam z nią kontakt wzrokowy.
Co o tym sądzisz?, zapytałam.
Nie widzę przeciwwskazań, odpowiedziała, a po uśmiechu formującym się na twarzy Eliasa wywnioskowałam, że tym razem nie tylko ja ją słyszałam.
─ A ty, Ana? Co o tym sądzisz? ─ włączył się Elliot.
─ Podoba mi się. ─ powiedziałam z uśmiechem.
─ Cudownie! ─ wykrzyknął Elias, chwilowo ściągając na siebie uwagę, przechodzących żołnierzy. ─ Czyli w przyszłości będę opowiadał potomnym historie o wielkiej Anastasi Sinememorii, która pokonała mojego brata w walce na miecze.
Słysząc to zarówno ja, jak i Elliot, wybuchnęliśmy śmiechem.
─ Brzmi jak potencjał na lokalną legendę. ─ powiedział blondyn, kiedy już się uspokoiliśmy.
─ A żebyś się nie zdziwił jak ją kiedyś usłyszysz. ─ odparł Elias.
Nim jednak ta rozmowa mogłaby się rozwinąć dalej, przez obóz zaczął przechodzić wykrzykiwany przez kogoś komunikat.
─ Z rozkazu pani Nasuady, przygotować się do wymarszu!
⫸⫷
Nie miałam jakoś szczególnie dużego dobytku. Tylko zbroja, siodło dla Amethii, prowizoryczne posłanie, no i namiot, w którym to wszystko się znajdowało.
Dlatego nie zajęło mi zbyt dużo czasu spakowanie tego wszystkiego oraz spotkanie się z braćmi i Amethią.
─ Wiadomo coś o tym, gdzie wyruszamy? ─ zapytałam, przyglądając się jak żołnierze kończą składać ostatnie, większe namioty.
─ Idziemy na Feinster. ─ odpowiedział mi Elliot.
Będziemy oblegać miasto, młoda. Mam nadzieję, że jesteś gotowa, dodała Amethia.
Bardziej gotowa już raczej nie będę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro