02. MYŚLOWE MANIPULACJE.
Najpierw było słychać głośny ryk, przecinający względną ciszę, niczym nóż lekko stopione masło. Później rozległ łopot skrzydeł. Na samym końcu pojawiła się sprawczyni zamieszania. Fioletowe łuski lśniły w słońcu niczym ametysty, a delikatna błona na potężnych skrzydłach przepuszczała światło, dając lekką, fioletową poświatę. Patrzyłam jak zaczarowana na smoczycę, która leciała wprost na mnie i dwóch nieznajomych. Z tego transu wybudziły mnie westchnięcia niedawno przybyłych, przepełnione mieszanką przerażenia, zdumienia i czegoś podobnego do zachwytu.
ㅡ Amethia ㅡ wyrwało mi się, kiedy smoczyca wylądowała.
Młoda, widzę, że w końcu jesteś na nogach, usłyszałam. Jednak było w tym coś dziwnego, jakby dźwięk rozległ się wewnątrz mojej głowy. Dla pewności spojrzałam na dwójkę mężczyzn, którzy teraz żywiołowo się naradzali. Z ich rozmowy udało mi się wyłapać takie słowa jak "Smoczy Jeździec", "powiadomić" i "wojna". Jednak wydawali się całkowicie nie zauważyć tego, co przed chwilą powiedziała Amethia.
Ciekawe, pomyślałam, a odpowiedź na tą myśl przyszła prawie natychmiastowo. Też tak uważam, jak można myśleć, że istoty stojące obok nie słyszą tak ważnej narady, odezwała się Amethia z nieukrywanym rozbawieniem, kto to tak w ogóle jest?
Jako, że chyba, całkowitym przypadkiem rozwiązałam tą zagadkę, udało mi się w miarę sprawnie odpowiedzieć nie wiem używając "nowo" poznanej metody komunikacji ze smoczycą.
Z powodu tego, że moja krótka konwersacja z Amethią polegała na wymianie myśli, przez cały ten czas nie powiedziałam niczego na głos. Mężczyźni w końcu to zauważyli i postanowili podzielić się paroma informacjami.
ㅡ Ja jestem Elliot, a to jest Elias ㅡ rzekł blondyn, pokazując na swojego towarzysza.
ㅡ I musimy was prosić, byście poszły z nami ㅡ dodał Elias.
Z jakiegoś powodu obecność Amethii dodawała mi odwagi, więc odważyłam ich zapytać.
ㅡ A dlaczego miałybyśmy to zrobić?
Przez chwilę wyglądali na zmieszanych, jakby zastanawiali się, jak powiedzieć to co chcieli powiedzieć i przy okazji nas nie urazić. Co najwyraźniej nie było trudne, bo nie minęło dużo czasu nim dostałam swoją odpowiedź.
ㅡ Znajdujecie się na terenie Surdy, która jest pod panowaniem króla Orrina. Z powodu nadchodzącej wojny, jesteśmy zobowiązani poinformować władze o każdym niespotykanym zjawisku, a wy zdecydowanie do takowych należycie... ㅡ mówił Elias i prawdopodobnie mógłby mówić jeszcze drugie tyle, gdybym nie wcięła mu się w wypowiedź
ㅡ Dobrze, dobrze tyle wystarczy. Pójdziemy do tego waszego króla. ㅡ powiedziałam, spoglądając na Amethię z niemą prośbą o akceptację mojego wyboru.
Mądry wybór, powiedziała, chociaż na twoim miejscu podyskutowałabym z nimi jeszcze trochę.
Żartujesz?, odpowiedziałam z rozbawieniem, oni już wyglądali jakby mieli zemdleć w momencie, w którym zakwestionowałam ich prośbę.
Elliot i Elias wyglądali jakby zaraz mieli odetchnąć z ulgą. Najwyraźniej miałam rację z tym prawie mdleniem.
ㅡ W takim razie chodźmy ㅡ powiedział Elliot i oboje szybko ruszyli, nie oglądając się za siebie przez pierwsze, na oko, dwa metry.
Tłumiąc rozbawienie ruszyłyśmy za nimi. To będzie ciekawa podróż.
⫸⫷
Miasto, w którym najwyraźniej znajdowała się stolica, wyglądało na miejsce, w którym zawsze jest gorąco. Ja i Amethia nie miałyśmy okazji przekonać się o klimacie tego miasta, ale na pewno miałyśmy okazję przekonać się o klimacie tego kraju w całości. Jak było? Zdecydowanie za gorąco. A do "złej" pogody dołączał jeszcze fakt, że wszyscy się na nas gapili. Dosłownie wszyscy.
Zupełnie jakby przybycie moje, Amethii i dwójki zestresowanych przewodników odebrało tym ludziom sens wykonywanych przez nich do tej pory czynności. A gdyby tego było mało, to jeszcze co druga osoba szeptała do osobnika obok i dam sobie głowę uciąć, że tematem rozmowy byłyśmy my.
A gdyby jeszcze to nie było wystarczającym problemem, to zamek, do którego najwyraźniej się kierowaliśmy, nie wyglądał jakby był w stanie pomieścić pełnowymiarową smoczycę. Pięknie. Po prostu cudownie.
Najwyraźniej moją frustrację wyczuła Amethia, bo niedługo później usłyszałam w myślach jej kojący głos.
Młoda, spokojnie. Nie zwracaj na nich uwagi.
Nie pomogło. Bo ja naprawdę się starałam ignorować wszystkich tych ludzi, ale to nie było możliwe.
To niemożliwe. mruknęłam w myślach.
Chwilę później Amethia wydała z siebie jakiś dźwięk, który chyba miał być imitacją westchnięcia, ale jako, że była smokiem, a nie człowiekiem, zabrzmiało to dość groźnie. I skutecznie uciszyło tłum, który zamarł w przerażeniu. Cokolwiek oni sobie pomyśleli, rezultat był bardzo satysfakcjonujący. Przynajmniej dla mnie. Elliot i Elias spojrzeli z niepokojem za siebie, jakby oczekiwali, że Amethia rzuci się w krwawym szale na tłum, rozszarpując ich wszystkich na strzępy.
Wypraszam sobie, nie jesteśmy jakimiś morderczyniami. Ani nie pożądamy ludzkiej krwi. Chyba, że o czymś nie wiem.
Tak więc skutecznie pozbawiłyśmy się jednego problemu pod tytułem "tłum".
A drugi problem, ten z zamkiem sam się rozwiązał. Widocznie wielkie skupisko ludzi i smok są w stanie wyciągnąć z zamku głównodowodzących. Nie wiem czy to świadczy o nich dobrze czy nie, ważne jest to, że nie muszę wymyślać sposobu, w jaki Amethia dostanie się na "audiencję".
Grupa, która wyszła nam naprzeciw nie była mała, najwyraźniej niezapowiedziani goście nie są tu mile widziani, bo na dużą część przybyłych składało się coś między strażą przyboczną, a małym oddziałem. Oczywiście najbardziej rzucała się dwójka ludzi, idąca na samym przedzie. Jedną z nich była wysoka, ciemnoskóra kobieta, a drugą postawny mężczyzna o dość młodzieńczej twarzy.
Para królewska? zapytałam Amethii.
Może być, odparła smoczyca.
Wtedy idący przed nami Elliot i Elias zatrzymali się i skłonili, a ja spojrzałam trochę zagubiona na Amethię. No już, ukłoń się. mruknęła, a ja pospiesznie wykonałam polecenie, próbując naśladować ruchy, stojących przed nami mężczyzn. Wyszło dość niezręcznie, jeśli dość rozumieć jako bardzo. Zupełnie nie wiedziałam jak to się robi, więc po paru chwilach bezczynności skończyło się na zwykłym pochyleniu głowy. Podobno nie tak się to robiło.
ㅡ Królu Orrinie, pani Nasuado ㅡ powitał ich Elliot. ㅡ Oto Anastasia, Smocza Jeźdźczyni oraz Amethia, jej smoczyca.
ㅡ Spotkaliśmy je na plaży za miastem. ㅡ dołączył się Elias.
Wtedy kobieta nazywana Nasuadą przeniosła swój wzrok z dwóch przewodników na mnie i Amethię.
ㅡ Dlaczego tu jesteście? ㅡ zapytała spokojnym tonem.
I tu się zaczął problem. Nie wiedziałam skąd się wzięłam na tej plaży. Nie pamiętałam. To samo tyczyło się Amethii, z którą podczas drogi zrobiłyśmy sobie małą wymianę wiedzy. Kłamstwo byłoby nie na miejscu, więc prawda, choć trochę wstydliwa, była jedynym co mi zostało.
ㅡ My...my nic nie pamiętamy ㅡ powiedziałam trochę zawstydzona.
Kiedy spojrzałam na stojących przede mną ludzi, zaczęłam zastanawiać się czy nie ma możliwości by zapaść się pod ziemię. Nasuada miała trochę zamyślony wyraz twarzy, po królu Orrinie widać było, że mi w ogóle nie wierzy, a zaskoczony tłum wrócił do szeptania między sobą.
Po chwili Nasuada zwróciła się do jednej osoby z ludzi, stojących za nią.
ㅡ Idź po Triannę.
Człowiek skinął głową, pokłonił się i zniknął wśród tłumu. A ja nadal pragnęłam zapaść się pod ziemię.
⫸⫷
Minęło trochę czasu nim Trianna i posłany po nią człowiek wrócili. Tłum znudzony czekaniem powoli zanikał, co mimo wszystko było całkiem uspokajające. Ale kruczowłosa dziewczyna musiała kiedyś przyjść. Chociaż lepiej wcześniej niż później. Jeśli mam się dowiedzieć jakiejś ciekawostki o mnie samej, to miło by było zrobić to jak najszybciej.
Kiedy Trianna przybyła, od razu zwróciła się do Nasuady.
ㅡ Kazałaś mi przybyć, pani?
Ciemnoskóra skinęła głową.
ㅡ Tak. Zbadaj proszę tą dwójkę. ㅡ wskazała na mnie i Amethię.
Gdy Trianna spojrzała na nas, od razu dało się po niej zauważyć, że nie tego się spodziewała.
ㅡ Ale, pani... ㅡ zwróciła się do Nasuady.
ㅡ Trianno, to sytuacja wyjątkowa, a także twój rozkaz. Wykonaj go
Zrezygnowana kobieta wróciła wzrokiem do mnie i smoczycy.
ㅡ To będzie dość nieprzyjemne uczucie. ㅡ ostrzegła nas.
Skinęłam głową i przymknęłam oczy, pocieszając się myślą, że może wcale nie będzie tak źle.
⫸⫷
Poprawka ㅡ było bardzo źle. Trianna najwyraźniej jest jedną z tych osób, które używają słowa "dość", a mają na myśli "bardzo". Kobieta dosłownie wlazła mi do umysłu. I może ja i Amethia ciągle siedzimy nawzajem w swoich umysłach, ale to było zupełnie inne uczucie.
Jakby przypadkowy człowiek, wszedł do twojego pokoju, pogrzebał ci w rzeczach i wyszedł. Jednak był jeden plus. Albo minus. Zależy jak na to spojrzeć.
Trianna opuściła nasze umysły i kiedy znowu na nią spojrzałam, miała wyraz szoku na twarzy. Odwróciła się w stronę Nasuady, Orrina oraz ich orszaku i wykrztusiła.
ㅡ Nic nie ma. Najwcześniejsze wspomnienie dotyczy pobudki na plaży.
ㅡ A co z resztą? ㅡ zapytał król Orrin, który widocznie chciał mnie o coś oskarżyć.
ㅡ Nie ma, Wasza Wysokość. Jest zupełnie jakby ktoś wyrwał wszystkie wspomnienia i zostawił pustkę, która dopiero teraz zaczęła się zapełniać. ㅡ wyjaśniła kruczowłosa.
Teraz to mi się zrobiło słabo aż musiałam oprzeć się ręką o łuskowany bok Amethii.
Ktoś grzebał mi w umyśle. Ktoś zabrał moje wspomnienia i porzucił mnie na plaży. A co najgorsze, to samo zrobił Amethii.
Ktoś nas wykorzystał i ja zamierzam dowiedzieć się kto.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro