Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Coś czego nie mogę ci dać

— Który to raz? — Z trudem ukrywaną drwiną Kornelia spojrzała na przyjaciółkę. — Gdybym za każde twoje „to ten jedyny" dostawała dziesięć złotych, nie byłabym barmanką — sarknęła, nie mogąc się powstrzymać. — Ba! Studiować też bym nie musiała.

Kaśka z politowaniem pokręciła głową. Mieszkały razem, studiowały, pracowały — niska blondynka zdążyła już przywyknąć do cynizmu przyjaciółki i o dziwo nawet polubiła.

— Haha. — Zgasiła papierosa w metalowej popielniczce. — Zakochasz się i zobaczymy, jak będziesz śpiewać — powiedziała i weszła do środka.

Kornelia została na zewnątrz. Jesienny wiatr targał rude włosy. Mróz szczypał w policzki. Dłonie poczerwieniały od zimna.

— Życie to nie Disney, nie ma szczęśliwych zakończeń — mruknęła sama do siebie.

~*~

— Dlaczego siedzisz w moim pokoju? — weszła do pokoju, zdejmując z głowy ręcznik i rzucając go w kąt.

Amadeusz, brat Kaśki zerknął przelotnie na rudowłosą i powrócił do lektury.

— Nie masz nikogo za ścianą — wyjaśnił zwięźle.

— To stąd ta policja? Ciekawe kto tym razem zadzwonił — zastanawiała się na głos.

Zdjęła czarny, gruby sweter, a na podkoszulkę na ramiączkach założyła koszulkę, tę znajdującą się najbliżej niej. Usiadła wygodnie w skórzanej pufie, zgarniając z niej mokry ręcznik. Dopiero gdy spojrzała w stronę chłopaka — zrozumiała skąd te nieswoje uczucie. Czuła na sobie jego intensywne spojrzenie. Przełknęła ślinę. Nie odwróciła się, odwzajemniła je.

— Ja wezwałem — odparł, a ochrypnięty baryton zdawał się być jeszcze niższy niż zazwyczaj.

Kornelia nie była zaskoczona. Amadeusz gdyby tylko mógł, już dawno Graczykom wystawił walizki za drzwi. Pozostały mu jedynie skargi i telefony.

— „Duma i uprzedzenie". — Uniosła brew w geście zdziwienie. — Tego się po tobie nie spodziewałam — mruknęła z ironicznym uśmieszkiem.

Tak naprawdę „Duma i uprzedzenie", mało ją interesowała, ale nie mogła znieść panującej ciszy. Była ona przytłaczająca. Gęsta. Pełna napięcia.

— Warto znać klasyki — odwzajemnił uśmiech. Błękitne tęczówki iskrzyły się pod światłem lampy. Jej słaby blask padł na jego twarz, tylko uwydatniając androgeniczną urodę. — Ktoś o ciebie pytał.

Poruszyła się niespokojnie. Zerknęła na niego z pytaniem w oczach.

— Kto niby? — zaniepokoiła się.

A jak coś się stało? Coś z tatą, nie z mamą. Nie ktoś by do mnie zadzwonił. Na pewno — pierwsza myśli zapoczątkowała lawinę. W jej umyśle zagościły scenariusze na miarę filmów Davida Fincher'a.

— Nie wiem — Wzruszył ramionami. — Michał. Tyle wiem — mówił, nie dostrzegłszy palety uczuć, jaka odmalowała się na twarzy o kształcie serca. — Siłą to z niego wyciągnąłem. — Dopiero świst z trudem nabieranego powietrza, przykuł jego uwagę. — Co jest?

— Nic — odparła, wciąż będąc w ciężkim szoku. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego. — M-mówił... wiesz może, czego chciał?

— Nie. — Odłożył kultowe dzieło Jane Austen na nakastnik. — Kim on jest?

Kornelia zawahała się. Co miała powiedzieć? Że byli przyjaciółmi? Kochał ją, a ona tego nie odwzajemniła?

Prawdę — podpowiadało jej cichy głosik.

— Osobą, która ulokowała uczucia w nie odpowiedniej osobie — wypowiedziała na jednym wydechu.

— Czyli w tobie? — Wstał i ruszył w jej kierunku. — Dlaczego w „nie odpowiedniej"? — zadał kolejne pytanie, nie czekając na jej odpowiedź.

Nie dała się zbić z tropu. Nie odwróciła wzroku. Nie chciała tego. A to odkrycie wprawiło ją w niemałe zdumienie. Ona nie miała takich odruchów, uczuć.

— Chciał coś, czego nie mogłam mu dać.

— Dziewictwo? — Wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu.

Czar prysł. Dziewczyna nie czuła nic prócz zmieszania. Zażenowana wywróciła oczami, wykrzywiając przy tym usta w grymasie obrzydzenia. Z dezaprobatą spojrzała na współlokatora z cichą nadzieją, że się zamknie i odejdzie.

— Wiem, niesmaczne — przyznał ze skruchą. — To co? Czego nie mogłaś mu dać?

Zawahała się. Nie lubiła mówić o sobie, a zwłaszcza o tak osobistych rzeczach, jak to. Ale dobrze znała chłopaka i mniejszym złem było powiedzenie niż tego niezrobienie.

— Miłości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro