#9 Przyjaciele się nie całują
Podniosłam głowę , aby sprawdzić kto to i zobaczyłam Josh'a. Wtuliłam się w niego mocniej jego granatowa bluza wchłonęła moje łzy... Nie zwracałam uwagi na przechodniów , którzy się nam przyglądali istniałam tylko ja i on... cały świat zniknął.
- Cśii.. spokojnie- powiedział kojącym szeptem. Nagle zaczął padać deszcz, zaczęłam dygodać, a Josh zdjął bluzę i mnie nią otulił..
- Dziękuję- powiedziałam z wdzięcznością.
- Chodź, obok mam samochód - poprowadził mnie do czarnej toyoty i otworzył przedemną drzwi pojazdu. Siadł obok mnie włożył kluczyki i ruszyliśmy.. Spojrzałam na mojego wybawcę , skupiony na drodze wyglądał słodko.. chyba zauważył, że mu się przyglądam bo uśmiechnął się i patrzył na mnie zamiast na drogę.
- JOSH DROGA! Ja pieprze patrz na drogę idioto- wydarłam się na niego bo prawie wjechał z inny samochód.
- Spokojnie Fran!- moja złość go rozbawiła.
Cisza panująca w aucie nie była krępująca, tylko przyjemna. Po 15 minutach dojechaliśmy do białego, wysokiego bloku, windą wyjechaliśmy na 4 piętro i weszliśmy do mieszkania numer 57. W salonie ściany były szare , meble czarne z żółtymi elementami. Podobało mi się ale było trochę przytłaczająco, ten styl pasował do Josh'a.. kuchnia natomiast była błekitna, a meble białe ten pokój był całkowicie inny.
- Mieszkasz z kimś?- zapytałam chłopaka. Nie zdążył odpowiedzieć bo z pokoju obok wyszedł wysoki blondyn.
- Charlie?! - wykrzyknęłam zdziwiona
- Cooper!
- To wy się znacie? -Josh był zdezorientowany
- Ona pracuje w mojej kafejce!- odpowiedział Lenehan
- To już wiem czemu Katelin zapisała ją na siłownie. Sprzedajesz najbardziej kaloryczne desery jakie widziałem- kręci głową z udawaną dezaprobatą, a chwile później wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
_________________________________ Ubrania Chloe były na mnie troche za duże ale co się dziwić narzeczona Charliego była ode mnie 7 lat starsza.. byłam jej mega wdzięczna za piżame, którą mi pożyczyła. W czwórkę oglądneliśmy "Igrzyska Śmierci", chłopaki mieli ze mnie i Chloe ubaw kiedy płakałyśmy i piszczałyśmy , wtedy my nazywałyśmy ich dupkami bez serca i obrażałyśmy się na 2 minuty maksimum.Czułam się troche dziwnie, bo wkońcu uciekłam z domu, a mama napewno się o mnie martwiła, ale przypomniałam sobie jak nie zrobiła nic kiedy Poul mnie uderzył i zapomniałam o wyrzutach sumienia. Potem poszliśmy spać bo jutro wtorek więc szkoła, czyli musze wstać wcześnie żeby pojechać do domu wziąść plecak i pojechać do szkoły.
_________________________________
Nie ma jej. Wyszła 4 godziny temu i nadal jej nie ma. Bała się. Dzwoniła już do Kate, Ellen, Drew , Gavina, Davida i Minnie. Nikt jej nie widział. Była zła na siebie za to, że nie zareagowała gdy Poul ją udeżył, gdy spojrzała w jej w oczy zobaczyła w nich wielki ból i niedowierzanie i coś jeszcze... czego nie umiała określić. Jej chłopak nie przejął się tym wogule i nie zabrał nawet swojego syna sypialni Fry..
- Musisz wiele się nauczyć o wychowywaniu dzieci- rozpoczął wykład- ta cała Franchesca jest najbardziej rozpieszczoną dziewuchą jaką widziałem. Mój Lesay wyświadcza jej przysługę targając te koszmarne rysunki uwierz mi.
- Twój dzieciak niszczy jej rysunki?! - niewierzyła w to co slyszała. Wbiegła na górę i zobaczyła tego smarkacza jak czytał pamiętnik jej córki. Podeszła do niego i wyrwała mu zeszyt spojrzał na nią z niedowierzaniem, jakby nie spodziewał się ,że mu na to nie pozwoli.- Jak możesz?! Wogule masz serce dzieciaku?! WYNOCHA!! Ty i twój ojciec! WYNOCHA Z MOJEGO DOMU!
Z tyłu podszedł do niej Poul
-Kochanie spokojnie-powiedział kładąc jej dłoń na ramieniu, ale ona ją ztrąciła- WYNOCHA!!!
Twarz jej chłopaka pociemniała i przybrała zacięty wyraz.
- Jeszcze będziesz mnie błagała abym wrócił! Popełniasz ogromny błąd Sandro!- zabrał swojego bachora i wyszedł. Ale jej to nie obchodziło zaczęła płakać osunęła się na ziemię.
- Tak cię przepraszam Fry -załkała.. płakała bardzo długo w końcu zasnęła wycięczona płaczem..
_________________________________
Budzik wyrwał mnie z krainy Morfeusza o 6:37 , leżałam na miękkim łóżku Josh'a, jego pościel była chłodna i delikatna.
Wstałam cicho i chwyciłam moje ubranie z wczoraj.. ubrałam się i cicho żeby nikogo nie obudzić poszłam do kuchni. Z lodówki wygrzebałam jogurt, miód, musli i mrożone maliny. Kolejny obrzydliwie zdrowy posiłek, odrazu przygotawałam dwie porcje , bo jakoś przeczuwałam , że mój przyjaciel będzie miał ochotę na zdrowe śniadanko. Podeszłam do kanapy, na której spał mój trener, włosy miał w nieładzie, a w ramionach trzymał pluszowego misia, który wyglądał jakby przeszło po nim stado słoni, a potem przejechał legion tirów. Nagle chłopak otworzył oczy, na mój widok uśmiechnął się.
- Cześć Fry- powiedział zachrypniętym głosem.
- Cześć Josh - przedrzeźniłam go. Zaśmiał się cicho.
Wstał i podszedł do blatu stołu.
- Zrobiłam nam śniadanie- wskazałam na szklane słoiczki.
- A coś do picia?
- Już robię cherbatę- podskoczyłam jak oparzona i podbiegłam do czajnika. Jak mogłam zapomnieć? Nastawiam wodę. Odwracam się aby spytać Josha gdzie są kubki kiedy widzę go , niebezpiecznie blisko mnie. Wpatruję się w jego brązowe tęczówki i czuje że w nich tonę. Fry! Idiotko nie zakochaj się w nim! Nie możesz! Pamiętaj jak to się kończy! Niestety moje plany zniszczyło to , że chłopak nieoczekiwanie złączył nasze usta, na początku byłam kompletnie zaskoczona , ale później oddałam pocałunek... wargi Josha były ciepłe i miękkie, usłyszałam bicie jego serca. Szybko się od siebie oderwaliśmy.
- Cholera Harper! Co to było?! - byłam wściekła.
- Nie mów , że ci się nie podobało.
- Nie oto chodzi -pokręciłam głową- przyjaciele się nie całują Josh.
_________________________________ Co sądzicie o Josh'u i Fran, a co o Diego i Fran? Nie wiem czy fajny rozdział, ale chyba najdłuższy. No więc właśnie.
Buziaczki 😙
Arbuzik x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro