#4 Sunday
Obudził mnie dzwięk gotowanej w czajniku wody... wyjęłam komórke i sprawdziłam godzine : 7.56... Wstałam, nałożyłam szlafrok" pande" na moją puchatą piżame- kombinezon i nasunełam różowe papucie... tak ubrana zeszłam na pierwsze piętro co trwało około 3 min. Bo mój pokój mieści się na 4 poziomie mojego domu... teraz kilka słów o moim pokoju:był on bardzo duży, ściany miały zielony i miętowy kolor, meble były białe a sypialnia jako całość była mieszaniną mojego serca, pasji, muzyki i miłości... na ścianach powiesiłam moje zdjęcia i rysunki z dzieciństwa, pocztówki, dyplomy i inne mniej lub bardziej ważne dla mnie rzeczy, łóżko było wielkie ze śliczna miętową pościelą w groszki i z całą masą poduszek o różnych kolorach i kształtach. Miałam białe szafy, mnóstwo sprzętu muzycznego i laptopy do tworzenia animacji... no właśnie moją pasją jest tworzenie animacji, lubie rysować i wprawiać moje rysunki w ruch.. to jest takie fascynujące i uważam , że jestem w tym naprawde dobra.. wiem że to brzmi jakbym się przechwalała ale poprostu jestem zadowolona z tego, ile pracy i serca wkładam w te filmy i podoba mi się wynik mojej pracy.. No więc zeszłam na dół i zastałam tam mamę, w piżamie podobnej do mojej, smażącą omlety... to była nasza tradycja. Rano w niedziele mama robiła omlety, a ja ubijałam bitą śmietanę i dekorowałam nią oraz owocami placuszki...Na koniec po krótkiej modlitwie zjadałyśmy ze smakiem po 3 omleciki popijając herbatą z cytryną i imbirem... Zawsze podczas tego posiłku obowiązywał zakaz kłamania i mogłam się pytać o co chciałam i na odwrót: mama mogła pytać się mnie o wszystko. Był tylko jeden zakazany temat : tata... a to o niego zawsze chciałam pytać. No cóż.. Po śniadaniu wypiłyśmy po filiżance kawy i zjadłyśmy ciasteczka pieguski. To wszystko zajeło nam czas do godziny 10:47, łącznie ze zmywaniem naczyń i sprzątaniu po posiłku.. teraz musiałam przygotować się na wyjście do kościoła. Tak jestem wierząca i nie wstydzę się tego. Włożyłam kremową, koronkową sukienkę do kolan z długim rękawem, włosy zaplotłam w grubego kłosa, założyłam białe baleriny na lekkim obcasie a przez ramie przewiesiłam torebke... byłam gotowa.Weszłam do czarnego BMW mamy który ruszył z piskiem opon.
_________________________________
Po kościele poszłyśmy z mamą do"HOME CAFE"... ja zamówiłam deser z białej czekolady, musu truskawkowego, który był dekorowany listkiem mięty, a mama wzięła kawe latte z podwójnymi lodami i popruszoną wiórkami białej czekolady. W tej kofejce są naprawde dobre desery i nie takie drogie... ponadto dziś pracowała Kate, moja najlepsza przyjaciółka. Jest piękna: ma włosy w kolorze ciemnego blondi kaskadami opadające na plecy, jest szczupła i wysoka , jej szarym tęczówkom nie potrafi się oprzeć żaden chłopak, ma pełne , malinowe usta i delikatnie zarysowane kości policzkowe... powitała mnie uściskiem, a mojej mamie przybiła żółwika. Po deserze wróciłyśmy do domu zabierając ze sobą Kate.. Później wszystkie w trójkę oglądnęłyśmy "Wielką szóstkę", czyli naszą ulubioną kreskówkę, zajadając się popcornem... i zalewając się łzami w momęcie :
a) śmierci Tadashiego
b) wyjęcia karty medycznej z serca Baymaxa..
Mama gdzieś wyszła a ja i Kate zostałyśmy same...
_________________________________ 17. 10. 2016, niedziela, godz 22:32
Od: debil
Hej slonko 😙
Do: debil
Ugh... przestań idioto. Nie wysyłaj mi całusków i nie nazywaj mnie tak.
Od: debil
Dlaczego? .... slonko?
Do: debil
Bo tak... nie masz czegoś do roboty?
Od: debil
Oprócz tej dziewczyny przytulającej się do mnie na filmie..? Nie..
Auć... to zabolało. Nie wiem czemu ale zabolało. Odłożyłam komórke i ruszyłam dupe do kuchni.. wziełam białą czekoladę i najbardziej kaloryczne lody jakie miałam
następnie usiadłam przed telewizorem, otworzyłam pudełko lodów, wzięłam największą łyżkę jaką miałam i przegryzając wielkimi kęsami białej czekolady zaczęłam pożerać słodycze.. włączyłam komedie "Kac Vegas" i zasnęłam.
Szłam między dwoma górami jedną stromą i kamienistą drugą zieloną i łagodną... szłam i szłam a góry zdawały się na mnie patrzeć.. nagle zobaczyłam czyjeś oczy w oddali. To był kot; śliczny czarny kot, nie pewnie do mnie podszedł i nie ufnie obwąchał mnie w końcu dał się pogłaskać... i wtedy góry się zawaliły...
Z wrzaskiem zerwałam się z kanapy.. od łez miałam całe mokre policzki..
- Dziecko nic ci nie jest- ze swojego pokoju wypadła mama (to w salonie obok jej pokoju oglondałam film).. na twarzy miała jakąś zieloną maź na nosie plaster i ogólnie wyglądała jak zaspana wiedźma z kreskówek... w ręce trzymała termometr.
- Wszystko dobrze mamo- zapewniłam ją.
-Mimo to zmierzę Ci temperaturę..
_________________________________ No to tak: sen NIE był żadną metaforą to poprostu oznaka gorączki i tyle nie spodziewajcie sie ze to bedzie przyszłoś naszej kochanej Fry.. o nie nie. Ja wam przyszlosci wróżyc nie bede... Buziaczki😙
Arbuzik x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro