#10 Mam Cię DOŚĆ
- Franchesko Elizabeth Cooper- usłyszałam za sobą głos Kate- Czy mogę wiedzieć gdzie się podziewałaś wczoraj wieczorem? Twoja rodzona matka nie wiedziała gdzie jesteś! Gdzieżeś się wymknęła?!
- Ja byłam u...
- U...?
- Josh'a - zarumieniłam się.
Kate chyba chciała coś odpowiedzieć, ale zadzwonił dzwonek. No to zaczynamy maraton.
_________________________________
Na treningu Harper był trochę jakby przytłymiony i smutny nie odzywałam się do niego ani on do mnie, korzystała z tego Kate która za wszelką cenę próbowała ściągnąć na siebie uwagę mojego przyjaciela, jeżeli jeszcze moge go tak nazywać. Ale Josh odpowiadal tylko monosylabami i wydawał krótkie polecenia. Cholernie się na nim zawiodłam, myślałam, że jest moim przyjacielem, a on zburzył, zrujnował i zniweczył wszystkie moje plany i postanowienia. Zniszczył moją wizję pierwszego pocałunku. To miał być pocałunek z kimś kogo kocham a nie z moim przyjacielem... Ugh.. dodatkowo rozwsieczyła mnie myśl , że w głębi duszy mi się podobało. Ale wmawiałam sobie, że było okropnie. Byłam zła sama na siebie, że oddałam pocałunek, mogłam go odepchnąć, zacisnąć usta, COKOLWIEK. Ale ja musiałam kurde oddać .
- Jeszcze jedno!! Jutro Ellen urządza imprezę. Może wpadniesz?- Kate uwodzicielsko odrzuciła włosy do tyłu, ale trener nawet na nią nie spojżał.
- Raczej nie- uśmiechnął się sztucznie. Mojej przyjaciółce zrzedła mina. Ale prędko zamaskowała to uroczym (tak wiem , że nadużywam tego określenia) uśmiechem.
-W takim razie zostawię ci numer i jakbyś jednak znalazł czas to zadzwoń- wciąż się uśmiechała.
- Nie mam ochoty OKEY?! Przestań się mnie doczepiać! Mam cię DOŚĆ- nie wytrzymał Josh i wszystkie emocje ostatnich godzin wlał w te pełne jadu słowa.
- Dobrze... rozumiem. Nie obchodzę cię, przepraszam- ostatnie wyrazy mówiła już przez łzy.. nie umiała zamaskować tego bólu który sprawiły jej te słowa. Wybiegła z siłowni.
- Zadowolony? Tego właśnie chciałeś!?- wrzasnęłam do niego.
- Nie moja wina, że twoja pusta przyjaciółeczka się do mnie docze- dałam mu z liścia zanim skończył.
- Nikomu nie pozwolę nazywać Katelin "pustą"! Chrzań się egoisto- wystawiłam mu środkowego palca i wybiegłam za moją przyjaciółką.
Zastałam ją zapłakaną w damskiej toalecie. Twarz miała czerwoną od emocji, po jej policzkach spływały łzy, a maskara rozmazała jej się po całej twarzy.. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam..
- Czemu płaczesz przez takiego debila?- szepnęłam. Willson pokręciła głową.
- Ty nic nie rozumiesz prawda? - zapytała.
- Nic a nic
- Bo ja coś do niego czuję- zatkało mnie. Teraz poczułam jeszcze większe wyrzuty sumienia.
- Och... Kate. A co Justinem?
- Ja.. ja nie wiem. Teraz już nic nie wiem.- załkała a po moim policzku spłyneła pojedyncza łza. Szybko ją otarłam bo nie chciałam aby przyjaciółka ją zauważyła, musiałam być silna, przynajmniej przy niej.
_________________________________
Od: Nieznany
Przepraszam 😳
Do: Nieznany
Ktoś ty?
Od: Nieznany
Największy idiota i egoista jakiego znasz.
Do: Nieznany
Josh?
Od: Nieznany
Ychy...
Do: Josh
Przeproś Kate idioto.. ja nie mam Ci czego wybaczać. To ją zraniłeś
Wyłączyłam komórkę miałam nadzieję, że to wszystko się jakoś ułoży. Tymczasem miałam inne zmartwienia, musiałam wrócić do domu gdzie czekała moja matka, na samą myśl mój żołądek zrobił fikołka i skoczył mi do gardła. Mój dom znajdował na się na ulicy "Sapper", pełno było na niej bogatych, dużych domów, nie brakowało także kawiarni i sklepów. Mimo to nie znalazłam tu sobie przyjaciół, ani nawet znajomych.. bo tutejsze dzieciaki były rozpuszczone i zapatrzone w siebie,w dodatku całe popołudnia spędzały na internecie więc raczej rzadko je spotykałam... Nie lubiłam tej pustki na ulicy i grobowej, zakłocanej tylko dźwiękami samochodów ciszy, ani gburowatych, obrzydliwie bogatych mieszkańców. Szłam szeroką, dwupasmówką i wstąpiłam do kilku sklepów i choć nic nie kupiłam to dodatkowo opóźniłam powrót do domu. W końcu gdy nie miałam już gdzie się zatrzymać jak najwolniej ruszyłam w stronę domu. Przed wejściem wziełam głeboki oddech po czym wcisnęłam klamkę i pchnęłam, ciężkie mahoniowe drzwi, ale one nie ustąpiły.
"Nie wierze- pomyślałam- muszę zadzwonić do mamy"
Wybrałam numer i już miałam dzwonić gdy drzwi się otworzyły stała w nich moja mama.. Albo to co kiedyś nią było; mama zwykle uczesana w koka, miała na głowie gniazdo, niebieskie oczy tępo się we mnie wpatrywały, była zgarbiona , chociaż nacodzień prostowała się jak struna. Mama zawsze elegancko się ubierała, wtedy miała na sobie popaprane dresy. Moja mama nigdy nie piła, a osoba stojąca przedemną trzymała w ręce do połowy pełną butelkę wódki.
- No i gdzie byłaś gówniaro-MOJA mama nigdy mnie tak nie nazywała. To jak mnie określiła wstrząsneło mną do tego stopnia, że stałam jak wmurowana, a po moim policzku spłyneła samotna łezka, która osiadła na czubku mojego nosa i skapnęła na panele, a idealna cisza sprawiła, że usłyszałam delikatne "kap".
- I czego ryczysz smarkulo- powiedziała- właź do środka.
- Mamo- wyszeptałam cicho.
- Głucha jesteś?! WŁAŹ!- wkurzyła się. Posłusznie weszłam do domu. Zmarszczyłam nos gdy ostry fetor dodarł do moich nozdrzy.
I widok salonu wywołał u mnie kolejny wtrząs: na podłodze kanapie i właściwie wszędzie walały się śmieci i butelki po alkocholu, na podłodze leżało kilka rozbitych szklanek i talerzy, których moja rodzicielka nawet nie próbowała sprzątnąć, a między odłamkami szkła znalazłam coś przez co łzy zaczęły mi lecieć z oczu strumieniami. To był mój rysunek, który narysowałam dla mamy w przedszkolu, ten który dałam jej gdy mnie totalnie olewała. Był rozdarty na pół....Mówiła, że to dla niej najważniejsza rzecz na świecie, że nigdy się z nim nie rozstanie.
- Jak mogłaś to zrobić?! -mój żal przerodził się w wściekłość. Wstałam,otarłam łzy z policzków- dlaczego? Mamo, dlaczego?!
- Stul pysk dzieciaku- powiedziała bełkotliwym głosem, a ja miałam wrażenie, że jest bliska omdlenia. Mimo to pokręciłam głową dlalej nie dowierzając i ruszyłam do pokoju.
- Nie skoń...- nie dokończyła, a ja usłyszałam gruchot waloncego się na podłogę ciała kobiety.
- MAMO!- z mojej piersi wydarł się wrzask i mimo tego wszystkiego co mi zrobiła w ciągu ostatnich dni zbiegłam na dół i na widok leżacej mamy zaczęłam histerycznie zanosić się płaczem. Drżącą ręką wybrałam numer na pogotowie.
_________________________________
- Co jej jest?- mamę wieźli do sali operacyjnej. A ja płakałam i wrzeszczałam. Do szpitala podwiózł mnie tata Kate, do której zadzwoniłam zaraz po zdarzeniu.
- Musi pani poczekać- jedna z pielęgniarek delikatnie odepchnęła mnie od łóżka na kółkach, na którym wieziono moją rodzicielkę. Drzwi się zamknęły, zaczęłam znów płakać i bezsilnie opadłam na niebieskie, plastikowe krzesełko, a obok mnie usiadła Kate. Na jej policzkach widziałam ślady łez i choć nie pokazywała tego wiedziałam, że cierpi. Mama często z nią rozmawiała, wychodziłyśmy razem z nią na kawę, do kina, na zakupy... w każdy piatek oglądałyśmy w trójkę filmy.. ale moja przyjaciółka wiedziała, że teraz to ona musi być dla mnie wsparciem , a nie ja dla niej. Była dla mnie jak siostra.
_________________________________
Każda minuta zdawała się być godziną. Każda sekunda ciągnęła się w nieskończoność. Nie pomogły kojące słowa, przytulasy Kate, sławne dowcipy pana Willson, ani nawet muzyka która zwykle zagłuszała ból i rozpacz.
- Dlaczego?- zapłakałam.
- Dlaczego co?- zapytała łagodnie moja przyjaciółka.
- Dlaczego ja?! Kate nie rozumiesz to wszystko moja wina... to ja jestem najbardziej egoistyczną suką tego świata!!!- wykrzyczałam to co tłumiłam w sobie od dwóch dni. Blondynka mocno mnie przytuliła.
- Nigdy tak nie myśl- zapłakałyśmy teraz razem. Słone łzy Willson wsiąkały w moje włosy a moje moczyły jej bluzę.
- Dziękuję: wyszeptałam i wycieńczona płaczem odpłynełam do krainy Morfeusza.
_________________________________
Woow... 1175 słów. Mój osobisty rekord. Ale się wzruszyłam przy tym rozdziale. Prawie sie poryczalam😢.. dobra bay
Arbuzik x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro