Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Przed lekcjami wstąpiłam do znajdującej się blisko szkoły kawiarenki- Green Tea Deli. Zamówiłam tosty francuskie i czekając na przyjście kelnera zabrałam się za czytanie Smoczej Straży- kontynuacji Baśnioboru (wciąż się zastanawiam dlaczego w Empiku umiejscowiona jest na półce dla dzieci do 12 lat. Phi.). Włożyłam na uszy  słuchawki i zagłębiłam się w lekturze. Nie zauważyłam nawet, gdy kelner przyniósł mi śniadanie. Zwróciłam na to uwagę dopiero gdy do moich nozdrzy dotarł cudowny zapach topionego sera. W niecałą minutę spałaszowałam wszystkie trzy tosty.  Obsługujący mnie chłopak patrzył z lekkim zdenerwowaniem, jakby właśnie obliczał ryzyko zjedzenia przeze mnie serwetek i obrusu.  Uśmiechnęłam się do siebie, zapłaciłam i wyszłam. Od szkoły dzieliło mnie dokładnie 23 sekundy piosenki White Rabbit. Z słuchawkami na uszach weszłam do (na razie) pustej szkoły i zaczęłam przetrzepywać torbę w poszukiwaniu karteczki z numerem szafki. Zdałam sobie sprawę, że zatrzymałam się na środku przejścia dopiero gdy ktoś na mnie wpadł. 
Obróciłam się jak oparzona i zobaczyłam wysoką brunetkę. Westchnęłam z frustracją i zdjęłam słuchawki.
- Co ty ślepa jesteś, czy co?- warknęłam, zła, że nie wpadł na mnie jakiś przystojny chłopak, niczym w romansie, którymi faszerowała mnie moja mama.
- To nie ja stoję na środku przejścia- odgryzła się i wyminęła mnie. Stałam chwilę skołowana, no bo: Hej! To do mnie należy ostatnie słowo!.... Włożyłam ponownie słuchawki i ruszyłam w stronę szafek.  Na szczęście, w przeciwieństwie do mamy,  mam głowę na karku i byłam tu już wcześniej, żeby poogarniać gdzie co jest. Bez problemu  znalazłam swoją szafkę i włożyłam do niej książki oraz zeszyty. W torbie zostawiłam tylko piórnik oraz rzeczy do biologii i zaczęłam szukać planu lekcji. Przeglądnęłam kieszenie i podręczniki z chemii, do których (jak mi się wydawało) włożyłam plan. Nic. Zdenerwowana wyrzuciłam zawartość swojej szafki na podłogę i zaczęłam sprawdzać w torbie i innych książkach. W tej chwili zadzwonił dzwonek i przez drzwi weszła grupka ciemno-włosych dziewczyn, chyba z Chin. Korytarze stopniowo zapełniały się ludźmi, a ja coraz bardziej gorączkowo przetrząsałam swoje rzeczy.  Nagle przechodzący obok mnie chłopak kopnął mój zeszyt z matematyki.
-Hej! Uważaj może trochę- krzyknęłam i zaczęłam z się podnosić w celu odzyskania mojej własności, ale zanim się zdążyłam wstać, ta perfidna forma życia zrobiła to za mnie.
-Przepraszam- powiedział podając mi zeszyt- nie chciałem. Rany, pierwszy dzień w nowej szkole, a ja już robię sobie wrogów. Przepraszam, napra...-w tym momencie wybuchnęłam śmiechem. chłopak odrapał się z zakłopotaniem po karku- może jakoś ci pomóc, albo coś?- powiedział gdy udało mi się opanować napad, a po śmiechu została mi już tylko czkawka.
-Właściwie to szukałam planu lekcji, gdzieś go posiałam, a nie wiem w której sali mam lekcję- powiedziałam ładując książki do szafki.
-A do jakiej klasy chodzisz?
- Pierwszej D. A ty?- szybko zatrzasnęłam drzwiczki, zanim moje rzeczy wysypały się na podłogę i poprawiłam okulary, które zsuwały mi się z nosa.
- Ja też- rozpromienił się- tak wogóle, to jestem Daniel.
- Sandra. To sprawdzisz ten plan lekcji?- pospieszyłam go. Zerknął na mnie jakby z przestrachem i zaczął nerwowo przetrząsać plecak. Po chwili triumfalnie wyciągnął z niego zmiętą kartkę. 
- Sala 223- odczytał pochylając się nad planem.
- CO?!- przeraziłam się- przecież to na drugim końcu szkoły! Mamy tylko 4 minuty! 
- Spokojnie, to nasz pierwszy dzień w szkole- wzruszył ramionami- na pewno zrozumieją, że się tu nie orientujemy.
-SPOKOJNIE?! Jest pierwszy dzień szkoły, a pierwsze wrażenie jest bardzo ważne- zaczęłam biec w (chyba) dobrym kierunku, nie sprawdzając czy Daniel jest za mną. Po kilku minutach musiałam zwolnić ze względu na okropną kolkę. Powiedzmy sobie szczerze: moja kondycja jest po prostu cudowna. Na zakręcie musiałam oczywiście (dla zasady) potknąć się o własne nogi i wyrżnąć centralnie na jakąś dziewczynę. Syknęłam i sprawdziłam, czy nie połamałam kości, ani nie rozbiłam telefonu. Serio, z tym gównem trzeba się obchodzić jak z jajkiem.
- No to jesteśmy kwita- powiedziała z dziwnym akcentem, to ona wpadła na mnie w drzwiach.
- Ta...- mruknęłam skołowana. W tej chwili dobiegł do nas Daniel, najwyraźniej nie tylko ja mogę się pochwalić niezbyt dobrą kondycją. 

- Ale pędzisz- wydyszał i właśnie w tym momencie zadzwoniła dzwonek. Poderwałam się przerażona i zaczęłam znowu biec. Wparowałam do klasy w chwili, gdy nauczycielka wyczytywała moje nazwisko.
-Jestem- wydarłam się w progu.
-Słyszę- mruknęła kobieta- jeszcze nie ogłuchłam, ale jeżeli będziesz tak krzyczeć to niebawem może to nastąpić- dodała sarkastycznie. Zarumieniłam się, zastanawiam się tylko czy ze złości, wstydu, czy też przez to, że Daniel, który z pełną prędkością wbił do klasy i walnął we mnie pozbawiając równowagi. Runęliśmy oboje na podłogę, ściągając na siebie uwagę całej klasy i wywołując chichot. Nienawidzę tego gościa.



ELO! ELO! 3 2 0! LAMA! HAHAHAHAHAHAH! BUHAHAHAHAHAHAHAH... to nie ja.... Dobra to jest wery normalne xD No to ogln mam kooooonkursy i sięęęęęęęęęęęęę uczęęęęęęęęęęęę i masakracjaaaaaaaaaaaaaaa i jużżżżżżżżżżżżżżżżż mi odbijaaaaaaaaaaaa......... Wgl wielbcie mnie za ten rozdział, bo piszę go już od miesiąca, a i tak ma tylko 795 słów :(( xD

BUZI XXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro