Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

xPart1x

Nadzieja.

Znów czuję tę cholerną nadzieję, że się uda.

Nadzieję na to, że tym razem on nie wywinie się tak łatwo.

Siedzę schowany w krzakach i odgarniam gałęzie sprzed pola widzenia, aby dokładnie obserwować to, co zaraz się wydarzy.

Musi się wydarzyć.

Musi się wreszcie udać.

Syczę, kiedy kolce wbijają się w moją skórę, ale nie wykonuję żadnego gwałtownego ruchu, aby się nie zdradzić.

Widzę go.

Widzę, jak wychodzi zza rogu z tym swoim uśmieszkiem.

Idzie z kimś pod rękę, wszystko spowija jednak szata mroku, więc nie dostrzegam, kto to może być.

Wysuwam mozolnie z kieszeni telefon, nie spuszczając z nich ani na sekundę wzroku.

Odblokowuję go i puszczam sygnał do siedzącego w samochodzie Caluma.

Chłopak o azjatyckiej urodzie kiwa głową i odpala czarne Audi.

Na moje usta wypływa półuśmiech.

Nareszcie wszystko dobiegnie końca.

Luke umrze i nic nas nie powstrzyma.

Jeszcze tylko chwila...

Minuta, dosłownie kilkadziesiąt sekund.

Nie będę musiał długo czekać.

Powstrzymuję śmiech, który ciśnie mi się na usta.

Luke jest coraz bliżej, a u jego boku znajduje się jakaś dziewczyna.

Nie chcę, by zginęła, ale nie widzę innego wyjścia.

Jej blond włosy odznaczają się na tle mroku.

Nagle do moich uszu dociera śmiech, jej wdzięczny śmiech, mile przeszywający nocną ciszę.

Nie, to nie może być Alex.

Błagam, niech to będzie tylko głupi żart, przywidzenie...

Widzę, jak Calum zmierza prędko w ich stronę i w ostatnim momencie opuszczam kryjówkę, wybiegając na ulicę.

Odpycham ich z całej siły i upadam na chodnik. Słyszę nad sobą pisk opon i zaciskam oczy, modląc się w duchu, by nic się nie stało.

Nie teraz, nie teraz, błagam, nie teraz!

Znowu wszystko się spieprzyło.

To nie tak miało być!

On miał umrzeć, bez naocznych świadków, nie Alex, tylko nie Alex...

Do moich uszu docierają jeszcze krzyki przerażenia.

Czuję ich ból, rozsadzający od wewnątrz moją głowę, pulsujący w niej niemiłosiernie.

Czuję ich panikę, która drażni moje nozdrza.

Czuję ich ogromne zaskoczenie.

Czuję ich nienawiść, rozsadzającą moją czaszkę i raniącą dogłębnie.

Ich?

A może wręcz przeciwnie: moją?

Krew pulsuje mocno w moich żyłach, jakby chcąc je rozerwać i skończyć wreszcie moje marne istnienie.

Pragnę zasnąć i już nigdy się nie obudzić.

Wiem jednak, że to niemożliwe i bezsensowne.

Rywalizacja nie dobiegła jeszcze końca; poddanie się będzie oznaką słabości.

I jeszcze moja głowa.

Boli, tak cholernie boli.

Zupełnie, jakby kości czaszki pękły.

Zaciskam zęby i wyję z bólu.

Diagnoza: wstrząśnienie mózgu.

_____________________________________________________________________________

Witajcie, misie! <3

Więc startujemy z nowym ff, pierwszy w moim życiu bromance lub coś w tym stylu. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i chętnie przeczytacie kolejne części ^^ Zostawcie jakiś znak po sobie, jeśli chcecie kontynuację <3

To oby do następnego, kochani! xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro