Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział trzynasty

Cross usiadł przy stole, cały się trzęsąc. Minęły już godziny od czasu, gdy pod czujnym okiem Nightmare'a wypełniał swoje "pierwsze zadanie", zdążył już zmyć z siebie pył, ale nadal nie mógł się uspokoić. Zabijanie potworów to jedno, ale zabijanie ich w taki sposób, w jaki zmuszony został to zrobić to już coś zupełnie innego. Nadal miał przed oczami Sansa z tamtego AU, jego oczy pełne bólu... Oczy tak podobne do tych, które tyle razy widział w lustrze. Czy torturowanie innej wersji siebie było torturowaniem samego siebie? Czy to jakiś szalony sposób na karanie samego siebie? Bo właśnie tak się czuł. Złamał innego siebie, a jednocześnie w nim coś pękło.

Huk gwałtownie postawionego przed nim kubka sprawił, że aż podskoczył. Podniósł szybko głowę i napotkał spojrzenie Nightmare'a. Odruchowo spróbował się cofnąć, jednak tylne nogi krzesła zablokowały się na wystającej ponad poziom podłogi desce, przez co krzesło się niebezpiecznie przechyliło razem z Crossem. Szkielet przewróciłby się razem z krzesłem, gdyby Nightmare nie przytrzymał krzesła macką i nie ustawił go z powrotem na miejscu.

-uważaj. Z połamaną czaszką na nic mi się nie przydasz- skomentował Nightmare, po czym usiadł naprzeciwko Crossa.

Cross skinął głową. Mimo, iż nienawidził tego, co zrobił kilka godzin temu, już wolał to od strzaskanej na kawałki czaszki. Spojrzał na Nightmare'a. Ten siedział spokojnie co jakiś czas pijąc ze zwykłego, szarego kubka. Po zapachu unoszącym się w kuchni Cross poznał, iż jest to kawa. Przeniósł wzrok na kubek, który postawił przed nim Nightmare. Było w nim kakao. Zwykłe, ciemne kakao.

-nie jest zatrute- usłyszał głos Nightmare'a. Podniósł wzrok znad kubka, patrząc na siedzącego przed nim potwora- wypij, zanim wystygnie- dodał po chwili szkielet z mackami.

Cross niepewnie podniósł kubek i napił się. Kakao było ciepłe, ale nie gorące. Czuć było w nim czekoladę, nie było jednym z tych wyrobów kakaopodobnych, gdzie jest więcej cukru niż czekolady.

-bardzo dobre - powiedział niepewnie Cross.

Nightmare w odpowiedzi tylko skinął lekko głową, w milczeniu przyjmując komplement.

-czy... czy tak będzie codziennie?- zapytał Cross, myśląc o swoim "zadaniu".

Nightmare pokręcił głową.

-nie codziennie, co kilka dni. Na razie musimy obserwować sytuację po naszej dzisiejszej akcji. Musimy sprawdzić jak multiversum to przyjmie, czy ktokolwiek zwróci na to uwagę, czy będą po prostu czekać na reset, czy jednak podejmą jakieś działania, czy Ink będzie podejrzewał nas, czy po prostu uzna, że to robota Errora...

-Errora?- zapytał Cross.

-biega po multiversum i niszczy co popadnie- wyjaśnił Nightmare - uważa, iż znaczy w multiversum więcej niż znaczy naprawdę, zbyt dumny, by wyszło mu to na dobre. Kiedyś jego duma go zgubi. Nie umie odpuścić i nie przyjmuje do wiadomości porażki. Nie wie, kiedy należy stać i patrzeć, a kiedy ruszyć do walki.

-wiele o nim wiesz- rzekł Cross.

-wiem tyle, ile zaobserwowałem. O tobie też wiem wiele. Boisz się tego, do czego niedawno się okazało, że jesteś zdolny. Boisz się także, że znowu wylądujesz sam w tamtej pustce, dlatego nie mówisz mi tego, że nie chcesz znowu krzywdzić innych w taki sposób. Obserwowałem cię, Cross. Wiem, że nie chciałeś tego robić, a jednak to zrobiłeś. Jesteś zdolny do skrzywdzenia potworów w okrutny sposób. Kiedyś do tego przywykniesz i nie będzie cię to już bolało.

Cross zacisnął dłonie na kubku. Nightmare miał rację, bał się tego, co zrobił, bał się samego siebie. Ale nie przyzna się do tego na głos. Wtedy to potwierdzi i jego strach stanie się czymś prawdziwym, namacalnym.

Nightmare wypił resztkę kawy, po czym wstał, podszedł do zlewu i umył kubek. Nie pokazywał tego w nawet najmniejszy sposób, ale cieszył go strach Crossa, dawał mu on siłę. Głównie z tego powodu kazał mu to wszystko zrobić, zamiast zająć się tym samemu. Wiedział, że na Crossie się to odciśnie, i to bardzo mocno, a jemu było to na rękę.

Spojrzał na szkielet siedzący przy stole. Widział i czuł, że Cross jest zagubiony, to wszystko było dla niego nowe i trochę straszne. Kiedy tak siedział z oczami utkwionymi w oddali, patrząc na coś, co tylko on mógł zobaczyć i ściskając w dłoniach kubek z kakao przypominał mu kogoś.

Nightmare potrząsnął głową. Nie mógł o tym myśleć. Ani teraz, ani nigdy więcej. A już na pewno nie powinien myśleć tak o osobie, która była tylko jego przenośną baterią i narzędziem do zdobywania negatywności.

Szybkim krokiem wyszedł z kuchni. Musiał jeszcze ustalić plan na następny dzień. To, że nie będą niszczyć mieszkańców innych AU nie znaczyło, że będą siedzieć bezczynnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro