Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwunasty

Cross rozejrzał się. Otaczały ich fioletowe mury. Słyszał o AU i wiele o nich czytał w książkach z biblioteki w zamku, ale pierwszy raz był w jakimś świecie innym niż jego i ten, w którym aktualnie mieszkał. Był też w białej pustce, ale ciężko było nazwać ją światem. Świat to coś więcej niż pustka, by można było nazwać coś światem musi się tam coś znajdować.

Potrząsnął głową odganiając myśli. Musiał się skupić, zaraz miało się zacząć jego pierwsze zadanie. Spojrzał na Nightmare'a oczekując na instrukcje.

-zabij wszystkich. Ale tak, by skrzywdzić ich jak najbardziej. Im więcej negatywnej energii tym lepiej.- powiedział Nightmare, patrząc w dal, jakby widział coś więcej niż ściany z fioletowej cegły- tutejszego Sansa oszczędź. Wrócę później, może dożyjesz tego czasu. Nie daj się zabić, nie mam ochoty znowu szukać kogoś na to miejsce. Jakoś nikt do tej pory nie przetrwał pierwszego zadania...- z tymi słowy Nightmare zniknął.

Cross wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się Nightmare. Jak to nikt nie przetrwał pierwszego zadania? Ile osób było przed nim? Czy to zawsze było to samo zadanie? Czy wszyscy zginęli w tym AU? I czy byli słabsi czy silniejsi od niego?

W jego dłoni pojawił się nóż. Nie zamierzał dać się łatwo zabić. A jeżeli ma zginąć, zamierzał zabrać ze sobą na tamten świat jak najwięcej potworów. Wiedział, że nie jest osobą, którą łatwo zabić. Ale wiedział też, że zawsze znajdzie się ktoś silniejszy od niego.

Ruszył przed siebie, rozglądając się wokół. Bez trudu zabijał napotkane po drodze potwory. Na razie nikt nie był dla niego wyzwaniem. Wiedział, że najtrudniejsze dopiero przed nim, ale powoli się rozluźniał. Zdobywał LOVE, więc był coraz silniejszy, a co za tym szło, coraz trudniej byłoby komuś go pokonać.

Po dłuższym czasie był cały brudny od pyłu. Dotarł do domu na końcu Ruin. Zdziwił się, że do tej pory nie spotkał jego mieszkańca. Wcześniej czytał wystarczająco wiele by wiedzieć, że powinien spotkać osobę mieszkającą w tym domu już dawno. Był to typowy wśród dużej części AU schemat.

Ostrożnie wszedł do środka, spodziewając się pułapki. Jednak nic się nie stało. Rozejrzał się. Na pierwszy rzut oka widać było, że ktoś tu mieszka. Zaczął sprawdzać pomieszczenia w domu. Na stole w kuchni była jeszcze ciepła szarlotka, a szata niedbale rzucona na łóżko w sypialni wskazywała, że mieszka tu Toriel.

Cross zszedł schodami w dół. Ruszył korytarzem i dotarł do drzwi będących wyjściem z ruin. Leżała przy nich kupka pyłu przykryta taką samą szatą jak ta co leżała na łóżku. Ktoś był tu przed nim.

-nie zajęło ci to długo- Cross usłyszał za sobą znajomy głos.

-Nightmare?- powiedział Cross i odwrócił się. Nikogo tam nie było.

Nagle z jednego z cieni na ścianie wyszła postać z mackami. Wpatrywała się w Crossa z niezadowoleniem w jedynym widocznym oku. Cross powoli wypuścił powietrze. Nawet nie wiedział, kiedy wstrzymał oddech.

-nie rób tak więcej- rzekł Cross- wystraszyłeś mnie.

Nightmare spojrzał na niego krzywo.

-będę straszyć kogo chcę.- odparł Nightmare- poza tym zawiodłeś mnie. Miałeś zabić wszystkich, ale tak, by jak najdłużej cierpieli, a nie skosić ich jak kosiarka chwasty. Musiałem sam się tym zająć- Nightmare pokazał kupkę pyłu- ukradkiem zabijałem człowieka, gdy walczył z Toriel. Myślała, że to ona go zabiła. Za każdym razem. W końcu człowiek stwierdził, że nie ma innej opcji by przejść, niż zabicie jej. Tak się to robi, Cross.

Cross spojrzał na Nightmare'a zaskoczony.

-ty jesteś szalony....- powiedział cicho Cross.

Nightmare spojrzał na niego ze złością i uderzył go otwartą dłonią w policzek. Cross skrzywił się.

-nigdy nie nazywaj mnie szalonym- powiedział powoli i cicho Nightmare.

Cross nagle poczuł irracjonalny strach. Nie wiedział, skąd się w nim zrodził, ale cały czas wzrastał. Chciał się cofnąć, odwrócić wzrok, ale jakby wrósł w ziemię. Ze strachu nie mógł się ruszyć.

Nagle cały strach zniknął, jakby nigdy nie istniał. Cross potrząsnął głową, próbując pozbyć się resztek nieprzyjemnego uczucia.

-kim ty jesteś?- zapytał Cross.

-kimś, z kim nie chcesz zadzierać- odparł Nightmare i jednym ruchem macek zniszczył drzwi od ruin, po czym ruszył w stronę Snowdin. Cross szedł kilka kroków za nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro