Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20, czyli nic w życiu nie jest łatwe

- Żartujesz, prawda? - spytał Magnus po raz setny.

- Niby czemu miałbym żartować?

Magnus z braku sił opadł na kanapę. Nie mógł uwierzyć, że nie ma innego wyjścia. Zdjęcie runy wiąże się z śmiercią Vic, a zostawienie jej będzie męczarnią dla dziewczyny. Mimo to, że ostateczna decyzja należała do niej, czarownik nie mógł się z tym pogodzić. Victoria była dla niego jak młodsza siostra, która się zajmował. Myśl o tym, że jej nie będzie, była przygnębiająca, a nawet gorsza.

- Ale nic się nie da zrobić? - Alec wyglądał na zaniepokojonego.

Czarownica pokręciła głową.

- Nie. Nie powiedziałam wam jeszcze o czymś. Kiedy mnie już nie będzie i wybije północ, klątwa sprawi, że zapomnicie o mnie. Na zawsze. Każde wspomnienie, każde zdarzenie. Wszystko zniknie, jakbym nigdy nie istniała.

- Dramatyzujesz - stwierdził Jace - To nie jest możliwe.

- Po co miałabym to robić?

- Sprawdzałam w wszystkich książkach związanych z klątwami. Nigdzie nie możliwości złamania uroku, którą rzucił taki demon.

- Więc, zapomnimy o tobie? - Isabelle spytała.

- Nie tylko. Zapomnimy też o ostatnim tygodniu. O wszystkim co się wydarzyło - odpowiedział Alec, rozumiejąc, że straci osobę na której mu zależy i to nie z jego winy.

Zapomni o tym, co zrobił. Jak bardzo się zmienił. Że prawdopodobnie znalazł miłość, ale nigdy się o tym nie przekona.

***

- Ile minęło od ich wyjścia?

- Dwie godziny.

- Ile mogą go szukać?

Maryse chodziła od ściany do ściany w obawie o najgorsze. Zdawała sobie sprawę z tego, że Nefilim są prawie dorośli, ale wiedziała, co osoby w tym wieku mogą się wplątać. Matczyny instynkt brał w tej sprawie górę.

- Maryse, nic im nie jest. Pewnie poszli coś jeść, dlatego tak długo ich nie ma.

- Obyś miał rację.

***

Według różnych źródeł Nocni Łowcy i Podziemni się nie lubią. Jeśli im wierzyć, trójka Nefilim i dwoje czarowników musiało dziwnie wyglądać w restauracji, gdzie przychodziły głównie Podziemni. Po dołującym monologu Victorii, uznali że najlepiej będzie się myśleć przy jedzeniu, bo czemu by nie. Cała piątka zdawała sobie sprawę z tego jaka wagę na ta sytuacja. W końcu ciężko jest się pogodzić ze śmiercią, nie ważne czyją. W pewnym sensie wszyscy byli za dziewczynę odpowiedzialni. Dla Magnusa była jak siostra, dzięki pomysłowi Jace'a i Isabelle poszli na imprezę, gdzie Vic ich uratowała, a Alec bardzo się wkręcił w pomóc z usunięciem runy. Kto by się spodziewał, że sprawa przybierze niekorzystny obrót spraw. Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji, a na najmniej opłakaną w skutkach zgadzała się tylko Victoria, ale też tylko na początku.

- Ale...

-  Nie ma żadnego ale. Nie zrobisz tego - odpowiedział jej Magnus - Nie chce o tobie zapomnieć.

- Porozmawiaj z ojcem. Może on znajdzie jakiś pomysł. A nie czekaj, nie zrobisz tego, bo go nienawidzisz - prychnęła Vic, wiedząc że porusza drażliwy temat. Zdawała sobie sprawę z tego, kim jest ojciec Magnusa i myśl o tym, że faktycznie mieliby porozmawiać w tej sprawie przyprawiała ją o dreszcze.

Czarownik przewrócił oczami i wrócił do jedzenia czekoladowego ciastka.

- Mógłbym to zrobić, ale znasz tego skutki. Więc odpowiedz brzmi NIE.

- No dobrze, ale decyzja należy do mnie. Nie sadzisz? Jednak chodzi o moje życie.

- Victoria ma racje - wtrącił się Alec, jedząc frytki - Decyzja należy do niej. Ale musisz zdawać sobie sprawę, że konsekwencje dotknął też nas. Jednak im bardziej będzie z tym zwlekać, tym więcej wspomnień stracimy-skierował te słowa do czarownika.

- Nie to, że coś, ale Alec na rację. Szczególnie w tym ostatnim - mruknął Jace.

Czarownicy popatrzyli się na siebie. Zachowywali się jak rozpuszczone dzieci, które przez całe życie dostawały co chciały, a teraz nie wiedzą, czego chcą. Jednak coś mówiło że tak nie było. Magnus pomimo młodego wyglądu, twarz miał postarzałą i mądrą. Z resztą tak samo jak Victoria. Dziewczyna pomimo wyglądu piętnastolatki, miała długą i trudną historię, a do tego dochodziły aktualne problemy.

Miło wiedzieć, że nawet takie stare osoby, mogą kłócić się jak dzieci, pomyślał Alec, uśmiechając się pod nosem. Dla niego ta sytuacja miała dwuznaczne znaczenie. Z jednej strony wszystko wróci do normalności, zapomni o tym tygodniu, o dziewczynie, klątwie, wycieczki do Paryża, o córce byłej Nocnej Łowczyni, o Magnusie. Właśnie Magnus. Tylko dla niego w pełni nie mógł poprzeć czarownicy. Wiedział, że jeśli teraz o nim zapomni, później szansę na spotkanie go i zakochanie się są małe. Realne, ale jednak małe. Miłość oślepia, dlatego Magnus nie może się zgodzić na śmieć dziewczyny, tak samo Jace i Izzy, tyle że ze względu na Aleka. Całą ta sytuacja była dziwna.

- Czyli co w końcu robimy? - spytała zrezygnowana Vic.

Pozostali wymienili się spojrzeniami.
Ich oczy mówiły to samo:

- Decyzja należy do ciebie.

***

- Na pewno chcesz to zrobić?

- A mam wyjście?

Victoria oparła się o Aleka.

- Nie wiem. Za dużo magii i demonów, jak dla mnie na tydzień.

- Nawet dla mnie to za dużo.

Od godziny prowadzili rozmowę, która do niczego nie dążyła. Przynajmniej widok mieli ładny. Central Park w lecie, pomimo dużej ilości osób, był zadziwiająco ładny. Wszędzie zielono i rosnące kwiaty. Idealne miejsce na rozmowę.

- Chciałam porozmawiać z tobą o dwóch rzeczach.

- Słucham.

- Po pierwsze, chciałabym, żebyś to ty narysował mi runę. Wiem, że ponoć bardzo dobrze ci one wychodzą. Poza tym chcą nie chcąc z tobą najbardziej się związałam i w taki sposób chciałbym to skończyć.

- A druga?

-Zauważyłam jak patrzysz na Magnusa. A on na ciebie. Jesteście dla siebie stworzeni. Szkoda tylko, że o tym zapomnicie. Jednak postaraj się, gdzieś w sobie zapamiętać, że jeśli przeznaczenie chce, żebyście się znali to do tego dojdzie. Staraj się do tego dążyć. Tylko tak coś osiągniesz. Naprawdę przepraszam za to. Jakby nie było to w końcu moja wina.

- To nie twoja wina, ale faktycznie mogłaś nie igrać z demonami. Miejmy więc nadzieję, że miejsce w którym się znajdziesz, będzie tym o którym tak marzysz.

***

- Gotowa? - spytał Alec.

- Nie, ale chyba nigdy nie będę - odparła Victoria.

Nocny Łowca klęknął przed kanapą na której siedziała dziewczyna. Dwie godziny zajęło im zorganizowanie wszystkiego, co niezbędne, a szczególnie nastawienia do całej sprawy. Nie łatwo jest się pogodzić z tym, co zaraz się stanie.

- Nie musisz tego robić - powiedział Magnus. Pomimo wesołego i kolorowego ubrania, twarz czarownika była smutna i przygnębiona. Nie ważne, ile by czekali, on nigdy nie będzie przygotowany na śmierć przyjaciółki. Nikt mu się nie dziwił.

Vic westchnęła i spojrzała się na niego.

- Jeśli teraz tego nie zrobię, później będzie jeszcze trudniej ci się z tym pogodzić.

Magnus musiał odpowiedzieć jej w myślach, bo dziewczyna się zaśmiała jakby z niczego. Kiedy się uspokoiła podała ręce Alekowi. Chłopak przyłożył stele w miesjcu, gdzie znajdowała się runa i zaczął rysować. Starał się być w tym jak najbardziej dokładnym, a kiedy skończył z lekkim zadowoleniem spojrzał na swoje dzieło. Victoria powiedziała coś cicho pod nosem, jakby modlitwę, po czym opadła na kanapę.

- Ave atque vale - powiedział Alec.

Po jego słowach wszyscy opuścili głowy i stali w cichy.

- Zostawmy ich samych - powiedziała cicho Isabelle do Jace.

Nocny Łowca zetknął na swojego parabatai i poszedł za dziewczyna. W mieszkaniu zostali tylko Magnus, Alec i ciało Victorii.

***

Dramatyczny koniec😳 Pisałam ten rozdział z pewnymi trudnościami ( ach ten dramatyzm). Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i zostawisz coś po siebie.
Xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro