Rozdział 7
Midorikawa trzasnął drzwiami, i ocierając łzy, przekręcił klucz.
Złapał za klamkę i przygryzając wargę opadł na kolana szlochając głośno.
Nagumo popatrzył na niego ze smutkiem klękając obok
-Ryuuji... - szepnął
Midorikawa uniósł na niego wzrok, kręcąc głową. Chciał jeszcze raz uderzyć w podłogę, gdy złotooki przyciągnął go do siebie
-Cicho... Już jest dobrze - wyszeptał gładząc go po włosach.
Młodszy pociągnął nosem i schował twarz w jego bluzie, przytulając się mocno.
-Zawiedli nas obu... - mruknął Nagumo - Łowcy już tacy są...
-Wiedziałem kim są... - wypłakał chłopiec
-Czekaj... Co? - oderwał się od niego spoglądając mu w oczy
-Od początku wiedziałem kim są... - mruknął smutno - Ale nie myślałem, że spróbują nas zabić... Wydawało mi się, że on... - tu spuścił wzrok znów wybuchając płaczem
-Och Ryuu - mruknął Nagumo kołysząc nim lekko - Nie zrobiłeś nic źle...
-Więc dlaczego to się stało?
-Bo nie znają prawdy... - mruknął złotooki - A gdy w końcu ją odkryją może być za późno...
★ ★ ★
Minęło dużo czasu nim zielonowłosy w końcu usnął zmęczony.
Nagumo położył go na łóżko, i wzdychając wyszedł z pokoju.
Wolnym krokiem przeszedł korytarzem, stając obok kilku obrazów. Rozejrzał się delikatnie, a gdy był pewien, że nie ma w domu nieproszonych gości, wcisnął środkowy obraz w ścianę.
Wtedy nagle ukazały się ukryte drzwi wpuszczając go do środka.
Uśmiechnął się i poczekał aż drzwi się zamkną za nim, ruszając dalej.
W środku ukryta była ciemna komnata, zapełniona wszelkiego rodzaju zwojami.
Wziął jeden do rąk próbując odczytać zawartość.
-Śmierć coś tam, tu coś o wybaczaniu, no na Boga nie mogli po normalnemu?! - mruknął nie rozumiejąc zupełnie starodawnego języka.
Odrzucił papier na bok, siadając przy stole. Cały blat pokrywała makieta Tokio.
Na południu, kilka kilometrów od nich, w jaskiniach pod Mt.Fuuji miało miejsce schronienie wampirów.
Spojrzał na to oceniająco
-Skąd uderzysz Gouenji? - mruknął
★ ★ ★
Hiroto szedł spokojnie drogą do sierocińca starając się nie rzucać w oczy.
Wypłakał już chyba wszystkie łzy jakie posiadał, i teraz błąkał się po uliczkach.
Nagle usłyszał uderzenie o metal. Zamrugał i szybko wskoczył na dach najbliższego domu, spoglądając w dół.
W jednej z uliczek, zakapturzona postać właśnie powaliła na ziemię uzbrojonego... Jak myślał - wampira.
Schowała złocony miecz, i z powiewającą za nim peleryną ruszył w kierunku z którego wracał czerwonowłosy.
Hiroto zacisnął palce na pistolecie, musiał go śledzić.
Szybko skradał się w cieniu uliczek, jednak gdy wyskoczył przed dom Midorikawy, tajemniczy przybysz zniknął.
-Co jest? - mruknął
Wtedy poczuł zimne ostrze przy swojej szyi.
-Ładnie to tak kogoś śledzić? - mruknął ktoś rozbawionym głosem
Wyciągnął kołek, próbując się bronić, ale ten wytrącił mu go z ręki.
-Nie chce walczyć - stwierdził chowając też swój miecz
Przeskoczył przez bramę, spoglądając na niego. Hiroto z lekką obawą ruszył za nim.
-Kim ty jesteś? - mruknął
Przybysz zrzucił kaptur, ukazując lśniące krwiste oczy, i długie blond włosy
-Afuro Terumi! - schylił głowę, ukazując kły - Nie bój się, mam pokojowe zamiary...
Hiroto niepewnie uścisnął dłoń blondyna, widząc tlące się w jego oczach iskierki. Nie wyglądał na kogoś złego...
- Jestem Kiyama Hiroto... - mruknął - Co cię tu sprowadza?
-Śledzę was od dość dawna - przechylił głowę - Całą waszą czwórkę, czas byś ty i twój przyjaciel w końcu dowiedzieli się prawdy o naszym sporze...
★ ★ ★
Midorikawa uchylił lekko powieki słysząc kroki na schodach. Jego oczy na chwilę zabłysły czerwienią
- To nie Nagumo - syknął
Wstał i wyjmując z szafy swój czarny strój stał się niewidzialny, wychodząc z pokoju.
Stąpał cicho dochodząc do tajemnego przejścia.
-Aphrodi... - mruknął widząc chłopaka, wchodzącego do ich kryjówki
Tuż za nim szedł Hiroto rozglądając się bacznie. Ryuuji zmarszczył brwi i wskoczył za nimi, śledząc ich aż do komnaty.
-Nagumo... - mruknął blondyn widząc chłopaka odwróconego do nich tyłem
Złotooki zacisnął zęby, spoglądając na wampira
-Afuro... - syknął
Zapadła niezręczna cisza. Hiroto spoglądał niepewnie po broniach wiszących na ścianach, aż do Nagumo i Afuro mierzących się wzrokiem.
- Nic ci do tego co tu robimy - mruknął Haruya
-Chcę pomóc... - mruknął cicho - Gouenji się zmienił... Obie strony muszą odpuścić...
Czerwonowłosy uniósł brew opuszczając broń. Uśmiechnął się lekko wzruszając ramionami
-W takim razie dobrze cię znów widzieć blondasku
Aphrodi uśmiechnął się lekko, podchodząc do niego i przytulając się lekko
-Czyli nie będziecie się zabijać ani nic? - mruknął niepewnie Hiroto
-Nie mamy tego w planach! - sarknął Nagumo
Nagle światło zgasło, a gdy zapaliło się migając złowrogo, na środku opierając się o stół, stała postać w kapturze.
-To ty! - krzyknął Hiroto
-On? - mruknął Nagumo unosząc brew
-Kto? - spytał Afuro
-Uratowałeś nas wtedy! - mruknął niepewnie Hiroto. Nie wiedział już kto tu jest po kogo stronie
-Brawo za spostrzegawczość... - mruknął nowoprzybyły zrzucając kaptur, i poprawiając włosy
-Mi... Midorikawa? - wyszeptał patrząc na niego z szokiem
Czarnooki wbił w niego puste spojrzenie odwracając się do Afuro
-Czyli teraz walczysz z nami? - mruknął - Dlaczego mam ci wierzyć?
-Bo jesteśmy przyjaciółmi... - szepnął
-Był już jeden który tak mówił - zaśmiał się gorzko - Gdybym był w całości wampirem już bym tu nie stał...
Hiroto spuścił smętnie wzrok, ruszając nerwowo rękami
-Gdzie podział się mój kochany Midori? - mruknął smutno Afuro
Zielonowłosy zamknął na chwilę oczy, oddychając głęboko
-Obiecujesz mi, że to nie jest podstęp?
-Na swoje życie! - odparł
Wtedy czarnooki Westchnął i wstał przytulając go lekko.
-Tęskniłem idioto... - szepnął
Po chwili oderwał się od niego i westchnął widząc żałosne oblicze zielonookiego chłopaka.
-Hiroto - mruknął
Chłopak szybko poderwał głowę patrząc na niego smutno
Czarnooki wywrócił oczami, uśmiechając się w duchu
-Obiecujesz już nie próbować mnie zabić?
-CO TO JEST ZA PYTANIE?! - zapowietrzył się
Zielonowłosy tylko wzruszył ramionami
-Oczywiście, że nigdy tego nie zrobię!
Wtedy zielonowłosy westchnął i rozłożył ramiona ostentacyjnie.
Na twarzy Hiroto natychmiast pojawił się wielki uśmiech i przytulił się do niego mocno
-Jestem ewidentnie za mięki! - mruknął Ryuuji
Chłopcy uśmiechnęli się do siebie siadając przy stole
-Teraz trzeba w końcu wyjawić prawdę... - mruknął Afuro
-Zacznijmy od tego kim tak właściwie jesteś? - mruknął Hiroto
Bordoowoki Uśmiechnął się, spoglądając mu dumnie w oczy
-Afuro Terumi... - mruknął Mido z uśmieszkiem
-Książę Wampirów - odpowiedział sam blondyn
Hiroto przełnął ślinę poruszając się niepewnie. W jego głowie kotliło się mnóstwo pytań.
Kim w końcu są jego przyjaciele, czemu władca wampirów nie chce go zabić i najważniejsze...
Gdzie u diabła jest Suzuno?!
___________________________
Tam dammm
pojawia się Afurko
A już w następnym rozdziale...
*myśli*
CHYBA w następnym rozdziale, wytłumaczenie mocy Midoooori
Bye
~Rei-chan
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro