Rozdział 12
Kilka dni później...
Dni powoli mijały, a w Tokio jak na razie nie działo się nic niezwykłego.
Jednak we wszystkich tkwiło to męczące pytanie... Gdzie nagle podziali się ich przeciwnicy?
★
-Midoriiiii! - krzyknął Nagumo podbiegając do zielonowłosego
-Tak Haruya? - zaśmiał się, przeciągając
Jego rany już się zabliźniły, a chłopak powoli wracał do zdrowia.
-Chodź się ze mną gdzieś przejść! Jak za dawnych czasów!
-O tak, już lecicie - sarknął Gouenji - Już prawie straciliśmy Mido przez te wasze samotne wyprawy!
Chłopcy westchnęli, a Ryuuji wstał z łóżka wchodząc na piętro domu.
Nagumo posunął za nim smutnym wzrokiem i wyszedł na podwórko.
Hiroto i Suzuno popatrzyli na białowłosego oskarżycielsko.
-No co?! - mruknął - Nie mam racji?
-Zanim nie poznamy zagrożenia, powinniśmy zostać w grupie - stwierdził Afuro wchodząc do pokoju
Nagle usłyszeli huk, a po chwili ze schodów sturlała się jedna z włóczni
-Mido! - krzyknął Hiroto wbiegając na górę
-Do cholery, Hiroto czekaj! - krzyknął Gouenji biegnąc za nim
Całą grupa wpadła na strych, widząc chłopaka wstającego z ziemi i patrzącego na wybite okno
-Mido! - Czerwonowłosy podbiegł do niego, podając mu rękę - Co się stało?
Czarnooki milczał, po chwili podnosząc wzrok
-Nic... Trochę mnie poniosło...
-Następnym razem uważaj - pouczył go Kiyama, ciągnąc na dół
Gdy tam dotarli, zobaczyli wchodzącego przez drzwi Suzuno
-Shuuya... - szepnął Afuro cicho, chwytając go za rękę - Czemu masz taką minę?
Ciemnooki przyjrzał mu się bliżej, i odciągnął go na bok
-Coś mi tu nie gra Teru... - mruknął
-Ale o czym ty mówisz? - zdziwił się
Gouenji spojrzał po całej grupie i westchnął
-Może to tylko moje przeczucie... nieważne - pokręcił głową
Blondyn spojrzał na niego, i pocałował go lekko w policzek
-Pamiętaj, że masz mnie, okej? - posłał mu uśmiech - Nigdy nie byłeś w tym sam...
-Wiem Teru - zaśmiał się
Bordowooki zadowolony wrócił do przyjaciół, siadając na kanapie
-Trzeba uzgodnić co robimy z wrogiem - stwierdził nagle Midorikawa
-To nie jest takie proste Ryuuji - mruknął Afuro - Nawet nie wiemy z kim mamy do czynienia...
-To może w końcu się dowiedzmy! - warknął Nagumo - My tu sobie siedzimy, a ludzie wciąż giną!
-Właściwie to nie... - teraz wszyscy zwrócili wzrok na srebrnowłosego
-Co? - zdziwił się Gouenji podchodząc bliżej
-Ataki nagle ustały - wzruszył ramionami
-Skąd wiesz, rozmawiałeś z łowcami? - podekscytował się Hiroto - Mają jakoś trop?
Suzuno wzruszył ramionami, odwracając wzrok
-Po prostu to wiem...
Zapadła niezręczna cisza, chłopcy mierzyli srebrnowłosego podejrzliwym spojrzeniem.
-Kręcisz księżniczka... - mruknął Haruya - Mów prawdę...
-Nic wam nie powiem, i dajcie mi spokój! - krzyknął wbiegając na strych
Nagumo warknął, i wyszedł z domu trzaskając drzwiami
-I znowu kłótnia... - westchnął Hiroto - Czyli tradycyjnie...
-Dokładnie... - mruknął zielonowłosy kładąc głowę na kanapie
-Dobrze się czujesz? - zmartwił się Kiyama
-Tak, tak... - szepnął uśmiechając się Przytulił go lekko, i poszedł do swojego pokoju.
-To chyba tyle z omawiania planów - mruknął Shuuya patrząc za chłopakiem -Jeżeli sprawa dalej będzie stała w miejscu, wrócimy do siebie Teru...
-Czemu?! Shuuuuuya - jęknął robiąc oczka szczeniaczka
-Nasze oddziały nie Wiedzą co robić, jeśli ataki rzeczywiście ustały jest kilka opcji które musimy rozpatrzeć...
-Na przykład? - Hiroto uniósł brew, spoglądając na wampiry
-Mogli się poddać, gdy zobaczyli, że nie mają szans, albo...
-Albo? - odpowiedział Nagumo
-Jeśli się nie mylę... - szepnął Terumi - Jest też możliwość, że byli tylko odwróceniem naszej uwagi...
-Czyli.... Czekajcie... Chcecie powiedzieć, że jest trzeci gracz?! - krzyknął zielonooki podskakując na kanapie
-Obawiam się, że tak... Musimy teraz ufać sobie w stu procentach... - mruknął Gouenji - Jeśli coś was zaniepokoi, przyjdźcie z tym do mnie... I nigdy nie chodźcie nigdzie samemu...
-A dlaczego mamy ufać akurat tobie? - mruknął Hiroto
-Wampiry Królewskie są najmniej podatne na iluzje - mruknął Nagumo myśląc - Myślę, że nie powinieneś mieć obaw Hiroto...
-Wątpię żebyśmy wymyślili coś więcej... - szepnął Afuro ziewając - Chodźmy spać...
Przyjaciele popatrzyli po sobie, rozchodząc się po domu.
Tymczasem za oknem zapadała noc...
Nasi bohaterowie udali się spać, nie wiedząc o tym, że wróg jest już bliżej niż im się wydawało...
_______________________
Dziś odrobinę krótszy rozdzialik
A jutro moja wigilia klasową!
YAY ~wyczujcie ten sarkazm
Miłego wieczorku
Bayyy
~Rei-chan❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro