Rozdział 11
Afuro przebudził się wtulony w coś miękiego. Zamknął oczy i znów chciał zasnąć, lecz przecież nie może być za dobrze.
-Shuuuuuuya - jęknął - Weź tego powalonego ptaka zza okna
Białowłosy wywrócił oczami, i wstał przeciągając się.
Zerknął na wiadomość w dziobie ptaka i uśmiechnął się w zadowoleniu.
-Hej mały, pokaż co tu masz... - mruknął odwijając list
Z każdym słowem coraz bardziej mrużył oczy, aż w końcu kartka spłonęła w jego dłoniach
-Co się stało? - szepnął Terumi wstając do wampira - Hej...no mów
-Midorikawa jest w ciężkim stanie - wysyczał - Zaatakowali ich buntownicy... Cholera, zbieraj się Teru!
Wybiegł z pomieszczenia, pakując potrzebne mikstury.
Afuro z kolei migiem się ubrał, i nie chcąc dłużej czekać wepchnął ciemnookiego do portalu...
★ ★ ★ ★
Midorikawa poruszył się lekko, otwierając oczy. Syknął, a jego oczy znów zaczęły mienić się czerwienią.
-Spokojnie Ryuuji... - usłyszał i skierował wzrok na swojego rozmówcę.
Uśmiechnął się lekko, widząc z kim ma do czynienia
-Ciebie też dobrze widzieć przyjacielu! - zaśmiał się Gouenji, widząc iskierki w oczach zielonowłosego - Mało brakowało, a byśmy cię stracili...
Zawiązał mu ostatni bandaż na ręce, i wstał rzucając okiem do kuchni.
-Hej ty! - mruknął
Cała trójka spojrzała na niego w oczekiwaniu.
-Ja? - spytał cicho Hiroto, wstając
-Midorikawa się obudził...
Nagumo od razu chciał się rzucić do salonu, ale król złapał go za rękę.
-Ostrożnie... - ostrzegł go - Wciąż jest słaby...
Złotooki kiwnął głową, i znów rzucił się do kanapy
-Hej braciszku... - wyszeptał ze łzami w oczach
Zielonowłosy uśmiechnął się lekko, próbując wstać.
-A ty gdzie?! Leżeć! - krzyknął Haruya
Midorikawa westchnął i odpuścił rzucając się na łóżko.
Suzuno podszedł powoli do Nagumo posyłając Mido pocieszający uśmiech.
- Chodź na chwilę do kuchni Nagumo! - rzucił głośno - Ugotujemy coś!
-Ale ja nie umiem gotować! - krzyknął blednąc
Midorikawa zaśmiał się cicho, rozumiejąc nieudane próby srebrnowłosego.
-Myślę, że razem z Suzuno, Afuro i Shuuyą sobie poradzicie... - powiedział cicho patrząc na przyjaciela
Nagumo zamrugał i jęknął wyrzucając ręce w górę.
Chwycił rękę Suzuno i pociągnął go do kuchni, zatrzaskując drzwi.
Midorikawa wzniósł oczy do góry w zażenowaniu. Po chwili usłyszał krzyki Suzuno, a moment później drzwi znów się otworzyły, i wyleciał zza nich Hiroto
-Nagumo to taki idiota... - szepnął Mido
- Hej... - szepnął cicho Czerwonowłosy podchodząc do niego
-Siadaj Hiroto! - uśmiechnął się zielono włosy patrząc w sufit - Czuję, że trochę tu sobie poleżę...
-To moja wina... - wydusił chłopak
-Czekaj... Co?! - krzyknął Ryuuji ze zdziwieniem
-Może miałbyś większe szanse, gdybym cię wtedy nie pociął...- mruknął ze spuszczoną głową
-Hiroto spójrz na mnie...
Czerwonowłosy spuścił głowę zaciskając pięści. Midorikawa westchnął, siadając z bólem.
- Co ty robisz!? - od razu zareagował chłopak powstrzymując go
-Wybij sobie to z głowy! - warknął - To co się stało w żadnym stopniu nie było twoją winą!
- Ale...
-Nie ma ,, ale"!
Spojrzał mu w oczy uśmiechając się lekko.
-Nie wiń siebie za wszystko co mnie spotyka... - szepnął
Zielonooki spojrzał na niego z nadzieją, i uśmiechnął się lekko.
-Niech ci będzie... - mruknął
Włożył mu kosmyk włosów za ucho, patrząc w czarne tęczówki.
-Myślisz, że zwyciężymy? - szepnął
-Zależy czym jest dla ciebie zwycięstwo... Niech jak najmniej naszych zginie... Oni nie buntują się bez powodu....
-Ale...
-Ludzie zrobili wampirom więcej złego, niż oni robią im teraz.... - szepnął smutno - Jednak to nie tędy droga...
Hiroto pogłaskał go po ręce, i schylił się lekko, całując go w usta
-Jesteś przemęczony... Odpoczywaj... - szepnął, wstając i gasząc światło
-Hiroto? - usłyszał cichy głos
Odwrócił się jeszcze trzymając rękę na klamce
-Tak?
-Kocham cię wiesz? - szepnął zielonowłosy
Kiyama zarumienił się, spuszczając głowę. Uśmiechnął się lekko, i spojrzał na cień chłopaka leżącego na łóżku
-Ja ciebie też kocham Ryuu, ja ciebie też... - szepnął wychodząc
Czarnooki uśmiechnął się lekko, i naciągając na siebie koc, udał się do krainy snów...
★ ★ ★
-Zastanawiam się odkąd zaatakować Fate... Nie są prostym celem...
Pozbyłeś się tych wampirów
Postać w płaszczu przeciągnęłą dłonią po lasce zakończonej błyszczącym kamieniem, i pochyliła się nad swoim rozmówcą
-Jeszcze poznają smak naszej zemsty Black... Te nędzne wampiry dobrze spełniły swoją rolę... - zakpiła - Skupili się na nich, niewiedząc, że byli tylko naszą przykrywką... Jaka szkoda, że Gouenji już nie zobaczy swoich buntowników!
Młody chłopak spojrzał za siebie i zaśmiał się do postaci.
-Masz rację... A teraz idź Fate... Zasiej w nich ziarno nienawiści....
Już po chwili po pokoju rozniósł się złowieszczy śmiech
-Niech się stanie twoja wola Panie! - krzyknęła postać nim zniknęła w kłębach dymu...
____________________________
Och, ależ co to?
Czyżby nasi bohaterowie... Zostali wprowadzeni w błąd?
Prawdziwy wróg Wampirów i Ludzi dopiero planuje swój atak...
Lecz kim on jest, i co planuje?
Jedno jest pewne... Gouenji, Afuro, Nagumo, Midorikawa, Suzuno i Hiroto będą musieli współpracować by nie dać się planowi Fate...
Lecz jak bardzo sobie ufają?
Bayo! I do zobaczenia jutro
Zapraszam do zgadywanek kim jest Fate i Black
To nie będzie takie oczywiste 😅
~Rei
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro