Rozdział 2
Blake,
Piszę do ciebie ten list, nie mając pewności, czy go przeczytasz... Wiem, że odeszłaś z Białego Kła i teraz uczysz się w Beacon. Cieszę się, że jesteś zdrowa i masz przyjaciół, którym możesz zaufać.
Dlatego właśnie chciałbym prosić cię o wybaczenie, nie tylko w swoim imieniu, ale i Adama. I twoich przyjaciół, którzy pozostali na ścieżce ciemności.
Mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł stanąć przed tobą i wszystko ci wyjaśnić. Byście znów, razem z Ilią, nazywały mnie "koteczkiem". Byśmy mogli być szczęśliwi, jak za dawnych lat, zanim Jej cień przesłonił nam wszystkim życie.
Powodzenia podczas Festiwalu Vytal,
C.
***
Blake Belladonna obudziła się nagle. Zimne, nocne powietrze sprawiło, że rozejrzała się zaniepokojona. Okno było otwarte, chociaż sama je zamykała.
Wtem, na szafce dostrzegła kartkę papieru. Rozłożyła ją i przeczytała, a potem zgniotła ją w ręce.
- Kiedy się zobaczymy, będziesz miał poważne kłopoty, Cassielu- szepnęła.
Gdy zamknęła okno i wróciła do łóżka, na dachu pojawiła się postać w masce Białego Kła.
- Nie wątpię- zaśmiał się cicho, po czym ruszył w swoją stronę.
***
Dwójka nastolatków szła w kierunku stołówki. Jednym z nich był blondwłosy Faunus, a drugim niebieskowłosy człowiek.
- A najlepsze jest to, że ona też jest Faunusem!- jego podekscytowany głos zwrócił uwagę przechodzącej obok trójki uczniów.- Ale to sekret!
Ciemnowłosy chłopak roześmiał się.
- Skoro to sekret, to czemu o tym mówisz?- spytał.
- Ja... Co? Czekaj, kim jesteś?- zdziwił się Faunus.
- Sergio, Faunus- chłopak skinął głową z uśmiechem.- To moja siostra Mia i przyjaciółka Opal, człowiek. Jesteśmy z Vacuo. A wy?
- Sun i Neptun, z Haven. Idziecie z nami do stołówki?- zaproponował.
- Jasne, chętnie- zgodził się Sergio.
Kiedy tam dotarli, trafili w sam środek bitwy na jedzenie.
- To może my wrócimy później- stwierdziła Opal, widząc wśród uczniów Yang Xiao Long.- Chodźcie!
Wyszli z sali niezauważeni, a przynajmniej taką mieli nadzieję.
A Ozpin, który dotarł na miejsce zabawy, wyczuł tylko pozostały po nich chłód.
***
Lider Białego Kła chodził niespokojnie po pomieszczeniu. Poły namiotu rozsunęły się, wpuszczając do środka wysokiego, czarnowłosego chłopaka z oczami ukrytymi za maską.
- Widziałeś się z Blake?!!- warknął na przybysza.
- Zostawiłem jej list- poprawił go młodzieniec, siadając na krześle.- Życzyłem jej powodzenia na Festiwalu.
- Cassiel!
- Adam!
Ich kłótnię przerwało przyjście kolejnej osoby.
- Zostawcie te dziecinne sprzeczki na później. Teraz mamy większy problem.
- Doprawdy?- spytał rozbawiony Cassiel.
Postać, czerwonowłosa dziewczyna, spiorunowała go wzrokiem.
- Opal pojawiła się w Vale- oznajmiła.
Chłopakowi natychmiast zrzedła mina.
- Więc naprawdę mamy problem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro