Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

O P I S Ó W K A #1

Hermiona stała przed biblioteczką swojego szefa z zaciśniętymi ustami. Wciąż zastanawiała się czy ma szansę na uzyskanie do niej dostępu. W końcu pilnie potrzebowała jakichkolwiek informacji na temat magii bezróżdżkowej. O intensywnym procesie myślowym świadczył jej nieobecny wzrok oraz pukiel włosów nieświadome nawijany na palec.

Dziewczyna była już zmęczona, a w jej głowie pojawiały się myśli, że czas zrezygnować.  Od tygodnia bezskutecznie walczyła z tymi przeklętymi zabezpieczeniami! Gdyby nie jej gryfoński upór to pewnie odpuściłaby po trzeciej nieudanej próbie. Jednak przynależność do domu Lwa dość sporo ją nauczyła - nigdy nie należało się zbyt wcześnie poddawać. Obiecała sobie, że dzisiaj spróbuje po raz ostatni... 

Szatynka sięgnęła po pióro, które leżało na szafce obok i z impetem cisnęła nim w kierunku półki z książkami. Tym razem nic nadzwyczajnego się nie stało - przedmiot po prostu odbił się od jednej z okładek i wylądował przed meblem. Nie było typowego magicznego odrzutu, który powodował, że pióro lądowało po środku gabinetu. Hermiona ostrożnie zrobiła dwa kroki w przód, przekrzywiła głowę i intensywnie zaczęła wpatrywać się w cenne woluminy. Zastanawiała się czy to możliwe, że Malfoy zapomniał nałożyć barierę albo nagle przestała ona działać. To było zbyt dziwne. Nie wyglądało to na szczęśliwy zbieg okoliczności, a raczej na podstęp. 

Hermiona nie myliła się. W drzwiach gabinetu stał  Draco, który nonszalancko opierał się o futrynę. Szatynka była zbyt pochłonięta swoimi rozmyślaniami, żeby zauważyć jego obecność. Blondyn przyglądał się swojej pracownicy od dłuższej chwili. Wcześniej powiedział jej, że wychodzi na pół godziny i wysłał ją na przerwę, którą mogła spożytkować jak tylko chce, oczywiście w granicach rozsądku. Nie spodziewał się, że zastanie ją niemal na środku gabinetu. 

Dopiero po pięciu minutach mężczyzna zrozumiał co działo się w pomieszczeniu. Ta uparta dziewucha miała ochotę coś poczytać! Zaśmiał się w duchu i płynnym ruchem różdżki ściągnął bariery ochronne w momencie, w którym szatynka rzuciła piórem w kierunku regału. Postanowił sprawdzić o co dokładnie jej chodzi. W końcu na jego półce nie znajdzie tanich romansideł dla niewyżytych wiedźm.

Kiedy Hermiona niepewnie wyciągnęła dłoń i przejechała palcem wskazującym po starych okładkach cennych woluminów poczuła niespodziewaną ulgę. Chyba podświadomie była przygotowana na powrót magicznych barier. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Podeszła jeszcze bliżej i powoli zaczęła przypatrywać się wyblakłym tytułom.

"Skorowidz czystości krwi" - odpada. "Tajemnice najczarniejszej magii" - może przez przypadek będzie tutaj wzmianka o magii bezróżdżkowej, ale to na pewno nie jest to, czego szuka. "Abrakadabra: Upiorne zaklęcia od A do Z" - "must have" każdego śmierciożercy. "Szlamy i zagrożenie, jakim są dla pokojowego Społeczeństwa Czystej Krwii" - brzmi jak żart, ale Malfoy na pewno zna tę pozycję na pamięć. "Księga Eliskirów", "Księga Uroków i Zaklęć", "Zaklęcia i Przeciwzaklęcia" - nie, nie i jeszcze raz nie, w końcu to są podstawy podstaw dla uczniów Hogwartu. 

Hermiona jęknęła i zrezygnowana zaczęła błądzić wzrokiem po najwyższej półce. Jej uwagę przyciągnęła stara książka o czarnej okładce, na której niegdyś musiały znajdować się złote litery. Teraz pozostał tylko wytłoczony w skórze napis "Magia bezróżdżkowa, czyli co powinien wiedzieć każdy czarodziej niezależnie od poziomu zaawansowania". Bingo! Młoda kobieta próbowała stanąć na palcach i dosięgnąć woluminu, jednak znajdował się on zbyt wysoko. Podskoczyła pierwszy raz, drugi, a potem trzeci. To wszystko było na nic. Nie chciała próbować po raz kolejny, bo hałas mógłby zwrócić czyjaś uwagę. Przypomniała sobie, że pod oknem stoi niska, zamszowa pufa. Może gdyby przestawiła ją pod regał to udałoby się jej dosięgnąć książki? Postanowiła wprowadzić swój pomysł w życie. W końcu cel był zbyt blisko żeby teraz odpuścić... 

Odwróciła się żwawo i zderzyła się z czymś białym. Momentalnie w jej nozdrzach zagościł charakterystyczny zapach perfum z dominującą drzewną nutą. Nie musiała już nawet podnosić wzroku. Albo Malfoy wrócił zbyt wcześnie albo ona zapomniała kontrolować czas. Kolokwialnie mówiąc miała w tej chwili przesrane. 

Draco nie musiał spoglądać w dół żeby zorientować się co się stało. Granger po prostu na niego wpadła, ale nie miało to znaczenia. Teraz już wiedział, że ta mała, przeklęta wiedźma coś knuje. Miał na to dowód, w końcu dowiedział się co tak bardzo chce przeczytać. Magia bezróżdżkowa! Że też on wcześniej na to nie wpadł! W końcu to było oczywiste. Przecież przegrana strona została pozbawiona swoich magicznych atrybutów.

Jednym ruchem różdżki sprawił, że książka zgrabnie wylądowała w jego dłoni. Potem machnął ręką drugi raz, chociaż "machnął" to zbyt proste słowo, bo wykonał skomplikowany ruch. Spowodowało to nałożenie jeszcze silniejszych barier niż za pierwszym razem. 

Ze spokojem wymalowanym na twarzy odszedł od szatynki i skierował się w stronę swojego mahoniowego biurka. Książkę z hukiem położył na blacie i otworzył ją na rozdziale pierwszym. Pobieżnie przebiegł wzrokiem po literach i stwierdził, że ten rozdział jest wybitnie nudny. Był czymś w stylu wprowadzenia, bo mówił o historii magii bezróżdżkowej. 

- Granger, chodź tutaj - zwrócił się do dziewczyny, ale ona stała w miejscu niczym słup soli. - Granger! Na Salazara! Ogłuchłaś w czasie przerwy? 

Hermiona nie reagowała. Nadal stała ze spuszczoną głową i zastanawiała się jak powinna się zachować. W końcu Malfoy ewidentnie przyłapał ją na gorącym uczynku. Ba! On ją sprowokował! Dopiero teraz zrozumiała, że blondyn musiał przez dłuższą chwilę przyglądać się jej poczynaniom. Ależ była głupia, że dała się tak łatwo podejść! 

Draco przez chwilę wpatrywał się w nią intensywnie. Przeklął pod nosem, bo przez jej upór kiedyś może stracić cierpliwość i kontrolę nad samym sobą. Skierował swe kroki ku dziewczynie i ujął jej podbródek w dwa palce, czym zmusił ją do nawiązania kontaktu wzrokowego. 

Hermiona starała się zachować pozory, ale na jej twarzy malowało się przerażenie. W duchu dziękowała Godrykowi, że zostawiła dzisiaj rozpuszczone włosy. Jeżeli by je spięła to Malfoy na pewno zobaczyłby, że cienka skóra na jej szyi, która znajduje się tuż nad tętnicą szyjną, uwypukla się i opada w zastraszającym tempie. W końcu jej serce pracowało w szaleńczym tempie. 

- Słyszałaś o co prosiłem? - Draco przerwał w końcu ciszę i zabrał swoje chłodne palce z jej podbródka.

- Słyszałam raczej co mówiłeś - odparła bez wahania. W końcu wcześniej zwrócił się do niej w trybie rozkazującym, a to nie jest to samo co prośba. 

- Chciałaś poczytać książkę więc zapraszam - wskazał ręką swój fotel.

Hermiona popatrzyła na niego niezrozumiale. To było co najmniej dziwne. Nie była w stanie przewidzieć co Draco miał zamiar zrobić. Nawet przemknęło jej przez myśl, że on może chce jej pomóc, ale szybko pozbyła się tych złudzeń. Zauważyła, że blondyn przybrał maskę, ale w jego oczach malowało się zdenerwowanie i irytacja.

- Gdzie mam usiąść? - zapytała, gdy znalazła się obok biurka. W końcu nigdy nie mogła nawet dotknąć skórzanego obicia fotela. 

Draco w myślach policzył do trzech i uśmiechnął się do niej sztucznie. Gestem zaprosił ją na swój fotel, a sam stanął obok niej i przyglądał się jak walczy sama ze sobą. Musiała być bardzo zawzięta skoro jej silna wola pokonała miłość do książek.

- Zapomniałaś nagle jak się czyta? - zakpił. - A może potrzebujesz mentora, co? Mam ci coś zademonstrować?

Nie czekał na jej odpowiedź. Po prostu ujął jej nadgarstek i próbował wykonać nim jakiś ruch, który mógłby uchodzić za próbę rzucenia zaklęcia bez użycia różdżki. Jednak dziewczyna była zbyt spięta i jej ruchy były drętwe. Nie potrafiła oddać kontroli. 

- To boli - wysyczała w końcu. - Puść mnie! 

Draco bez wahania spełnił jej prośbę, ale uśmiechnął się kpiąco. Bądź co bądź był w miarę delikatny, nie chciał jej skrzywdzić. Chciał jej tylko pokazać, że nie powinna bawić się magią, o której nie ma pojęcia. Według niego ruchy, które wykonywało się w czasie rzucania zaklęć bez użycia różdżki nie były ruchami fizjologicznymi. Owszem, powinny być delikatne i płynne, ale stawy potrzebowały czasu żeby się do nich przyzwyczaić. Magia wypływająca prosto z palców potrafiła wyrządzić wiele szkód.

- Jedziesz ze mną w podróż służbową - powiedział nagle, oparł się o kant biurka i dłonią przeczesał swoje włosy. - Wyjeżdżamy za trzy dni, nie musisz nic zabierać, bo zadbałem o twoją szafę. 

- Rozumiem, że to polecenie służbowe, ale muszę odmówić. Nie mogę z tobą pojechać, bo mam swoje plany. A poza tym wyjazdy nie zostały ujęte w naszej umowie - odpowiedziała cicho, ale pewnie. 

- Uwierz mi, że pojedziesz ze mną czy chcesz czy nie. Potraktujemy to jak nadgodziny, a później weźmiesz kilka dni urlopu . 

- Nadal odmawiam. Nie zmienisz mojego zdania chyba że posłużysz się Imperiusem - posłała mu wyzywające spojrzenie i wróciła do obserwowania muchy, która chodziła po blacie biurka. 

- Nie zmienię? - zaśmiał się! - Zaraz sama to zrobisz! Chang ma już załatwione przesłuchanie prowadzone przez Grega, wiesz? Jeżeli nie pojedziesz to będziesz musiała dołączyć do ich intymnej zabawy. Naprawdę masz na to ochotę?

Hermiona chciała coś powiedzieć, ale zabrakło jej słów. Chwilę później miała wrażenie, że powietrze nie dociera do jej płuc. Zaczęła łączyć fakty. Co takiego zrobiła razem z Cho?
Rozsyłały listy z prośbą o pomoc! Już zdążyła o nich zapomnieć! Wysyłały je na ślepo, bo spodziewały się, że tylko nieliczni urzędnicy wykażą zainteresowanie i spróbują podjąć jakąkolwiek interwencję! Obie były rozczarowane, gdy otrzymały jedną, jedyną odpowiedź z francuskiego ministerstwa. Krótka notka została napisana przez szeregowego pracownika i nie wnosiła nic istotnego oprócz "spróbujemy przyjrzeć się tej sprawie". 

- To gdzie jedziemy? - zapytała, ale coś jej mówiło, że doskonale zna odpowiedź na to pytanie. 

- Do Paryża - odpowiedział, ale nawet na nią nie spojrzał. Wpatrywał się w okno, a przez jego głowę przewijała się masa nieistotnych myśli. 

- Na jak długo? - zapytała niepewnym głosem. 

- To już zależy od ciebie Granger - odpowiedział enigmatycznie i sięgnął po kryształową karafkę z wodą, która zawsze stała na jego biurku. Jednym ruchem różdżki sprawił, że w jego dłoni znalazła się szklanka, która za sprawą magii sama napełniła się napojem. 

- Nie rozumiem! - Hermiona ukryła twarz w dłoniach i próbowała się uspokoić. To wszystko było co najmniej dziwne.

- Kurwa! Teraz posłuchaj mnie raz, a dobrze! - Draco z impetem odstawił szklankę, a odrobina cieszy rozprysła się na blacie, mocząc przy tym jakiś mało istotny dokument. - Masz super ważne zadanie. Przekonasz Frédérica Daquina, że ty i wszyscy twoi przyjaciele z przegranej strony macie się dobrze. I zrobisz to ze mną u boku! Jeżeli trzeba będziemy udawać zakochanych. Francuski minister musi tylko dojść do wniosku, że twoje życie jest sielanką i nikomu nie dzieje się krzywda!

Draco zdawał sobie sprawę z wydźwięku swojej wypowiedzi. To wszystko brzmiało jak kiepskiej jakości żart, który opowiedział jakiś pijany w barze o trzeciej nad ranem. Ale nie mógł postąpić inaczej. Dostał od ojca jasne wskazówki i plan działania. Musiał go zrealizować nawet jeśli to oznacza wyjazd do miasta zakochanych razem z Granger. 

- Ale dlaczego ja? Jestem słabą aktorką! - Hermiona robiła wszystko, żeby odwieść swojego szefa od pomysłu zabrania jej w podróż służbową. Po prostu bała się tego, co mogło się tam wydarzyć.  

- Dlaczego? Masz amnezję? Razem z tą idiotką wysyłałyście listy z prośbą o ratunek, które podpisałyście własnymi nazwiskami. Rząd się nieźle zdenerwował, gdy otrzymał list od francuskiego Ministra Magii, w którym wyraził on swoje zaniepokojenie, że łamiemy wasze prawa. Zaczynasz rozumieć?

- Tak - odpowiedziała cicho i przygryzła wargę. 

- Uwierz mi, że i tak jesteś w lepszej sytuacji niż Chang. Ty przynajmniej dostałaś wybór... - Po tych słowach Draco odwrócił fotel, w którym siedziała żeby przyjrzeć się jej twarzy. Chciał mieć pewność, że dotarło do niej w jak kiepskim położeniu się znajduje. Zauważył samotną łzę, która spływała po jej policzku. Poza tym jej dłonie były kurczowo zaciśnięte, pewnie chciała przez to ukryć ich drżenie. 

Hermiona czuła się upokorzona, bo nie chciała żeby ktokolwiek oglądał ją w takim stanie. Dziewczyna marzyła tylko o tym żeby znaleźć się we własnym łóżku, ale miała dziwne wrażenie, że Malfoy jeszcze nie skończył i będzie chciał coś dodać. 

- Słuchaj, mam nadzieję, że nie będziesz próbowała żadnych numerów - powiedział. - Rzucę na ciebie odpowiednie zaklęcia, będę znał dosłownie każdy twój ruch. Jedno niewłaściwe słowo, a twoje życie zamieni się w piekło. Rozumiesz?

Hermiona przytaknęła, ale z tyłu głowy zaczęła kiełkować pewna myśl. Jeżeli nic się nie zmieniło to młodsza siostra Fleur Delacour powinna odbywać obowiązkowe zajęcia we francuskim Ministerstwie Magii. Może przy odrobinie szczęścia nawiąże kontakt z Gabrielle i powie jej, że została zmuszona do zagrania pewnej roli i wiadomości, które przekazała urzędnikom to kłamstwo wymyślone na potrzeby chwili...


// 4/4 - dziękuję, że byliście ze mną!
Jeżeli widzicie jakiś błąd to bez obaw możecie mi go wytknąć. Potem poprawię <3

* Wątek wysyłania listów był już poruszony w tej książce m.in. w rozdziale "Theodor, DM, Cho" 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro