Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Impreza Ambar trwała w najlepsze. Muzyka, przekąski, przyjaciele. Wszystko by zapewnić sukces temu wydarzeniu. Jazmin i Delfi nagrywały to co się dzieje na swoje kanały i znając je potem się pokłócą o to, że obie wpadły na ten sam pomysł. Są przyjaciółkami, ale odkąd Jazmin odeszła ze Stylu i Szyku i założyła własny kanał, nieraz się kłóciły. Trudno poradzić sobie z rywalizacją w przyjaźni.

Mimo, że Smith nie była pozytywie nastawiona do tego przyjęcia, nie było tak źle jak myślała. Większość czasu spędzała w towarzystwie Emili, Delfiny i Jim. Tańczyła już z Simone, i kilkoma innymi znajomymi. W końcu jednak pewien Brunet przypomniał o sobie o o obiecanym tańcu.

- Znajdziesz chwilę na taniec ze mną, księżniczko ? - spytał Benicio podchodząc do niej.

- Jasne - zgodziła się i we dwoje odeszli na środek parkietu.

- Mówiłem Ci to już dziś, ale pięknie wyglądasz Ambi - powiedział Benicio - Nie da się od Ciebie oderwać wzorku.

Chłopak położył rękę na jej tali, a ona swoje na jego ramionach. W tle leciała akurat wolniejsza piosenka i dla kogoś z boku, mogli wyglądać jak zakochana para. Tańczący do romantycznej muzyki, wpatrzeni w sobie. Z pewnością wyglądali uroczo.

- Czyli dokładnie tak jak zawsze - uśmiechnęła się Smith.

Nie można było jej odmówić pewności siebie. Od ciotki jak i po prostu z doświadczeń życiowych nauczyła się, że pewność siebie jest ważna. Nic się nie osiągnie wciąż stojąc z tyłu, trzeba walczyć o swoje. Benicio był taki sam. Dlatego właśnie tak świetnie się dogadywali, bo tak wiele ich łączyło.

- Chciałbym zobaczyć Twoją minę gdy rozpakujesz prezent ode mnie - stwierdził Benicio.

- Możesz mi powiedzieć co to jest, wtedy nie będziesz musiał czekać na moją reakcję - oznajmiła Blondynka.

- Nie ma tak dobrze - odrzekł Chłopak - Będziesz musiała poczekać do końca imprezy by zobaczyć prezent, ale coś mogę dać Ci teraz.

- Ah tak, a co ? - spojrzała w jego oczy.

- Buziaka - uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.

Smith uśmiechnęła się do niego. Przyjaciele całują się w policzek, to okazywanie uczuć, zwłaszcza pasujące do takiej okazji jak urodziny. Ale czy dla niego to na pewne było przyjacielskie ? Ambar zakończyła ten rozdział, nadal kochała Benicio, ale nie była pewna czy wciąż jak chłopaka. Zaczęła też zauważać, że Emilia patrzy na niego inaczej...

- Jesteś uroczy - powiedziała Ambar - Dzięki za miły taniec.

- Może jeszcze to powtórzymy.

- Na pewno.

Taniec się skończył i każdy poszedł w swoją stronę. Choć miło było spędzać razem czas, Ambar jako jubilatka musiała rozmawiać z wszystkimi gośćmi i przyjmować życzenia.

- Zatańczymy ?

Nie zdążyła daleko odejść, a już usłyszała kolejną propozycję. Odwróciła się, a przed nią stał elegancko ubrany Brunet. Przystojny jak zawsze Matteo Balsano, we własnej osobie.

- Chętnie - zgodziła się.

Balsano delikatnie ujął ją za dłoń i poprowadził w stronę parkietu. Zbliżyli się do siebie i zaczęli poruszać się w rytm muzyki. Tak dawno razem nie tańczyli. Jednak teraz zdawało się, że wcale nie minęło tak dużo czasu. Nadal umieli idealnie się do siebie dopasować, pięknie razem wyglądali i nawet bez słów nie czuli się krępująco w swoim towarzystwie.

- Jak się bawisz na swojej imprezie ? - zagadnął Matteo.

- Dobrze - uśmiechnęła się lekko - A Ty ? Zwłaszcza, że nie ma tu Luny...

- Ambar, nie musisz o niej wspominać przy każdej naszej rozmowie - odparł Balsano.

- Uwierz mi, że wcale nie chce.

- A ja nie chcę psuć Ci humoru. To twój dzień, twoje przyjęcie, powinnaś być szczęśliwa - stwierdził Chłopak - Tym bardziej nie masz żadnego powody by zawracać sobie głowę Luną. Wczoraj zerwaliśmy... Widziałem jak całuję się z Simone. Miałem rację, że spotykała się z nim za moim plecami. Nie rozumiem tylko czemu...

- Przykro mi... - Smith zbliżyła się i przytuliła go - Od początku Ci mówiłam, że Luna to nie jest dziewczyna dla Ciebie, ale nie chcę żebyś cierpiał.

- Nic mi nie będzie - przytulił ją - Nie martw się. Dziś masz się cieszyć.

- Jasne - westchnęła.

- Ej co jest ? - spytał Brunet i delikatnie uniósł jej podbródek by móc spojrzeć jej w oczy.

- Po prostu... - zawahała się - Ciężko cieszyć się z urodzin których nie można obchodzić z rodzicami. Ja wiem, że mam przyjaciół, ciocie, dziadka. Nawet nic nie wiem o rodzicach, ale i tak za nimi tęsknie.

- Masz też mnie - odrzekł Matteo i pogłaskał ją po policzku - Rozumiem jak się czujesz, ale nie zadręczaj się tym. Jesteś silną osobą i poradzisz sobie z tym i wszystkim innym. Jest tu pełno osób, którym na Tobie zależy w tym ja, ciesz się tym.

- Dziękuję.

Uśmiechnęła się od niego. Chyba właśnie tego potrzebowała. By  ktoś jej przypomniał, że jest silna. Że mimo iż nie ma rodziców to nie jest sama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro