Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌸8🌸

Już mam przepraszać, kiedy podnoszę wzrok..

- Co ty tutaj robisz? - pytam zdziwiona. Staram się nie dać tego po sobie poznać, ale na jego widok znowu ogarnia mnie szczęście, a kąciki ust rozszerzają się, tworząc na mojej twarzy lekki uśmiech. Szczerze mówiąc myślałam, że już go nie zobaczę a tym czasem on stoi przede mną i przez chwilę przygląda się mojej twarzy, jakby myślał, że wyczyta z niej odpowiedzi na wszystkie pytania.

Po chwili pokazuje na swój telefon a ja przypominam sobie ostatniego smsa, którego zdążyłam już usunąć.

- Mia, proszę cię daj mi pięć minut rozmowy - dopiero teraz widzę pojawiające się na jego twarzy zmęczenie i smutek. - Muszę ci coś ważnego powiedzieć i to nie może czekać, zbyt długo.

- Teraz nie mogę, ale.. - waham się przez chwilę nad tym co powiedzieć - Ale możemy porozmawiać później. Kończę pracę o 20.

Jego twarz jak na zawołanie przyjmuje inny wyraz, jakby spokoju, z jego oczu natomiast nadal bije, zadziwiająca powaga. Widocznie rzeczywiście to o czym chce mi powiedzieć, musi mieć dla niego wielkie znaczenie.

- Zatem o 20, przyjadę i poczekam pod kawiarnią zgoda? - zadaje najwyraźniej retoryczne pytanie, bo nawet nie czekając na moje potwierdzenie wsiada do samochodu i powoli odjeżdża, zerkając przy tym ciągle w lusterko wsteczne.

Stoję jeszcze przez chwilę pod drzwiami kawiarni, zastanawiając się czy dobrze robię, choć tak na prawdę nie mam niczego do stracenia a chwila rozmowy nie zaszkodzi. Ciekawi mnie co takiego chce mi powiedzieć. Tak czy siak wolę spędzić ten wieczór w jego towarzystwie, niż przed komputerem, jak to zazwyczaj bywa.

Niepewnie wchodzę do pustej jeszcze kawiarni, obdarowując szefa szerokim uśmiechem. Kiedy mnie zauważa na jego twarzy maluje się czysta ulga.

- Już myślałem, że chcesz odejść - uśmiecha się do mnie miną zbitego psa a ja mimowolnie wybucham szczerym śmiechem, co naprawdę rzadko kiedy mi się zdarza.

Owszem, uśmiecham się często, ale zazwyczaj niestety na pokaz.
Nie wiem czy znasz to uczucie kiedy codziennie rano budzisz się, zastanawiając się, dlaczego akurat ty masz tak beznadziejne życie.
Kiedy wstanie z łóżka zajmuje ci ogromny problem, a ty wiecznie doszukujesz się jakiegokolwiek sensu przeżycia kolejenego dnia. Nie mam pojęcia, czy ty to odczuwasz, ale zapewniam cię, ja codziennie.

Każdego dnia wstaje bo wiem, że muszę. Gdyby nie było takiej potrzeby najchętniej nie ruszałabym się z mojej bezpiecznej przystani do końca życia.

Kiedy wkońcu po wielu nieudanych próbach udaje mi się wstać, zakładam jak codzień maskę uśmiechniętej, pozytywnie nastawionej do życia dziewczyny.
Przez te wszystkie lata udało się wręcz do perfekcji opanować sztuczny uśmiech.

Ludzie tak naprawdę widzą to, co w danym momencie chcą widzieć. Mało kto pod uśmiechem doszukuje się zmęczenia i bezsilności prawda? A jednak.

- Jakże bym mogła - odpowiadam puszczając mu oczko, a potem od razu idę na zaplecze, gdzie zazwyczaj w ciszy mogę się przebrać, a także w wolnych chwilach odpocząć.

Żadnych nie potrzebnych pytań, przemyśleń czy też rad. Właśnie takich ludzi uwielbiam. Często słyszę jak osoby, nie znający mnie i mojej historii mówią "Mogłaś zrobić tak.."/ "Dlaczego nie powiedziałaś wtedy..". Nie cierpię tego. Chętnie w takim momencie zdjęłabym swoje buty i powiedziała: "Proszę przejdź w nich przez moje życie a potem pogadamy", ale niestety nikt za mnie nie umrze, więc tym bardziej nie przeżyje mojego życia. Muszę się z tym zmierzyć sama.

Denerwują mnie ludzie, którzy zamiast zająć się swoimi prywatnymi sprawami, centralnie wpieprzają się w Twoje życie, udzielając przy tym jakże cennych i pomocnych rad.

Przebrana, gotowa do pracy zabieram się za czyszczenie filiżanek nucąc przypadkową melodię, którą rano usłyszałam w radiu.

Czy wy też macie tak czasem, że melodia wpada wam w ucho i przez cały dzień chodzi po głowie, ale wy nie znacie tytułu piosenki?

Nagle mój telefon zaczyna wibrować, a na ekranie pojawia się nowa wiadomość.

Numer Nieznany: Uważaj na niego kruszynko, prędzej czy później dowiesz się prawdy, ale może ona zaboleć bardziej, niż mogłoby się wydawać ;)

Czytam sms-a miliony razy i nadal nic do mnie nie dociera. Na kogo mam uważać i zaraz zaraz jaka prawda? Przez chwilę zastanawiam się i jedyne co przychodzi mi do głowy, a właściwie kto to.. Nie, nie to nie możliwe. On mnie tylko uratował..

W tej chwili uświadamiam sobie, że nawet nie zapytałam go o późniejszy przebieg wydarzeń tego feralnego dnia. Będę miała okazję dzisiaj wieczorem. Pozostaje mi jeszcze dowiedzieć się o jaką prawdę chodzi i przede wszystkim kto wysyła mi te chore wiadomości.

Po chwili namysłu, odpisuje, aby upewnić się, że nie ma mowy o pomyłce.

Ja; Chyba pomyliłeś numery, ale nie szkodzi :) Miłego Dnia!

Długo nie muszę czekać, odpowiedź pojawia się na ekranie po najwyżej dwóch minutach.

Numer Nieznany; Nie sądzę panno Levithan :) Ja spełniam tylko obowiązek porządnego obywatela i próbuję zapobiegać tragedią w Twoim życiu.

- Mia!- z transu wyrywa mnie głos szefa.-Romansowaniem zajmiesz się po pracy, a teraz zmykaj obsłużyć tamten stolik - uśmiechając się wskazuje na najbardziej oddalony stolik w całej kawiarni.
Siedzą przy nim dwie dziewczyny, które ochoczo jak mi się zdaje dyskutują na temat nowej sukienki.

- Witamy w Little Apple, co dla wa..- mój głos zawiesza się w momencie, w którym moje spojrzenie spotyka się z May.
Wygląda zupełnie jak nie ona.. Ma teraz niebieskie, krótkie włosy a na twarzy tone mocnego makijażu. Przyglądam jej się przez chwilę, z początku zastanawiając się czy aby na pewno nie pomyliłam osób, ale jej spojrzenie mówi samo za siebie. To na pewno ona. Dostrzegam także zmianę jej stylu. Od zawsze nienawidziła sukienek. Ubierała je tylko wtedy, kiedy na prawdę musiała. A teraz ma na sobie obcisłą czarną sukienkę, sięgającą jej ledwo za tyłek. Co się stało z tą dziewczyną.. Jej ubrania zazwyczaj były gustowne i proste a tym samym dodawające jej uroku.

Zdaje sobie sprawę z tego, że ludzie się zmieniają, ale smutne jest to, że w tak krótkim czasie do tego stopnia, że nagle myślisz sobie: "Ja naprawdę ją znam?" Choć minął prawie rok, odkąd nie utrzymujemy ze sobą kontaktu nadal przechodząc koło jej domu czuję ogromną pustkę. Nie potrafię wyrzucić z pamięci tych wszystkich lat, rozmów do 5 nad ranem, nie kończących się głupawek...To wszystko nie wróci wiem o tym doskonale, ale mimo wszystko w tej chwili czuję ogromny zawód. To nie jest już ta sama May, którą kiedyś niefortunnie oblałam sokiem, to nie ona.

Nagle przelatuje przeze mnie fala wspomnień z kiedyś najbliższą mi osobą, każdy moment... Trudno pogodzić się z faktem ze teraz jej nie ma a wcześniej była "czy słońce czy deszcz"...o tym wszystkim nie da się tak po prostu zapomnieć... 

Dziewczyna siedząca na przeciw May zauważa najwidoczniej, że utknęła pośrodku niezręcznej sytuacji i próbuje przerwać milczenie składając zamówienie, ale w tym momencie w oczy rzuca mi się, jej a w zasadzie mój naszyjnik, z połówką serca. Kiedy zerwałyśmy kontakt, odesłałam go May. Pamiętam, że podarowała mi go na moje 15 urodziny. Przyrzekłyśmy sobie tamtego letniego dnia, że dopóki naszyjniki będą widoczne na nas, my będziemy się przyjaźnić.  Teraz widząc go na szyi rudowłosnej niskiej dziewczyny czuję ukucie.

W porę się jednak otrząsam. Pamiętaj to przeszłość, tłumaczę sobie w myślach i odchodzę przygotować dwie kawy mrożone na wynos. Kiedy May i jej nowa "przyjaciółka" je dostają, znikają równie szybko jak się pojawiły a ja wracam do pracy, i zajmuje się przygotowywaniem zamówień.

Kiedy robi sie coś co się lubi czas leci naprawdę szybko. Nie porównuje oczywiście teatru z pracą tutaj, ale musze przyznać, że na prawde polubiłam to co robie, pomimo tego, że nie jest to moja wymarzona praca, z którą chciałabym związać przyszłość. Od czegoś wkońcu trzeba zacząć prawda?

Nawet nie spostrzegłam kiedy wskazówki na zegarze wiszącym na ścianie ułożyły się wskazując godzinę 19;50. Zostało mi 10 minut, więc czym prędzej pobiegłam się przebrać, zaplotłam włosy w warkocz i z zadowoleniem spojrzałam w lusto. Zamknęłam drzwi kawiarni, dokładnie wszystko sprawdzając. Szef wybiegł godzine temu, jego córeczka obchodziła dzisiaj swoje 8 urodziny, więc sama zaproponowałam, że zostane do końca sama a potem zamknę lokal. Chciałam żeby w takim dniu był w domu wcześciej. Pamiętam, że gdy byłam mała moim życzeniem były nie lalki czy też inne zabawki tylko.. tylko to aby usłyszeć głos mojej mamy. Do tej pory o tym marzę. Pamiętam każdy obchodzony Dzień Matki w mojej szkole. I to współczucie od wszystkich na około.. Ach chciałabym kiedyś ją usłyszeć i choć wiem, że narazie nie ma na to szans, z uporem małej Mii wierze, że kiedyś to nastąpi.

Kiedy wspomnienia zaczynają coraz wyraźniej do mnie wracać pod kawiarnie podjeżdża samochód. Uśmiecham się kiedy widzę na zegarku 20;00.

- Jakiś ty punktualny- mówię z lekkim rozbawieniem i wsiadam do samochodu.

- Jak zawsze - odpowiada z widocznym sarkazmem w głosie.

Samochód rusza a ja znowu czuję się jakbym odpływała. Tym razem odbiornik milczy, ale my nie. Przez całą drogę rozmawiamy i śmiejemy się z czego popadnie.

- Eric? - zaczynam a ten kiwa głową na znak, że cały czas mnie słucha. - Jak znalazłeś mnie takiego dnia? - pytam.

Nie powiem ciekawi mnie to, jak właściwie znalazłam się w jego domu. Domyśliłam się, że to on mnie uratował, pamiętam, że to właśnie jego głos słyszałam kiedy traciłam przytomność.

- Skończyłem prace i przypadkiem przechodziłem przez park. Miałem iść w całkowicie inną stronę, ale kiedy usłyszałem twój krzyk wiedziałem, że dzieje się coś nie dobrego. Tak więc podbiegłem, odsunąłem mężczyznę, choć miał dużo siły to poradziłem sobie i.. wiem, że nie powinienem Cię brać do swojego domu, ale szczerze mówiąc nic innego nie przyszło mi w ten czas do głowy. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz? - pyta a na jego twarzy maluję się  zakłopotanie.

- Oczywiście, że nie - uśmiecham się lekko. - Uratowałeś mi życie, jak mogłabym się na Ciebie gniewać.

Nie zadaje już więcej żadnych pytań. Reszta drogi mija nam w całkowitej ciszy. Wkońcu dojeżdżamy na miejsce. Widok jaki widzę przed sobą dosłownie zapiera mi dech w piersiach. Zdążyliśmy idealnie, zachodzące słońce odbija się w wodzie tworząc coś niesamowitego.

Siadamy na piasku a ja znów czuję się jak mała dziewczynka. Mój wzrok wedruje gdzieś w dal, do przeszłości. Widzę siebie i May, zaciekle budujące zamki z piasku. O ile nie rywalizowałyśmy w biegach, tak w budowaniu zawsze. May wznosiła na prawdę wielkie mury i wysokie wieże, ja znowu przywiązywałam uwagę do najdrobniejszych szczegółów. Dla niej liczyła się ilość, dla mnie jakość.

- Mia, wracaj! - Eric z widocznym rozbawieniem wymachuje rękoma na wszystkie strony.

Nie mam nawet szans na to odpowiedzieć, bo po chwili czuje jak podnosi mnie i biegnie w strone morza. Wybucham śmiechem, ale po chwili kiedy widzę, że to nie żarty ogarnia mnie przerażenie.

- Eric! Postaw mnie na ziemie! - Krzyczę ale on tylko się śmieje. Zatrzymuje się dopiero kiedy jego nogi dotykają wody, stawia mnie na ziemie i chlapie wodą. Nie pozostawiam tego długo bez odpowiedzi.

Po chwili zmęczeni siadamy na piasku, a twarz Erica przyjmuje znowu ten sam wyraz powagi, co po południu przed kawiarnią. Widzę, że zastanawia się i próbuje pozbierać myśli.

- Mia..- dopóki mnie nie wysłuchasz do końca proszę nie uciekaj i nie przekreślaj mnie - mówi i spuszcza wzrok kreśląc jakieś nie wiele znaczące ślaczki na piasku.

Kiwam lekko głową zachęcając go do mówienia.

- Bo widzisz to było tak dawno, al.. - przerywa mu dźwięk mojego telefonu. Wysyłam mu przepraszające spojrzenie i oddalam się aby odebrać.

- Słucham? - mówię przyglądając się w dalszym ciągu Ericowi.

Jednak to co słyszę po drugiej stronie słuchawki.. W jednej chwili do oczu napływają mi łzy a telefon bezwładnie opada na piasek..

🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Hejka kochaniątka!

Potrzymam was trochę w niepewności hi hi. Samus1104 nie próbuj nawet niczego zdradzać!❤

Tak więc mam nadzieję, że rozdział wam sie spodobał. Dziękuję za prawie 600 wyświetleń kocham was!

Do następnego💜💜💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro