🌸23🌸
- ... I wtedy mama powiedziała "Nie zatrzymuj się, idź prosto przed siebie i zanieś ten koszyczek babci."
- I dziewczynka usłuchała mamy? - zapytała najmniejsza Alice, siedząca na moich kolanach.
- Ależ nie, zobaczyła piękne kwiaty, które koniecznie chciała zerwać. Pomyślała sobie, że babci zrobi się miło, na widok pachnących jaskrów.
Zrywała je, kiedy nagle zza drzewa wyskoczył..
- Wilk! - wrzasnął Eric i wyskoczył zza moich pleców. Wszystkie dzieci z przerażeniem odskoczyły, ale po chwili każdy już się śmiał.
To właśnie w nich uwielbiam. Tą beztroskość, mimo tego, że całe dzieciństwo spędzają zdane na siebie. Czasem zdarzy się adopcja. Ale w tym Domu Dziecka, coraz to rzadziej. W gruncie rzeczy, to bardzo mądre dzieciaki, nie skarżące się na swój los. Wiele razy były dla mnie podporą, tak ja dla nich.
Wyobraźcie sobie, że kiedy zza czasów kiedy występowałam dla nich w teatrze, odwiedzały mnie po występach w garderobie. Raz zdarzyło się, że po spektaklu z powodów osobistych rozkleiłam sie, nie wiedząc , że za moment do mojego pokoju przyjdzie wesoła gromadka. Co zrobił najmłodszy chłopczyk? Wybiegł z garderoby, a po chwili wrócił z jedną małą stokrotką, otworzył moją dłoń, włożył ją tam i zacisnał. Nie sposób było się nie uśmiechnąć. Dzieci zawsze wiedzą jak nieświadomie poprawić humor. Dla nich choćby takie przyniesienie kwiatka, to odruch. Odruch, który na prawdę wiele daje. Jeśli ktoś chce żeby dawał, oczywiście. W co jak w co, ale ich szczerość to ostatnie w co mogłabym zwątpić. Nikogo nie udają, a to jest na prawdę piękne.
- A wy nie wybieracie się na zajęcia?
Do sali weszła jedna z opiekunek, krzyżując ramiona.
- Aleeee Mia nie opowiedziała nam do końca baaajki o Czerwonym Kapturku! - wszystkie chórem zaczęły krzyczeć.
- Oh, jestem pewna, że Mia jeszcze nie raz będzie miała okazję, twórczo wam opowiedzieć nie jedną bajkę - odpowiedziała z uśmiechem, a zrezygnowane dzieci z kwaśnymi minami po kolei przytuliły mnie i wybiegły.
Zostaliśmy sami a ja zabrałam się za sprzątanie porozrzucanych wszędzie zabawek. Czułam na sobie wzrok Erica, który zamiast pomóc przyglądał mi się.
Kiedy odłożyłam ostatnią maskotkę na drewnianą półkę gestem ręki zaprosił mnie obok siebie. Usiadłam po turecku na miękkim dywanie uśmiechając się.
- To niesamwite - powiedział.
- Och Eric to tylko bajka, możliwe, że Kapturek zdążył uciec - odpowiedziałam z powagą.
Zaśmiał się przewracając oczyma.
- Zgłoś do wydawnictwa najnowszą wersję. A teraz powiedz mi jak ty to robisz? - zmienił pozycję siedzenia kręcąc się niespokojnie.
Chciał usiąść tak jak ja, ale w porę zorientował się, jak będzie to wyglądało w jego... nieprzystosowanych spodniach. Ostatecznie zrezygnował siadając dokładnie tak samo jak przedtem.
- Ale co takiego?
- Te dzieci Cię kochają.. - spojrzał na zabawki na półkach z niedowierzaniem. - Słuchały cię jak zaklęte.
- Ja słucham ich, a one mnie. To wbrew pozorom, na prawdę proste. Wystarczy chcieć.
- Gdzie je poznałaś?
- Wiesz kiedyś występowałam w teatrze. A uśmiechy tych małych istotek to największa zapłata - wróciłam wspomnieniami parę lat wstecz.
- Dlaczego zrezygnowałaś z czegoś tak wspaniałego? - zapytał, mimo zwykłego tonu, wyczułam coś w rodzaju wyrzutu.
Wiele osób nie potrafi zrozumieć, jak ja mogłam coś takiego zrobić.
Zawsze przed oczyma staje mi wtedy ciotka. Jej słowa, cała sytuacja. Jednak nie po raz setny wolałam uniknąć tłumaczenia kolejnej osobie, co mnie do tego zmusiło. Co by to dało? Czasu się nie cofnie, a żadnej choćby sekundy nie przywróce. Chyba, że w pamięci.
- To zamknięty rozdział - wstałam podchodząc do okna. Teraz to już tylko marzenia - powiedziałam rozglądając się po sali w poszukiwaniu czegoś co mogłabym zrobić, żeby zająć swoją uwagę.
- Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia - mrugnął a po chwili stał już obok mnie. Zamyślił się na chwilę.
- Chodź - pociągnął mnie w stronę wyjścia.
- Ale dokąd? - moje nogi nie nadążały. - Nie dokończyłam bajki, one wrócą...
- Wilk wszystkich zjadł, a teraz ruszaj swój piękny tyłek, jedziemy.
Wyszliśmy z budynku i wsiadłam do samochodu, którym nas tu przywiózł.
Zastanawiało mnie co też wymyślił. Zapięłam pasy i wygodnie usiadłam.
- No powiedz mi Eric - szturchnęłam go nie mogąc wytrzymać.
- Wszystko takie jak ona.. - powiedział jakby do siebie, a ja tylko prychnęłam odwracając głowę w stronę okna. Nawet nie wiem kiedy przysnęłam.
Wiem, że obudził mnie jego głos, kiedy byliśmy na miejscu.
- Śpiąca królewno budzimy się do życia - usłyszałam niemal od razu otwierając oczy.
- Gdzie jesteśmy? - ziewnęłam szczelniej okrywając się bluzą. Mimo lata ten dzień nie należał do wyjątkowo słonecznych.
Przetarłam oczy a przed sobą zobaczyłam...
- Eric skąd Ty wiedziałeś? - moje zaskoczenie było tak wielkie, że nie potrafiłam poskładać zdań.
- Podczas gdy spałaś zatrzymałem się na poboczu - kiedy zobaczył moją minę dodał - oczywiście, żeby coś sprawdzić. Sławna jesteś - uśmiechnął się.
- Sławna? - zaśmiałam się, ale ten z urażeniem wyjął telefon odpalając stronę internetową, na której umieszczone były zdjęcia z dawnych spektakli.
- Ach to.. - westchnęłam.
Pociągnął mnie i wprowadził do wielkiego teatru. Ale w środku, to ja musiałam prowadzić. Sprawdził wszystko, prócz planu budynku. Szliśmy długimi korytarzami mijając szatnię, w której goście zostawiają okrycia, salki dla kółek teatralnych i dosyć spory bufet, w którym wydałam dość dużą kwotę pieniędzy, kiedy miałam przerwy od prób. W końcu dotarliśmy po schodach do sali, w której codziennie odbywały się spektakle.
Największa magia teatru? Kontakt aktora z widzem, nic codziennego jak w filmach, gdzie jedynie siedzimy i przed telewizorem oglądamy życie. W teatrze jest coś magicznego. Ta relacja. Aktor w brew pozorom mówi nie do innych aktorów, lecz do ludzi siedzących na widowni.
- Mia, dziecko jak dobrze cie widzieć! - zza kotary z przymierzalni wyszła dyrektorka teatru.
- Mi również - uściskałam ją - A to jest...
- Eric chłopie kopę lat! - zawołała, a po chwili widząc moje zdziwienie powiedziała.
- No cóż z przodu liceum z tyłu muzeum. Przyjaźnie się z mamą Erica.
- Ach tak Ann - uśmiechnęłam się a dyrektorka uniosła prawą brew ku górze, patrząc przenikliwie - Miałam okazję poznać.
- No dobrze drogie panie, ale my spotkaliśmy się tutaj w innym celu nie prawdaż. Eri powiedz jej.
Stałam przyglądając się im spoglądając to na Erica to na panią Emi. Kobieta podeszła do mnie, chwyciła za rękę i puściła dopiero na scenie.
- Ja nie rozumiem - powiedziałam na co ta westchnęła.
- Nawet teraz grasz kochanie? Będziesz miała szansę za tydzień wieczorem - mrugneła.
- O cholera - wydusiłam patrząc na scenariusz, który mi wepchnęła - Główna rola?
- Zawsze byłaś rzucana na głęboką wodę nie pamiętasz? - zaśmiała się.
- Trudno zapomnieć. Kiedy próby?
- Codziennie o 17, pasuje?
- I tak nie robię obecnie niczego konkretnego - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Muszę zastanowić się co dalej. Nie pracuje już w kawiarni i mam niepewną przyszłość. Czas najwyższy coś z tym zrobić.
- Chętnie bym z wami pogawędziła, ale muszę już uciekać scenariusze same się nie wyślą. Do zobaczenia jutro Mia - przytuliła mnie, po czym podeszła do Erica całując go w policzek. Kątem oka zobaczyłam jak wciska mu do ręki małą karteczkę, a potem zdecydowanym, wybiegowym krokiem wychodzi.
Ledwo drzwi zamknęły się, a Eric wyrzucił karteczkę do kosza. Nie jestem pewna dlaczego, ale cieszyło mnie to.
- Przyczepiła się - próbował się tłumaczyć
- A może Ty też zostaniesz aktorem? - zapytałam naśladując głos dyrektorki
- Zdecydowanie, to twoja bajka. Ale chętnie, przyjdę zobaczyć jak występujesz.
- Omijaj dyrektorkę szerokim łukiem - zaśmiałam się.
- Postaram się - odpowiedział.
🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸
Widzimy się niedługo, dajcie znać czy rozdział był okay ;)
Buuziaki <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro