Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌸15🌸

Łzy stanęły mi momentalnie w oczach. Przez chwilę przyglądałam się jego twarzy. Miała w sobie tyle radości, ulgi a jednocześnie wielkiego smutku. Eric czekał na moją reakcję, doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Czekał aż powiem albo zrobię coś, żeby przerwać ciszę. Teraz wypadła moja kolej.

Szukał odpowiedzi wszędzie. W moich oczach, ustach, lecz ja sama nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam, że jest zdenerwowany, za pewne zastanawia się, czy aby na pewno się nie wygłupił. Nigdy nie wyznałam nikomu miłości, nie wiem co się wtedy czuję.
W głowie słyszałam jedynie cichy głosik "Nie zasługujesz na nikogo, nie jesteś wystarczająco dobra".. Głos wygrał.

- Eric.. - zaczęłam. - Nie pasujemy do siebie. Kompletnie dwa inne światy, różnica wieku..rozumiesz?

- Nawet nie dajesz mi szansy, na poznanie Ciebie. - spojrzał mi w oczy, a w moim brzuchu odezwały się znajome owady.

- To jest tylko układ. - powiedziałam dziwiąc się samej sobie. - Za miesiąc wszystko wróci do normalności. Przepraszam, ale nie mogę. To nie jest komedia romantyczna, w której mężczyzna wyznaje dziewczynie miłość, a ta rzuca mu się w ramiona. - Z ogromnym żalem spojrzałam, na wzburzone morze. Moje życie, ma szanse odmienić się, a ja od tego uciekam. Wiem, że będąc z nim, mogłabym mieć to, czego zawsze mi brakowało, miłości, troski, poczucia bezpieczeństwa. Ta cała sytuacja zaczyna mnie przerastać. Są puzzle, ale ciągle jakby paru z nich brakuje. Brakuje rozwiązania. Od początku coś mi nie pasowało. Dlaczego ja? To bezsensu.

- Opowiem Ci coś, to co powinienem na początku.- odparł nie zważając na moje słowa.

Od dziecka chciałem mieć wszystko, osiągnąć coś w życiu, ale moi rodzice nie należeli do bogatych ludzi. Miałem cudowną siotrę. Zawsze wsierała mnie, oddając wszystko co miała. Ona mogła nie mieć nic, za to ja musiałem mieć wszystko co najlepsze. Aż do pewnego dnia. Los się do nas uśmiechnął, a tata wygrał na loterii, założył firmę, zajął się interesami. W przeciągu roku moje życie zmieniło się nie do poznania.
Mnie zaczął kreować, na swoją prawą rękę. Najlepsze szkoły, kontakty, ludzie, którzy byli na każde moje pstryknięcie. Miałem wszystko. Zawsze najlepsze ubrania, samochody, dziewczyny, które pchały się do mojej sypialni. I to mnie zgubiło. Była zima, dosyć mroźna. Wracaliśmy z ojcem z bankietu, trochę za dużo wypiłem. On chciał wezwać taksówkę, ale ja uparłem się, że chcę być w domu jak najszybciej. Nie znosiłem sprzeciwu, zawsze miało być tak jak ja chcę. Tym razem też tak było. Jedyne co pamiętam to prędkość.. a potem huk. Wjechałem prosto, w osobowy samochód. Obydwoje byliśmy w szoku. Uciekłem. Zamiast wezwać pomoc, zostawiłem ojca samego. Był pod wpływem alkoholu, nie myślał. Ja za to wiedziałem, że jeśli wezwę pomoc, pójde siedzieć, na długie lata, a cała moja przyszłość zawali się. Chciałem zostać policjantem. Od dziecka o tym marzyłem. Jednego dnia straciłem wszystko. Ojca wsadzili do więzienia, bo kochał mnie na tyle mocno, że całą winę wziął na siebie, mama się załamała. Popadła w depresje, długie lata nawrotów.. Zniszczyłem moją rodzinę, bezpowrotnie.
Zaraz zaraz przecież ja jeszcze mam siostrę, pomyślałem wtedy. Wyobraź sobie mój szok, kiedy wróciłem do domu, a następnego dnia moja matka oznajmiła mi, że ona nie żyje. Nie udzieliłem pomocy własnej siostrze. Nie wiedziałem, że to ona..Było ciemno.. Ja..- po jego twarzy zaczęły spływać łzy. - Ja tego nie chciałem. To był totalny zbieg okoliczności. Ona jechała, wraz z mężem, córeczką i nie narodzonym jeszcze dzieckiem do rodziców męża, na święta Bożego Narodzenia.
Przeze mnie tam nie dotarli..
Moja mama nigdy nie dowiedziała się prawdy. Z czasem wszystko pozornie się ułożyło. Dostałem się do szkoły policyjnej, o której zawsze marzyłem. Choć wtedy nie tylko o marzenia chodziło. Obiecałem sobie, że będę pomagać ludzią za wszelką cenę. Nie pomogłem jej, ale pomogę komuś innemu...

- Eric ja.. - chciałam jakoś dobrać słowa, ale nie potrafiłam. Słuchałam wszystkiego wpatrzona w tafle wodną i szczerze mówiąc nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Wiedziałam jedno. Były przepełnione ogromnym bólem.

- Potem ożeniłem się. - kontynuował. - Z najcudowniejszą kobietą na całym świecie. Nigdy nie powiedziałem jej prawdy. Jeśli myślisz, że tylko Ty z nas dwojga, dużo razy nakłamałaś to mylisz się. Ja o jeden raz za dużo. Daisy zachorowała na raka. Nie przeżyła operacji. Straciłem ją na zawsze. Popadłem w załamanie nerwowe. Nic bez niej nie miało dla mnie sensu. Była dla mnie wszystkim. To dzięki niej, codziennie z łóżka, wstawał morderca, z chęcią do życia. Była pierwszą myślą zaraz po przebudzeniu i ostatnią tuż przed zaśnięciem. Byliśmy szczęśliwi, ale za każdym razem przypomniała mi moją siostrę. Tak jak ona nie mogła mieć dzieci. Tylko, że moja siostra, wyprowadziła się do Polski, tam gdzie się urodziliśmy. Adoptowala córeczkę. Z tego co mi wiadomo, przeżyła. Ale to ja odebrałem jej rodziców. - skończył, otrzepując się z piasku.

Analizowałam każde jego słowo.

- Co stało się z tą dziewcznką? - zapytałam. Cała historia, była jak z filmu. Jej los bardzo mnie przejął. Sama wychowywałam się bez rodziców, sama straciłam ich w wypadku samochodowym. Wychodzi na to, że mam z nią na starcie wiele wszystkiego.

- Wyrosła na piękną kobietę. Przed chwilą wyznałem jej co czuję.. - jego głos łamał się z każdym kolejnym wyrazem.

Właśnie wyznałem jej co czuję..

- Ty sobie ze mnie żartujesz?- pytam niedowierzając. Szukałam na jego twarzy odpowiedzi i pierwszy raz ją znalazłam. Jego oczy straciły błysk, wydawały się pozbawione koloru. Jego twarz wyrażała wszystko.

- Nienawidzę Cię! - nie wytrzymałam wszystkiego. Cała sytuacja mnie przerosła. - Nie chce Cię znać...morderco. - wykrzyczałam, zrywając z szyji naszyjnik i rzucając nim w niego.

- Mia, proszę wybacz mi.. Proszę DAJ MI SZANSĘ! - powiedział, a ja z niedowierzaniem pokręciłam głową.

- Jesteś dla mnie nikim słyszysz?! N-I-K-I-M!

Po tych słowach założyłam swoje buty i od razu uciekłam. Cholera po co było to wszystko? A tak.. wyrzuty sumienia. Odebrał mi rodziców i miał czelność prosić o szanse? Nie dostanie jej nigdy.

Na skraju drogi zauważyłam taksówkę.

- Przepraszam, mógłby mnie Pan podwieść siedem przecznic dalej? - chciałam jak najszybciej zabrać swoje rzeczy i uciec od tego człowieka.

- Oczywiście, nich panienka wsiada. - powiedział widząc moje zapłakane oczy. - Czy coś się stało?

- Nie, nie wszystko w porządku. - zmusiłam się do sztucznego uśmiechu.

***
Wbiegłam na górę po schodach, w pośpiechu otwierając drzwi pokoju. Wpakowałam do walizki, całą zawartość, rozglądając się nerwowo wokół siebie. Zdecydowana, trzasnełam drzwiami, zbiegając po schodach. Kiedy już miałam nacisnąć klamkę drzwi wejściowych, przypomniałam sobie o Ann. Jednego dnia podbiła moje serce. Zapukałam delikatnie do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Pokój był dosyć spory, ale kolorystyka nie pasowała do osoby, którą była Ann.

- Pomyliłam pokoje, ten musi być Erica.. - westchnęłam. Ponownie miałam kierować się do wyjścia, nie miałam czasu, bo w każdej chwili mógł wrócić. Jednak coś mnie zatrzymało. Nad łóżkiem wisiało zdjęcie, mojej mamy, z czasów kiedy jeszcze żyła. Choć jej osobiście nie pamiętałam, to za to doskonale pamiętałam fotografie. To ona. Kiedy odwróciłam się, zobaczyłam niewielką komodę. Nie wiedzieć czemu, otworzyłam ją...

Była wypełniona zdjęciami mojej mamy i.. mnie. Na dole szuflady znalazłam zdjęcia mamy z wczesnego dzieciństwa, i artykuł, który przykuł moją uwagę.

" Dnia 23.12. 1999r. na skrzyżowaniu dwóch głównych ulic, dwa osobowe samochody zderzyły się. Mężczyzna z poszkodowanego samochodu zmarł na miejscu, na skutek uderzenia. Kobieta w ciąży, w trybie natychmiastowym została, przetransportowana do najbliższego szpitala.

Mężczyzna, który spowodował w stanie nietrzeźwości wypadek, trafił do aresztu śledczego, czeka na proces.

Jakichkolwiek świadków zdarzenia prosimy o kontakt, w najbliższym komisariacie policji. "

Chwila.. nienarodzone dziecko?
W tym momencie przypomniał mi się mój sen. O cholera..
Zaraz potem wyciągnęłam telefon, czytając jeszcze raz wszystkie wiadomości od numeru nieznanego.

" Wszystko zaczęło się tam, gdzie zaczęło się życie.."

SZPITAL!

Nawet nie posprzątając po sobie całego bałaganu, wybiegłam się z domu. Ściemniało się, a ja po raz drugi popełniłam błąd. Poszłam przez park.

- Znowu się spotykamy księżniczko. - odwróciłam się, a wokół mnie zapanowała ciemność..

🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Hejka!❤

Wiem, że wiele z Was przewidywało,że to Eric stoi za wszystkim. Od początku miałam taki pomysł.. Chciałam to jakoś przerobić, no ale w końcu stwierdziłam, że nie ma sensu. O to mi chodziło.

Jeśli myślicie, że nie będzie już żadnych zagadek, to się myślicie i to bardzo ;3 Wiele rozdziałów jeszcze przed nami.

Wybaczcie, że ten jest taki krótki, ale pierwszy raz nie miałam pomysłu. Następny powinien być dłuższy, chociaż może takie są nawet lepsze? Zobaczymy z czasem.

Dzięki, miłego wieczoru!💙💙


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro