🌸14🌸
- A wykonalne to jest?
- Z twoim talentem aktorskim myślę, że tak. - uśmiechnął się, ukazując przy tym szereg idealnie białych, prostych zębów. - Załóż to. - podał mi niewielką reklamówkę, której wcześniej nawet nie zauważyłam.
Otworzyłam ją, zaglądając do środka. Wewnątrz znajdowała się czarna, prosta sukienka sięgająca przed kolana, a także srebne , skórzane trampki. Tak dawno nie miałam na sobie sukienki, że teraz na prawdę chciałam ją jak najszybciej założyć. Kiedyś trzeba było mnie do tego zmuszać, stanowczo wolałam spodnie. W sukience, można było zobaczyć mnie wyłącznie pierwszego i ostatniego dnia szkoły. W innym wypadku nie było o tym mowy. Najlepsze było w tej chwili, że Eric zadbał także o dodatki, w idealnie dobranej kolorystyce. Na spodzie reklamówki, znalazłam długi naszyjnik, oraz parę bransoletek i pierścionków. Zdziwiło mnie, że mężczyzna może mieć tak dobry a zarazem niezbyt wyszukany gust. Górowała prostota, która bardzo mi się podobała. Nie zauważyłam nawet, że od paru minut niczego nie powiedziałam.
- Czyli ci się nie podoba. - skomentował moją ciszę.
- Eric, to nie tak... - zaczęłam.
- Cholera, wiedziałem. Mogliśmy iść razem do tego sklepu. Taki miałam od początku zamiar, wiec tylko tam zajrzałem. Zatrzymala mnie moja stara znajoma, która tam pracuje.. Była strasznie uprzejma, pomogła wszystko dobrać, przekonując, ze ci się spodoba. No, ale trudno. Zwrócimy wszystko po drodze i...
- Mogę coś powiedzieć? - spytałam, nie kryjąc rozbawienia. - Nie dajesz mi szansy, nawet nic powiedzieć. To nie jest tak, że mi się nie podoba. Po prostu.. zaskoczyłeś mnie. Wszystko bardzo mi się podoba. - powiedziałam i szybko pocałowałam go w policzek, a następnie odwróciłam się na pięcie kierując do łazienki na piętrze. Założyłam kreację i pozostałą resztę dodatków, a włosy delikatnie potraktowałam lokówką. Spojrzałam raz jeszcze w lustro, obracając się. Efekt był zadowalający, a sukienka wydawała się być uszyta na miarę, idealnie na mnie leżała.
Kiedy wyszłam Eric już na mnie czekał. W białej zwyczajnej koszuli i czarnych dżinsowych spodniach prezentował się świetnie.
Zeszliśmy na dół, wpadając na Ann, wychodzącą ze swojego pokoju.
- Udanej randki. - mrugnęła w stronę Erica.
- To nie randka. - zaśmiał się, otwierając mi drzwi.
Kiedy już wsiedliśmy do samochodu, a Eric przekręcił kluczyk, nie mogłam wytrzymać.
- Skoro to nie randka, to co to za okazja? - wreszcie m usiałam zadać to pytanie.
- Cóż.. dokładnie osiemnaście lat temu na świat przyszła pewna dziewczyna. Od teraz świętujemy jej urodziny. - odpowiedział ostrożnie dobierając słowa.
Chwila, chwila.. Skąd on o tym wiedział?
Nie zdążyłam go nawet o to zapytać, bo mój telefon standardowo powiadomił mnie o nowej wiadomości.
Numer Nieznany; Wszystkiego najlepszego, gwiazdeczko. A teraz zgodnie z umową pora na podpowiedź. Pamiętasz ostatnią? Otóż, tak jak powiedziałam, wszystko zaczęło się tam, gdzie zaczyna się życie. Szkoda, tylko, że twoja matka nie przewidziała wielu wydarzeń. Gdyby cie zatrzymała, teraz miałabyś zupełnie inne życie... Twoja teczka nie
zginęła. Jest w innym, najważniejszym dla Ciebie małym miejscu. A i przy okazji jestem pewna, że gdyby wiedziała gdzie jesteś złożyła by ci życzenia. W końcu 18- stkę obchodzi się tylko raz :)
Biorę głęboki wdech, odliczając od dziesięciu w tył. Uspokajam się nieco i kiedy zauważam, że Eric skupił się na drodze zaczynam intensywnie myśleć, jednak nie potrafię. Sms całkowicie wyprowadził mnie z równowagi. Cholera, czy nie mogę przeżyć jednego, pełnego dnia w spokoju?!
Jeśli ktoś ze mnie żartuje, to nie odpuszczę mu..albo jej tego.
Ja; Gdybyś wiedział/a o mnie wszystko, nie mówił/abyś takich głupot. Moja mama NIE ŻYJE rozumiesz?
Wysyłam sms, z niecierpliwością oczekując na odpowiedź. Po chwili ją otrzymuje.
Numer Nieznany; Jesteś pewna?
Głupie pytanie.. Nie, mam tego dosyć.
- Kurwa. - pierwszy raz klnę w czyimś towarzystwie.
- Co się dzieje? - pyta a ja podaje mu tylko telefon. Kiedy kątem oka zauważa wiadomość, od razu zjeżdża na pobocze. Czyta wszystko od początku, z wielkim zdziwieniem.
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
- Ja myślałam, że to...żarty, ale teraz ja już nie wiem. Czy to jest w ogóle możliwe? - pytam sama siebie, jednak Eric od razu próbuje mnie uspokoić.
- Spokojnie, sprawdzę to. Nie przejmuj się, pewnie jakiś gówniarz robi sobie żarty.
- Jak to sprawdzisz? - pytam, ale po chwili sama sobie odpowiadam. Jest przecież policjantem..
- Namierzę tą osobę, a potem grzecznie ściągnę na komendę. A teraz proszę cie uspokój się, dzisiaj nie powinnaś się denerwować. Właściwie to jesteśmy już na miejscu. - mówi a ja dopiero teraz widzę, że restauracja mieści się tuż obok pobocza. Nie ma sensu, tam podjeżdżać. Damy rade na nogach.
Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy wszędzie musieli jechać autem. May taka była. Pamiętam, że raz miałyśmy wybrać się nad jezioro. Ustaliłyśmy wszystko, prócz tego w jaki sposób się tam dostaniemy. Miejsce znajdywało się jakieś 15 minut spacerem od jej domu, więc myślałam, że pójdziemy pieszo. Możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy o ustalonej godzinie May przyszła z mamą, która zaprosiła nas do środka samochodu.
Wchodzimy do restauracji i od razu podchodzi do nas kelner. Pyta o rezerwacje a potem zaprowadza nas do odpowiedniego stolika. Eric odsuwa mi krzesło, a ja nie pewnie na nim siadam. Bierzemy swoje menu, a kiedy otwieram na pierwszej stronie, biorę głęboki wdech. Nigdy nie wychowywałam się w luksusach i takie ceny to dla mnie nowość.
- Co dla państwa? - kelner podchodzi, rozlewając nam białe wino.
- Zdamy się na szefa kuchni.. - odpowiadam wymijająco, nim Eric zdąży się odezwać.
W tym momencie drzwi restauracji otwierają się a do środka wchodzi, nieznajoma nikomu kobieta. Przez chwilę błądzi wzrokiem i ku mojemu zdziwieniu podchodzi do naszego stolika.
W jej oczach widzę furię.
- Ty gnoju! - krzyczy, tym samym zwracając uwagę pozostałych gości. - Jak mogłeś?! Ledwo się rozstaliśmy, a ty już przygruchałeś sobie nową?! - Dziewczyna dopiero teraz spojrzała na mnie, mierząc od góry do dołu.
- Sarah, to moja przyjaciółka, Mia. - Eric nie dawał wyprowadzić się z równowagi. Być może dlatego, że będąc w tak eleganckim miejscu, po prostu nie wypada.
- Miło mi. - powiedziałam, wyciągając dłoń, której ta nie uścisnęła.
Dziewczyna nadal tkwiła w miejscu, najwidoczniej na coś czekając.
- Przepraszam Cię na chwilę. - westchnął opuszczając sale razem z długo nogą plastikową blondynką. Zastanawia mnie co on w niej widział.. Ale to już nie moja sprawa.
Poprawiam się na krześle. Biorę mały łyk, ale od razu mnie odrzuca. Do tej pory żaden alkohol nie przypadł mi do gustu.
Mijają minuty, dania pojawiają się na stole, a Eric nadal nie wraca. Czuję mimo wszystko żal. Powinien zostać ze mną, zamiast ulegać tej paniusi. Zabieram torebkę, wychodząc z restauracji. Kierujac sie do ogrodu, mój wzrok podziwia różnorodne egzotyczne okazy kwiatów. Chodniki są oświetlone, i wszędzie palą się świece, dodawające uroku temu miejscu. I wtedy zza drzewa wychyla się, znana mi świetnie sylwetka. Chcę od razu do nich podejść, ale moja ciekawość zwycięża. Stoje w bezpiecznej odległości, przysłuchując się rozmowie, a właściwie kłótni. Eric próbuje ją uspokoić, ale ta wygłasza monolog, nakłaniając go do powrotu. Nasze spojrzenia się spotykają, a ona wykorzystując moją obecność, przylega do Erica składając na jego ustach namiętny pocałunek. Tego jest za wiele. Boli mnie, że Eric nie odtrąca jej od razu, tylko w momencie kiedy postanawiam przerwać tą żałosną scenę.
Już mam zacząć robić wyrzuty Ericowi, kiedy w porę orientuje się, że nie mam prawa. Nie byliśmy razem, więc ten mógł całować się z kim popadnie. Na twarzy Sarah, zauważam triumfujący uśmiech, więc jedynie chwytam Erica za rękę prowadząc w stronę wejścia.
- Jesteś naiwna! - krzyczy dziewczyna, a ja odwracam się na jej słowa.
- Coś o tym wiesz nie prawdaż? - odpowiadam ruszając przed siebie.
- Zobaczysz, że Cię omota, tak jak mnie. Jesteś tylko jego zabawką! - Sarah chce mnie sprowokować, ale z każdym krokiem jej krzyk staje się cichszy.
- Jesteś na mnie zła? - zapytał Eric kiedy z powrotem weszliśmy do restauracji.
- Nie miałabym o co. - skłamałam. Nie sądziłam, że ich pocałunek może wywołać u mnie tyle sprzecznych uczuć.
- To ona się na mnie rzuciła. - powiedział a w jego oczach dostrzegłam.. strach?
- Winni się tłumaczą. - odpowiedziałam tylko zabierając się za jedzenie.
Kiedy skończyliśmy, Eric uregulował rachunek i razem wsiedliśmy do auta.
- Chcę wracać do domu. - powiedziałam, nawet przez moment nie patrząc w jego stronę.
Nic nie odpowiedział, tylko ruszył. Zamknęłam oczy, otwierając je dopiero w momencie kiedy silnik zgasł. Bez słowa wysiadłam, powstrzymując się od trzaskania drzwiami. Miałam ochotę coś rozwalić, ale jednak nie mogłam. Rozejrzałam się wokoło. Nie znajdowaliśmy się przed jego domem, tylko tuż obok plaży. Tej samej, na której byliśmy kiedy zadzwonił telefon ze szpitala.
- Chodź. - chwycił moją dłoń, a przez moje ciało przeszły dreszcze.
Szliśmy przez chwilę, i nagle Eric zatrzymał się wyciągając z kieszeni marynarki chustę.
- Obróć się. - rozkazał. - Muszę mieć pewność, że nie będziesz podglądać.
- Nie ufasz mi? - spytałam, robiąc minę szczeniaczka.
Choć miałam zamknięte oczy, już po chwili do moich uszu dobiegły odgłosy głośnej muzyki. W końcu zatrzymaliśmy się, a Eric ściągnął mi hustkę.
- Sto lat, sto lat..! - Plaża zamieniona była w dyskotekę. Dosłownie. Neony, bary, muzyka. Wszystko co tylko możliwe. Kiedy to wszystko zobaczyłam nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Kiedy on to wszystko zdążył przygotować?
Po chwili ludzie, których nawet nie znałam zaczęli podchodzić do mnie, obdarowując prezentami. Kiedy mnie przytulali, życząc wszystkiego co najlepsze, w kącikach moich oczu pojawiły się łzy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio obchodziłam swoje urodziny. To wszystko było takie magiczne.
Kiedy wszyscy rozeszli się tańczyć, Eric podszedł do mnie również zapraszając do tańca. Muzyka zwolniła tempo, a ja nie rozumiejąc z tego kompletnie nic, nie odmówiłam. Po chwili kołysaliśmy się w rytm. Pomyślałam wtedy o komedii romantycznej i mimo wolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Muzyka skończyła się, a Eric wyciągnął z kieszeni marynarki niewielkie pudełeczko.
- Jeśli masz mi się zamiar oświadczyć.. - zaśmiałam się a on szybko poszedł w moje ślady.
Podał mi pudełeczko. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się przepiękny naszyjnik, z malutką koniczynką.
- Na szczęście. Wszystkiego dobrego. - szepnął mi do ucha. Czułam, że moje policzki rumienią się. Pod wpływem impulsu, nachyliłam się, a ten złożył na moich ustach pocałunek. Pierwszy pocałunek. Moja nóżka drgnęła, odchylając się do tyłu. Czas jakby się zatrzymał. Pierwszy raz od takiego czasu byłam szczęśliwa..
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Za wszystko.
Usiedliśmy na piasku, a mi przypomniała się jedna rzecz.
- O co chciałeś mnie poprosić?
- Są dwie rzeczy. Pierwsza jest taka, że.. Oczywiście możesz odmówić.. - plątał się w swoich słowach.
- Mów, proszę - zachęciłam go.
- Szykujemy prowokację, do rozbicia poważnego gangu handlu dziewczynami.. I czy no wiesz.. - zaczął, nie potrafiąc dokończyć. - Czy mogłabyś nam pomóc?
Przez chwilę zastanawiałam się czy aby na pewno nie żartuje. Czekałam na coś w stylu " Ha, ha Mia nabrałaś się", jednak w jego oczach widziałam jedynie powagę.
- W jaki sposób? - spytałam niepewna.
- Musiałabyś pójść do klubu nocnego i... udawać, że starasz się o pracę. - powiedział. Będziesz miała zamątowaną kamerkę, wszystko będzie nadzorowane.
- A jeśli nie wyjdzie? - moje obawy z każdą sekundą wzrastały.
- Nie dam ci zrobić krzywdy. Jeśli sięnie zgodzisz, zrozumiem. - powiedział delikatnie obejmując mnie ramieniem.
- Jaka jest druga prośba?
- To raczej nie prośba, tylko stwierdzenie..
- Więc.. ?- nie mogłam wytrzymać napięcia między nami.
- Mia.. zakochałem się w Tobie.
🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸
Tam dam dam!
HaHah no to co jak to ja typowy Polsat, potrzymam Was trochę w niepewności. Nie planowalam takiego rozwoju zdarzeń, ale jakos tak wyszło hihi.
Przy okazji dziękuję za prawie 3K wyświetleń, jesteście cudooowni!
EDIT 3K!!! O JEJKU DZIĘKUJĘ
Pozdrawiam Roseye_
💙💙💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro