🌸13🌸
- Dean zwolnij, mamy jeszcze sporo czasu, a Mia tak słodko śpi..
Oj Kochanie, wiesz, że moi rodzice nie tolerują spóźnień. Nasza księżniczka ma twardy sen. A ty nie powinnaś się denerwować. W twoim stanie to nie jest wskazane. Pamiętaj o dziecku.
- Pamiętam o naszym dziec... UWAŻAJ! Deaaaan...!!
Obudziłam się cała zlana potem. Natychmiast usiadłam na skraju łóżka próbując uspokoić oddech. Koszmar był tak rzeczywisty.. Pierwszy raz od śmierci moich rodziców śni mi się coś związanego z nimi. Czyli jechali na kolacje do moich dziadków. Szkoda tylko, że nie zdążyli tam dojechać, bo jakiś debil wyjechał zza zakrętu..
Szukam mojego telefonu, który znajduje pod poduszką. Dziesiąta dzisięć. No Mia wychodzi na to, że ktoś cie kocha. Prycham na swoje słowa, wstając z łóżka. Chcąc uniknąć kolejnego bezczynnego dnia, który sprowadzał się do spania, zarzucam na siebie szlafrok i otwieram drzwi. Minęłam jeden, drugi a nawet trzeci korytarz tego ogromnego domu, ale wszędzie głucha cisza. Eric był juz pewnie na komendzie, ale nigdzie nie było śladu Ann. Wczorajszy dzień był na prawde trudny, najpierw włamanie potem cała ta wieczorna sytuacja.. Dowiedział sie o mnie stanowczo zbyt wiele, ale działałam pod wplywem impulsu. Pomimo wszystkiego w jakiś sposób ciągnie mnie do niego, a to jest niepokojące. Ufam mu, ale nie wiem na ile powinnam.
- Mia - usłyszałam za plecami czyjś cichy głos. Odwróciłam się. Ann powitała mnie promiennym uśmiechem.
- Dzień Dobry - przywitałam sie odwzajemniając uśmiech.
- Nie chcesz sie jeszcze położyc? - spytała.
- Nie, jakoś nie mam ochoty. To ciągłe leżenie jest bez sensu.
- Masz może ochotę na śniadanie? Usiądziemy na tarasie, porozmawiamy - zapytała niepewnie.
- Zazwyczaj nie jadam śniadań, ale bardzo chętnie napije sie kawy. Moge zaraz zrobić - powiedzialam odwracając się w strone kuchni. Ann zatrzymała mnie delikatnie chwytając za ramie.
- Czułam, że zaraz wstaniesz, kawa jest juz gotowa - mrugnęła. Skinełam lekko i udawałam sie za nią na taras. Usiadłam na sofie i ściągnęłam buty podciągając na nią nogi. Rozejrzałam się. Wokół mnie porozstawiane były różnorodne gatunki roślin, których nazw nie znałam. Wygladały na prawdę imponująco i łatwo przyciągały wzrok. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że pielęgnowane były z największą starannością. Ogarneła mnie ogromna pustka. Przez tyle lat nigdzie nie byłam, a tu jest po prostu pięknie, tak cicho i spokojnie. Z tyłu głowy miałam świadomość, że to jednak nie koniec moich problemów. To byłoby zbyt cudowne, żeby prawdziwe. Najbardziej obawiałam sie jednego. Eric był dla mnie jedną wielką niewiadomą. Będąc z nim tutaj, nie byłam pewna jutra..Nie byłam pewna co stanie sie po miesiącu, czy zgodnie z umową grzecznie odstawi mnie do domu.
- Nad czym sie tak zastanawiasz? - spytała Ann.
- Każdy ma lepsze i gorsze chwile - uśmiechnęłam sie i wymownym wzrokiem spojrzałam w jej strone.
- Rozumiem. Może opowiedz mi cos o sobie, strasznie mnie ciekawisz - poprosiła a ja zastanowiłam się czy kolejny raz kogos okłamać czy powiedzieć prawdę. Zdecydowałam sie na środek.
- Aj nie ma o czym mówić, nie ma we mnie niczego ciekawego.
- A jak ci idzie w szkole? A może juz pracujesz? - nie dawała za wygraną.
- Staram sobie jakoś radzic, obecnie łącze jedno z drugim. - Odpowiadam zgodnie z prawdą. Jednak temat szkoły to ostatni jaki w tej chwili mnie interesuje. - Pani dobrze zna się z Erickiem? - w końcu miałam mozliwość czegoś sięo nim dowiedzieć.
- Mhm. - Ann zmieszała się słysząc moje pytanie. Wiedziałam że marszczy czoło, odpowiednio dobierając słowa. - Eric to mój syn.
Tego sie nie spodziewałam. Ze zdziwienia moja dolna szczęka opadła w dół. Czyli Eric mieszka z matką.
- Zauważyłam, że mówi pani z innym akcentem..
- Skarbie, jestem Polką. Przez wiele lat mieszkałam w Polsce, a potem kiedy moja córka ożeniła sie, kupiła mi ten dom. Zawsze o takim marzyłam. Odwiedzała mnie sama mieszkając w Polsce. Eric sam sie tam urodził.
- Ma pani córke? - zapytałam lecz chyba nie powinnam..
- Miałam. - odpowiedziała głuchym szeptem.
- Mój boże nie powinnam..
- Nic nie szkodzi. Nie mogłaś wiedzieć. Zmarła przy porodzie, po wypadku samochodowym. Lekarze powiedzieli jej ze musi wybrać. Albo dziecko albo ona. Wybrała i urodziła śliczną córeczkę. Była szczęśliwa i jestem pewna ze drugi raz wybrała by to samo. Miała jedną córkę ale pochodzącą z adopcji. Lekarze mówili że nie ma szans na urodzenie dziecka. A jednak po czterech latach starań udało się. Ich druga córka trafiła do adopcji. Dalej nic mi o tym nie wiadomo.
- A ojciec? - historia coraz bardziej mnie zaciekawiła.
- Zmarł na miejscu. Niefortunny zimowy wyjazd zniszczył wszystko - jej oczy zaszliły się.
- Może i nie wiem co pani czuje, ale sama straciłam rodziców w wypadku samochodowym, wiec jakby też odczuwam to w podobny sposób. Miałam pięć lat..
- Jesteś strasznie podobna do matki - uśmiechnęła sie smutno i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zmieniła temat. - Skąd masz tą bransoletkę? - wskazała na moją rękę. Ściągnęłam ją i podałam jej. Przewracała ją ostrożnie w dłoniach, jakby to był najcenniejszy skarb.
- Jest bardzo śliczna - wykrztusiła zmieszana. Szczerze? Nie rozumiałam jej zachowania, ale kiedy zobaczyłam łzy w kącikach jej oczu zamarłam. Co jest nie tak?
- Bransoletka należała do mojej mamy - powiedziałam spokojnie. Któregoś dnia znalazłam ją w jej rzeczach i od tej pory sie z nią nie rozstaje. Rozumie pani pamiątka.. Jedyna rzecz którą się nie dziele - zaśmiałam się.
- Oczywiscie noś ją, w ten sposób twoja mama w jakiejś cząstce jest z Tobą. Nie zwracaj uwagi na humory starszej koniety - uśmiechnęła się. Bardzo łatwo sie wzruszam mam już swoje lata i często przesadzam.
Wstała i po krótkiej wymianie spojrzeń, opuściła taras a ja zostałam sama, popijając zimną już kawę. Po paru minutach poczułam czyjąś obecność. Odwróciłam wzrok który spotkał sie ze wzrokiem Erica.
- Co sie stało? - spytał. - Zauważyłem Ann, płakała..
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam chłodno. Rozmawiałyśmy, zapytała o moją bransoletkę która wywołała wiele emocji - wymownie spojrzałam w jego strone. Potem uspokoiła mnie tłumacząc wszystko swoim wiekiem.
- Powinniśmy ją zostawić samą. Co powiesz na spacer?
- Cóż chętnie rozprostowałabym nogi, ale po wczoraj chyba nie mam ochoty. Nie obraź sie, ale nie chcę.
- Wiem, przepraszam cie za to..Postaram ci się to jakoś wynagrodzić, a przy okazji mam do Ciebie prośbę..
🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸
Krótszy ale myślę, że dobry rozdział. Wiele osob pytało o next tak więc jest i on! Radze zwrócić uwagę na historie Ann, nic nie jest przypadkowe, ale wiecej nie zdradzam ;3
Pozdrawiam cieplutko miłego wieczoru💚💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro