25
Wampir pogłębił pocałunek i zsunął się na moją szyję. Dopiero kiedy już chciał wbić w nią swoje kły, odepchnął mnie od siebie i uderzył otwartą dłonią w policzek.
- Ty idioto! Dupku! Pojebany człowieczku! - jego oczy mieniły się odcieniami czerwieni, a ja byłem pewny, że mój policzek ma ten sam kolor.
Co ja zrobiłem?
To pytanie sprawiło, że zacząłem rozumieć co się wydarzyło zarówno rano, jak i przed chwilą. Niemalże fizyczny ból pojawił się w mojej klatce piersiowej i poczułem jak moje serce się rozpada na drobne kawałki. Po policzkach popłynęły łzy, a w głowie zaszumiało.
- L-Luke? - brunet podszedł do mnie teraz bardziej przestraszony niż wściekły.
Może jak uderzę głową w ziemię, to cofnę czas, albo zapomnę?
- Co się... Ej wow trzymaj się. - złapał mnie, kiedy już bezwładnie spadałem na trawę. - Co się stało Luke? Jeszcze dzień temu byłeś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Co prawda jedynym człowiekiem, ale ten fakt możemy pominąć.
- Wykasuj mi pamięć. Zabij mnie. Zrób cokolwiek. Błagam... - wychlipałem, chciałem się do niego przytulić, ale nie zasługiwałem na to.
- Co się stało? Mów!
- Pokłóciłem się z... M... Mi... z M. - zaatakowała mnie kolejna, potężna fala łez i bólu.
- O co?
- A jak myślisz? - pociągnąłem nosem, nie pozwalając się przytulić. Zasługiwałem na samotność i cierpienie. - Kocham go całym sercem, a ten wszystko przede mną ukrywa i...
- Chodzi o jego imię?
- I o to, że zmienia się w tego kotka. Mówiłem mu wszytko a ten tak po prostu mnie oszukał.
- Zmienia się nie tylko w kotka. We wszystkie stworzenia.
- I wy o tym wiedzieliście?! - zacząłem się od niego odsuwać.
Czułem się zdradzony.
- Uspokój się Luke. Proszę. Powiedział, że sam ci to powie.
- Zostawcie mnie. Zostawcie mnie wszyscy! - zacisnąłem dłonie na uszach i pobiegłem ile sił w nieznanym mi kierunku.
Wiedziałem, że w każdej chwili mógł mnie spokojnie dogonić, jednak tego nie robił. Z każdym moim krokiem widziałem jak drzewa i rośliny wokół mnie tracą kolor i więdną. Cały las umierał.
Wiedziałem, że prawdopodobnie zraniłem Michael'a i dlatego rośliny płaczą razem z nim, ale moje serce również było złamane. Na tyle głęboko, że nie wiedziałem czemu wciąż oddycham.
Całkowicie zapłakany trafiłem zwinąłem się pod jakimś drzewem w kuleczkę rozpaczy i mimo zimnego, wieczornego powietrza, zasnąłem.
Gdy obudziłem się rano, przy mnie rosły drobne stokrotki, a obok nich krzew z dorodnymi jagodami, które znałem już od dawna.
Ze łzami przesunąłem palcami po płatkach i łodydze jednej stokrotki, ale zignorowałem jedzenie i pozostałem w pozycji embrionalnej, błagając o wieczny sen.
Miłość do niego mnie zabijała. A fakt, że mnie okłamał bolał wręcz niewyobrażalnie.
Krzak jagód i stokrotka, na którą kapały moje łzy były jedynymi zielonymi roślinami wszędzie wokół. Nawet trawa stała się pożółkła i sucha.
Leżałem tam jeszcze trzy dni, cały czas odmawiając jedzenia i jedynie pozwalając być otoczonym przez stokrotki.
Tej nocy nie spałem, a jedynie leżałem z zamkniętymi oczami próbując zasnąć. Usłyszałem obok siebie jakieś chrobotanie i trzeszczenie, a chwilę później dotarł od mnie śliczny zapach jednego z magicznych dzwoneczników, które widziałem na spacerach z...
M.
Nagle poczułem wodę która skapywała z jego kielicha wprost do moich ust.
To dlatego nie umarłem z pragnienia.
On mnie trzymał przy życiu i nie mówię tu tylko o kwiecie, ale w szczególności o niebieskowłosym panie tego lasu.
Jaki ja byłem głupi. Przecież on widzi wszystko co się dzieje w obrębie tych drzew.
Rankiem obok mnie leżała karteczka. Nie jakiś liść czy kwiat, ale prawdziwa, papierowa notka.
"Proszę wróć. Umieram bez ciebie."
Zacisnąłem powieki, po czym otworzyłem je i podniosłem się do siadu, od razu zaatakowany przez zawroty głowy i mroczki przed oczami, które pogorszyły się jeszcze bardziej, gdy wstałem.
Hey
Całkiem długa przerwa huh?
Za to mogę dać wam radę w ramach przeprosin
Jeśli kotek mówi coś potencjalnie zboczonego, to nigdy nie jest to o czym się myśli xD
Miłego dnia i nocy wszystkim!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro