Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

Obudziłem się na swoim łóżku. Słabo otworzyłem oczy, jednak wszystko było zamazane. Moja głowa pękała przez natłok myśli i powoli powracające wspomnienia.

- Nareszcie się obudziłeś... Zawołam M. Przygotuj się na porządny opieprz. - usłyszałem gdzieś obok siebie i dopiero wtedy zauważyłem Ashton'a wstającego z krzesła obok łóżka.

Zaskomlałem cicho z bólu. Czułem jakby całe moje ciało wyżerała jakaś trucizna.

Drzwi otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wpadł granatowowłosy.

- Ty cholerny idioto! - krzyknął. - Miałeś się tylko wysikać, a nie włazić w pnącza! Ciesz się, że to była odmiana trująca, a nie wijąca! Jak ty w ogóle jeszcze żyjesz?!

Załkałem cichutko na hałas i ostry głos aktualnie granatowookiego.

Już wcześniej zauważyłem, że jak tylko demon jest wkurzony, to jego oczy zmieniają kolor, a plamki zaczynają pobłyskiwać pięknym złotym.

- Tak strasznie się martwiłem. - szepnął nagle przytulając się do mnie.

- C-co się tak właściwie stało...? - spytałem przymulony.

- Trujące pnącza zamykają cię w małej przestrzeni, rozpylają taki dziwny gaz przez który jesz owoc, który ci podają i tracisz przytomność. Owoc ma w sobie bardzo trujące toksyny i sprawia, że ofiara umiera w przeciągu trzech godzin.

- Ja... Umrę? - spytałem zdziwiony. Nadal jeszcze do końca nie kontaktowałem.

- Gdyby tam miało być, już byłbyś na drugiej stronie.

- A jakby to były te... Drugie takie? - zwinąłem się w kulkę chcąc ograniczyć ból, a chłopak zmusił mnie do rozprostowania kończyn i zaczął delikatnie masować po brzuchu.

- Wijące pnącza to takie macki hentai (musiałam x'-D). Owijają się wokół ciebie, gwałcą, po czym... Zwracając uwagę na to że jesteś chłopakiem... "udusiłyby" ci penisa i w przypadku obu płci rozerwały od środka.

Zadrżałem trochę obrzydzony obrazami które pojawiły się w mojej głowie.

- Tak strasznie bałem się, że już się nie obudzisz...

- Widocznie jestem odporny na takie toksyny. Może dlatego, że całe życie mieszkałem w mieście? Wiesz, duża ilość spalin, mnóstwo chemii w jedzeniu...

- Prześpij się jeszcze trochę.

- A ty...

- Będę tutaj.

- Mhm... - zamruczałem, przytuliłem się do niego i zapadłem w sen.

Jednak nie było tak jak zawsze. Dokładnie wiedziałem co się dzieje. Była jakaś powódź. Biegłem ulicami, kiedy nagle na środku drogi zobaczyłem drzwi.

Przeszedłem przez nie i znalazłem się na długim korytarzu pełnym podobnych drzwi. Niepewnie otworzyłem te znajdujące się dokładnie na przeciwko moich i zobaczyłem morze krwi, a na samym jego środku, na wielkim łóżku leżał Calum.

Zemdliło mnie i szybko zamknąłem je. Za to otworzyłem kolejne, za którymi znajdował się Ashton mocno posuwający Calum'a związanego na łóżku i z toną zabawek wokół.

Kiedy wróciłem na korytarz drzwi nagle zmieniły się miejscami, a przede mną pojawiły się piękne, granatowe ze złotymi ornamentami.

Od razu skojarzyły mi się z M i pewnie dlatego tak bardzo niepewnie przez nie przeszedłem.

Byłem w jakimś pokoju gdzie znów zobaczyłem dwójkę chłopaków. Młodsza wersja mnie i chłopak z dziwnymi, blond włosami oraz ciemnymi pasemkami, i kosmiczną grzywką. Ten drugi z twarzy wyglądał jak granatowowłosy demon.

- Myślisz, że tata się zgodzi?

- Oboje się zgodzą, no chodź! No Nath!

- Ale co jeśli... Shane ja się boję. Nigdy nie chodziliśmy sami do lasu.

- Nie bój się! - młodszy ja przytulił chłopaka. - Przecież jesteśmy w jakiejś części tym co tata. Poza tym wszystko nas tu zna. Las nie zrobi nam krzywdy.

I wtedy nagle zostałem wyrzucony za drzwi, które nagle zniknęły, zastąpione innymi.

Co tu się dzieje?

Powoli wybudziłem się z dziwnego snu żeby zobaczyć M delikatnie bawiącego się moimi włosami.

- Jak się czujesz Luke? - spytał szeptem.

- Lepiej. Wciąż dziwnie, ale lepiej.

- To dobrze blondynko. Może masz ochotę na coś do jedzenia? Nauczysz mnie gotować jakieś ludzkie jedzenie co?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro