Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

Stoję pod szpitalem i nie wiem co mam robić. Wejść czy uciec. Jestem zagubiona. Czuje na talii rękę, odwracam się i widzę Harry’ego.

- Cześć, jak się trzymasz? Byłaś już u niego? Tylko gdy obudził się po operacji, powiedział twoje imię. Czeka na Ciebie.

- Hej, Harry. Dopiero przyszłam, dobrze, że jesteś, to pomożesz mi dotrzeć. Nie wiem czego mam się spodziewać — czułam, że łzy już same cisną mi się do oczu.

- To idziemy, Panie przodem-Harry przepuścił mnie w drzwiach. Po kilku chwilach już zajmowaliśmy się pod salą Zayna. Miałam już wychodzić, gdy drzwi się otworzyły i z sali wyszedł lekarz.

- Przepraszam, co z nim? - zapytałam.

- Mam być szczery? Nie jest zbyt dobrze, kula trafiła w miejsce, które często krwawią, kula utknęła w mózgu. Udało nam się ja wyciągnąć, pacjent miał szczęście, że się wybudził i wszystko pamięta, a teraz przepraszam, śpieszę się do innych pacjentów - kiwnęłam głową i bez żadnych pytań weszłam do sali.

Leżał tam, taki blady, z bandażem na głowie. Patrzył w okno, o czymś myślał tylko o czym. Usiadłam na krześle koło łóżka i załapałam jego rękę. W tej samej chwili odwrócił głowę. Dostrzegłam w jego oczach szczęście, ale także smutek.

POV. ZAYN

Leżałem na łóżku i myślałem o słowach, które niedawno usłyszałem od mojego lekarza. Zostało mi naprawdę niewiele. Może nawet kilka dni. Zamyśliłem się, muszę zabezpieczyć Lilly i chłopców. Muszę napisać, testament. Nigdy nie wiadomo co się stanie. Z zamyśleń wyrwała, mnie czyjaś dłoń. Odwróciłem się i zobaczyłem Perrie, moją Perrie. Miała podkrążone oczy. Jakby nie robiła nic, tylko płakała, a może to przez Ciebie? To na pewno twoja wina!

- Cześć kochanie, jak się czujesz? - zapytałem zmartwiony jej wyglądem.

- To chyba ja powinnam się Ciebie o to zapytać, To teraz ty tu leżysz nie ja, nie masz co się o mnie martwić. Zacznij w końcu martwić się o siebie, Zayn — mówiła to przez łzy. Przyjechała specjalnie dla mnie. A ja umieram, nie mogę jej zostawić. Jak ona sobie sama poradzi? Jest mądra, da radę, chyba. Jestem egoistą — podpowiada mi coś w świadomości, lecz z drugiej strony coś mi mówi, że to nie jest moja wina. Perrie, siedziała, płakała i cały czas trzymała moją dłoń.

- Wszystko będzie dobrze, tak ma być kochanie — próbowałem ją uspokoić, ale ona jeszcze głośniej zaszlochała.

- Nie mów tak, wszystko wróci to normy! Wszystko będzie jak dawniej, obiecaj mi to! Proszę, obiecaj mi to ... - Usunęła się na ziemię, chowają twarz w swoich małych dłoniach.

- Chodź tu do mnie, proszę — pokazałem jej gestem, żeby weszła na łóżko, przysunąłem ją do siebie, chciałem, żeby była blisko. Niech zapamięta mnie najlepiej, jak się da. Nie chce, żeby myślała o mnie źle. Niech wie, że kochałem ją i że zawsze będę ja kochał.

Głaskałem ją po plecach, żeby się troszeczkę uspokoiła. Po kilku chwilach słyszałem już równomierny oddech dziewczyny, która leżała w mych ramionach. Usnęła wtulona w moją klatkę piersiową. Chcę zobaczyć dzieci, wiem, że Perrie nie chce ich tu przeprowadzać, ale nie wiem, ile mi zostanie.

Wziąłem telefon z szafki i wysłałem SMS do matki mojej dziewczyny.

Do: Mama Perrie

"Dzień dobry, tu Zayn. Chciałbym Panią prosić o jedną rzecz, a mianowicie, chciałabym zobaczyć dzieci, jest ze mną słabo, wiec liczę, że pozwoli mi pani zobaczyć dzieci ostatni raz "

Wysłano ✔

Po wyświetlaniu się komunikatu wtuliłem się w Perrie i czekałem na odpowiedź od jej matki. Nie musiałem długo czekać, dostałem, opowiedź po mniej więcej dziesięciu minutach.

Od mama Perrie:
"Zayn, proszę nie mów tak. Ale odpowiedź na twoje pytanie to tak, przywiozę dzieci. Lilly ciągle o Ciebie pyta, wieczorem przejdziemy."

W tym momencie byłem szczęśliwy, gdy nagle poczułem ogromny ból głowy.

Pov. Perrie

Obudziłam się, gdy usłyszałam krzyki i jak coś rzuca się na łóżku, był to Zayn. On cierpiał. Nie mogłam tak stać i się na niego patrzeć. Pobiegłem na korytarz i zaczęłam krzyczeć.

- Proszę mu pomóc, on krzyczy! - nagle włączył się w jego pokoju alarm. Nie wiedziałam co robić, on umierał.

------- 

Heeej!
Jak się macie! Komentujcie, gwiazdkujcie!

Jeszcze jeden rozdział i epilog :(

Miłego dnia 😊😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro