Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Four

*

Przy­ci­snął moc­niej poduszkę do swo­jej głowy, chcąc odciąć się od dźwię­ków docho­dzących zza ściany. Na miłość boską, był środek nocy, a on chciał się wyspać. Przecież udowodniono naukowo, że nastolatkowie potrzebują  nawet do dziesięciu godzin snu.

Więc kto śmiał to zakłócić?

Nie, to nie była jego matka i Jung­kook.

Gorzej, to byli jego kochani dziad­ko­wie.

Któ­rym, kurwa, zachciało się barasz­ko­wa­nia wpół do pierw­szej nad ranem. Wyzwolenia emeryci mu się trafili, bo za czasów dzieci kwiatów przecież nie mieli czasu.

Jesz­cze jakby byli cichutko, to dałoby się to znieść, ale oni byli jak dzi­kie zwie­rzęta, niemogące powstrzy­mać się przed chę­cią spło­dze­nia potom­stwa. Rozumiał, że starsi ludzie również uprawiali seks, niestety kiedyś zapodział się na złych kategoriach pornhuba.

Taehy­ung, zamiast sta­rać się zasnąć, roz­my­ślał nad tym, czy w takim wieku jesz­cze staje. Niby były ogól­no­do­stępne te wszyst­kie leki na poten­cję, ale on nie wie­rzył, żeby za pomocą jed­nej błę­kit­nej tabletki, nagle można było sza­leć pół nocy.

Z drugiej strony odruch wymiotny mu się włączał, nie powinno się tak myśleć o własnej rodzinie. To obrzydliwe.

Dodatkowo samo wyobra­że­nie, jak to wszystko musi wyglą­dać, powo­do­wało u niego fakt, że popcorn zjedzony parę godzin wcześniej chciał na nowo zobaczyć świat żywych. Nie mógł tego znieść, więc wstał z łóżka i wyszedł na kory­tarz, gdzie dźwięki były jesz­cze gło­śniej­sze. O dobry Boże, miej go w opiece.

Szybko zbiegł po drew­nia­nych scho­dach, mając nadzieję, że ich skrzy­pie­nie nie doj­dzie do uszu bawią­cych się sta­rusz­ków i nie zaczną myśleć, że w domu jest jakiś zło­dziej.

Bo gdyby dziadek wyszedł uzbrojony, to za przeproszeniem dwa kije byłby na wierzchu.

Skie­ro­wał swoje zwłoki do kuchni, zaświe­cił małą lampkę, która stała w przed­po­koju i się­gnął do lodówki po sok grejp­fru­towy, niestety kobiety w jego rodzinie oblubiły ten diabelski napój, więc i on musiał przyzwyczaić się do tego smaku.

Chociaż według niego, sok powinien być słodki i tyko słodki.

Nie dbał o to, aby zna­leźć szklankę, nikt się niczym od niego nie zarazi, wszyscy i tak już byli chorzy w jakiś sposób.

Kiedy wystar­cza­jąco się napoił, odsta­wił kar­ton na blat i zga­sił lampkę, uda­jąc się do łazienki. Prysz­nic zawsze poma­gał mu oczy­ścić umysł i nie tylko. A teraz najbar­dziej mu się to przyda, czuł się brudny pod każdym względem, psychicznym, fizycznym i rodzinnym.

Uchy­lił drzwi i od razu wszedł do środka, a przez jego głowę nawet nie prze­szła myśl, że ktoś może już być w środku. Na początku nie ogar­nął, co się dzieje, ale kiedy w końcu doszło do niego, w jakim towa­rzy­stwie się znaj­duje, na jego policz­kach poja­wiły się nie­znaczne rumieńce. Może i obec­ność faceta swo­jej matki aż tak bar­dzo go ni­gdy nie roz­pra­szała, ale fakt, że był on półnagi, zmie­niał wszystko.

Jego wzrok mimo­wol­nie skie­ro­wał się na wyrzeź­bione plecy męż­czy­zny, pokryte tatu­ażem, cią­gną­cym się przez ramię i bok czar­no­okiego.

Jeon stał tylko w samym bok­ser­kach z roz­wi­ch­rzo­nymi wło­sami, zapewne szy­ku­ją­cego się do kąpieli.

– Wpierw się puka, potem się wcho­dzi. Taka kolej rze­czy. – do jego uszu dobiegł zachryp­nięty głos męż­czy­zny, który pewnie spowodowałby skurcz macic u niejednej kobiety.

- O kurwa, ja pierdole, chuj jebany. - wyszła wiązanka z jego ust, a on natychmiastowo się odwrócił. - Boże boski, mam dość już tych pał. - zapłakał i oparł czoło o drzwi, nie wierząc w swój pech, który zaczął się w momencie, kiedy wyszedł z otworu swojej matki.

– Ale jak już wsze­dłeś, to weź­miemy razem prysz­nic – dodał zaraz, a blon­dyn zdę­biał, sły­sząc te słowa. Poczuł, jakby jego duch nagle opuścił jego ciało, machając mu w windzie do nieba.

- Żartowałem, możesz wypierdalać.

Te słowa zamiast go uspokoić sprawiły, że jego wewnętrzna Regina George wyszła do żywych.

-  Grzeczniej koleżko, nie jesteś u siebie.

Jed­nak nic tu było po jego odmó­wie­niu, ponie­waż zaraz bok­serki star­szego leżały na płyt­kach.

A Taehy­ung sta­rał się nie patrzeć na jego kro­cze, naprawdę sta­rał się, ale widocz­nie mar­nie się tru­dził, bo po chwili stał z roz­dzia­wiona buzią, wle­pia­jąc bez­wstyd­nie wzrok w przy­ro­dze­nie męż­czy­zny. To nie tak, że widok go podniecał ale tak naprawdę to pierwszy raz w życiu widział męskie przyrodzenie na żywo, oprócz swojego.

Nawet podczas przebierania się w szatni na zajęcia sportowe, starał się odwracać wzrok.

– Tak szybko chcesz brać do ust, że tak je otwie­rasz? – melo­dyjny śmiech roz­niósł się po łazience, na co młod­szy spa­lił buraka, soczy­ście klnąc pod nosem.

- Seksistowska, zboczona świnia, przytrzaśnij sobie go drzwiami.

- Żeby tak mężczyzna drugiemu mężczyźnie?

Taehyung tylko wywrócił oczami i szarpnął za klamkę, próbując otworzyć drzwi. Jednak kiedy te nie reagowały, na jego rozkaz. Poczuł, jak krew odpływa z jego ciała i zaczął nachalnie próbować otworzyć te cholerne ustrojstwo.

Mężczyzna zauważył starania młodszego i podszedł, aby sam spróbować ale i jego starania poszły na marne.

Taehyung opuścił ręce i westchnął głośno, jednak kiedy poczuł, że wnętrze jego dłoni coś dotyka. Odsunął się nieznaczenie z przerażeniem.

- Święta matko i wszyscy dookoła czy ja właśnie dotknąłem tego co myślę?

- To tylko penis, masz to samo i trzymasz to w ręce pewnie częściej niż ja, więc się uspokój i nie bądź dzieckiem.

Jungkook niezbyt lubił tą stronę Taehyunga, czasem zdawało mu się, że wpływ jego matki i babci wpłynął na to, że Taehyung sam nie czuł się komfortowo w swoim ciele i przy innych mężczyznach.

Jeon jeszcze kilka razy próbował szarpnąć klamkę już z większym wigorem, jednak nic nie podziałało, sięgnął po ręcznik, aby chłopak już nie narzekał.

- Są stare, może po prostu się zacięły. Zawołamy kogoś i po sprawie, nie panikuj.

Jednak czy Taehyung go słyszał? Skądże, on już się zapowietrzał, bo panika, to była jego drugie imię.
Nawet najmniejsze rzeczy go stresowały i całe swoje życie uważał za jakąś słabą telenowele.

- Zapowietrzysz się i zemdlejesz, uderzysz głową o płytki, a ja zostanę posądzony o morderstwo, więc się uspokój, bo chce dożyć momentu, kiedy Trump wykituje i Ameryka będzie great again.

Blondyn spojrzał na niego z przymrużonym okiem, nie lubił rozmawiać o polityce, nawet wspomnień o niej. Bo według niego, prawdziwa polityka zaginęła już dawno temu, a to co teraz się dzieje, to gonitwa o pieniądze i bezsensowną władze.

- Demokrata się znalazł.

- Powiedziałabym bardziej liberał.

Taehyung udał odruch wymiotny, aby zakończyć tą denna konwersacje. Wiedzieli, że nie wyjdą stąd tak szybko, ponieważ łazienka w której byli, znajdowała się w innej części domu, a dziadkowie wykończeni pewnie zasnęli głębokim snem.

O matce nie ma co wspominać, śpi w zatyczkach do uszu.

// Jestem na tyle singlem, że omijam cute pary na tik toku i płacze, że to nie ja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro