• 32 •
22:09
myg: dobry wieczór, Jiminnie
jiminnie: dobry wieczór, hyung!
jiminnie: nie będę niestety długo, bo śpię u Tae i on już odpływa, a rano mamy jechać z Jungkookiem na zakupy (bo Taehyungowi za mało ubrań, ale nie mieści się już w szafie), a potem nad wodę czy gdzieś, bo chce się posmażyć na słońcu
myg: to widzę, że szykuje się dzień pełen wrażeń 😜
jiminnie: nooo można tak powiedzieć
myg: i jedziecie we dwóch z Jungkookiem? to ten jego niezrównoważony chłopak?
jiminnie: siedzisz mi w głowie, hyung, że nawet opisujesz go tak samo jak ja?
jiminnie: chociaż ja nie powinienem, bo go znam i to chłopak mojego przyjaciela >.<
myg: ja tym bardziej nie powinienem, bo nawet go nie znam
myg: i nie jestem pewny, czy chcę to zmienić. tyle ile wiem w zupełności mi wystarczy
jiminnie: dobrze mówisz
jiminnie: no jedziemy z nim, bo on ma prawo jazdy i zgodził się być szoferem i nawet sam zaproponował, żebym się z nimi zabrał. musi odkupić u Tae winy, pewnie tylko dlatego to powiedział
jiminnie: ale Taehyung się ucieszył i nie znosił odmowy, więc jadę z nimi
jiminnie: ale nie będę nic kupować, bo nie mam ze sobą aż tyle pieniędzy, tylko dosłownie parę wonów tak na wszelki wypadek, gdyby nas miała jebnąć asteroida
myg: po co ci pieniądze na uderzenie asteroidy?
jiminnie: a czemu nie? naoglądałem się filmów o końcu świata i tak teraz gadam o asteroidach XD
myg: może obejrzysz kiedyś jakiś ze mną? 😉
jiminnie: mmm
jiminnie: to było zaproszenie?
myg: tak
myg: a czy to "mmm" było oznaką zadowolenia?
jiminnie: może
myg: czy może zastanawiania się?
jiminnie: jedno i drugie z przewagą na pierwsze?
myg: mnie pytasz?
jiminnie: odpowiadam
jiminnie: tatusiu
— Spalę się ze wstydu, spłonę w piekle i będę siedział na kolanach Lucyferowi — mruknął sam do siebie, po chwili zmniejszając jasność ekranu w telefonie, gdy leżący obok Taehyung przez sen przewrócił się na bok w jego stronę. Zapragnął również zrobić sobie poduszkę w postaci ramienia Jimina, który, aby i jemu było wygodnie i żeby nie świecił przyjacielowi po twarzy, oparł dłoń z komórką na plecach Kima, wtulającego się w jego ciało jeszcze mocniej.
Taehyung był ogromną przylepą i Jimin wiedział o tym doskonale, odkąd poznał go w przysłowiowej piaskownicy. Jakiś rozwydrzony bachor sypnął piaskiem w oczy czteroletniemu Kimowi, a ten po równie brutalnym akcie zemsty, przytulił się do boku drugiego chłopca, który zakosił zbrodniarzowi foremki i zakopał gdzieś w rogu piaskownicy. Wtedy Tae odezwał się do małego Parka po praz pierwszy, mówiąc mu, że od tej pory jest jego nowym najlepszym przyjacielem, a Jimin uśmiechnął się tak szeroko, że zniknęły mu oczy, bo właśnie zyskał pierwszego i jedynego przyjaciela.
• dajcie mi wody święconej, tylu smutów dawno nie czytałem. teraz pozostaje mi napisać własny. widzimy się w kościele
propos smutów, ktoś czeka na coś takiego tutaj? •
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro