• 21 •
Taehyung bardzo chciał wiedzieć, dokąd zmierza czarna terenówka jego chłopaka, która musiała kosztować więcej, niż wartość mieszkania Kima pomnożona przez dwa. Jednak wrażenia minionego dnia wyprały go z jakichkolwiek emocji, którymi nie były strach, zmęczenie i niepewność. A wraz z chwilą, gdy pod nieuwagę Jimina otworzył drzwi i wybiegł do Jungkooka, a potem wsiadł z nim do samochodu, uleciała z niego także cała odwaga.
Sprzed domu Parka odjechali z piskiem opon, zwracając tym uwagę nieśpiących akurat sąsiadów, oraz z pewnością budząc co niektórych. Jedna z mieszkanek domu naprzeciwko, na niekorzyść Jimina, zwabiona hałasem podeszła do okna, które wychodziło idealnie na podjazd chłopaka. Panna Wang, będąca starą panną, która najwyraźniej za życiowy cel obrała sobie bycie całodobowym monitoringiem, obserwującym miejsce zamieszkania nastolatka i jego mamy, powinna mieć podane środki nasenne, powodujące natychmiastowe zaśnięcie i przespanie całej nocy.
Jungkook milczał. A Taehyung, owładnięty strachem przed przerwaniem tej poniekąd bezpiecznej ciszy, siedział wbity w fotel, wytężając swój słuch w razie gdyby Jeon miał zamiar się odezwać.
................................
— K-Kookie, gdzie jedziemy?
— Do ciebie.
— Ale do mnie skręca się w tamtą stronę — głos Taehyunga brzmiał niepewnie, gdyż podczas całej drogi nie udało mu się wybadać gruntu. Ten, należący do jego chłopaka, był jakiś... Nie da się określić tego tonu jednym słowem. To był głos mówiący, że jego właściciel martwił się, był wkurwiony, miał wyrzuty sumienia, chciał coś rozjebać (ewentualnie kogoś) i odmówił piętnaście zdrowasiek, żeby tylko nie uderzyć przypadkowego przechodnia lub własnego chłopaka.
To nie tak, że Jungkook kiedykolwiek go uderzył, jednak co jakiś czas Taehyunga paraliżował taki strach, że spodziewałby się po swoim chłopaku wszystkiego. Czy ta relacja była normalna? Tae łudził się, że tak. Przecież wszystko było w porządku.
— Jedziemy dłuższą trasą — odezwał się w końcu Jeon, którego głos brzmiał już całkiem naturalnie, tak, jak zazwyczaj brzmiał. — Zresztą, muszę już zatankować, a po drodze do ciebie nie ma stacji. Potem przejedziemy mostem. Chciałbyś coś zjeść?
Nastolatek pomimo kurczącego się żołądka, pokręcił przecząco głową. Ze stresu i tak nie połknąłby ani kęsa, a nawet jeśli, zaraz pędziłby w stronę toalet zwrócić to, co dopiero przyjął. A Jungkook starał się być wyrozumiały, chociaż za cholerę nie wiedział, jak radzić sobie z bulimikiem. Kiedy sobie o tym pomyślał, a jego mózg przywołał to jedno, pieprzone słowo, jakim jest "bulimia", jego mięśnie mimowolnie się spinały, co niestety nie umknęło uwadze nieco przestraszonego chłopaka na siedzeniu pasażera.
— W porządku. Ale ja pójdę kupić coś na wynos, bo nie jadłem pół dnia.
Niedługo potem zaparkowali na stacji benzynowej. To miejsce nigdy nie znajdowało się na liście ulubionych punktów miasta Taehyunga. Wysiadł z samochodu i gdy Jungkook sam się obsłużył, udał się zaraz za nim do budynku. Za ladą siedział jakiś koleś, którego nie znał, jednak wystarczyło, że on znał jego, bo znał Jungkooka.
— Jungkook-ah, nareszcie się widzimy — chłopak podniósł się i Tae zauważył, że był piekielnie wysoki, mógłby powiedzieć nawet, że wyższy od Jeona. Jednak gdy stanęli obok siebie, by wymienić przyjacielski uścisk na powitanie, zorientował się, że nieznajomy mu blondyn mógł być wyższy co najwyżej pięć centymetrów. — To jest ten twój Taehyungie? Miło cię w końcu poznać.
Chłopak jedynie w odpowiedzi przyznał, iż to on jest Taehyung oraz uścisnął wyciągniętą w jego stronę dłoń. Jezu, w jednej ręce tego faceta na pewno zmieściłyby się jego obie.
— Cześć, Namjoon, ciebie też miło widzieć. Jesteśmy tu tylko przejazdem, wpadłem po coś do jedzenia i coś do picia dla Tae. Masz ochotę na herbatę, kochanie?
Kim tylko niemo skinął głową, bo rzeczywiście, udzieliła mu się temperatura na dworze - niewiele myśląc i kierując się emocjami, wychodząc z domu Jimina nie wziął ze sobą nawet kurtki, polegał więc na tej należącej do Jeona, który w tej chwili płacił kartą kredytową za tankowanie, hot doga i herbatę. Wychodząc pamiętał, aby grzecznie pożegnać się z najstarszym z trójki i wziął do zmarzniętych dłoni kubek gorącego napoju.
Od Jungkooka biło tyle negatywnych emocji, że był pewny, że przepuszczenie młodszego w drzwiach było albo przyzwyczajeniem, albo chciał się jakoś pokazać przed kumplem, który co chwila uśmiechał się do telefonu. Rozmawiając z nimi nie używał go, a jedynie rzucał okiem na wyświetlacz, gdy usłyszał wibrację, a na jego twarz wstępował mały uśmieszek, kiedy dostrzegał zdjęcie kontaktu nadawcy.
Namjoon uważał się za największego szczęściarza na świecie, mogąc być chłopakiem kogoś tak cudownego, jak Kim Seokjin.
................................
— Jungkookie, ja...
— Nic nie mów. To ja powinienem.
Gdy tylko przekroczyli próg domu Taehyunga i zamknęli za sobą drzwi na dwa spusty, ten od razu chciał zacząć się tłumaczyć. Dalej był zły na czarnowłosego za to, że porównał go do jakiegoś modela, oczywiście, że był. Nie był jednak do końca pewny, czy dobrze zrobił, opuszczając swój chwilowy azyl - dom Jimina był idealnym miejscem, by się uspokoić i przeczekać burzę taką, jak ta. Spędzić trochę czasu z przyjacielem, pograć w durne gry, pooglądać i ponarzekać na dramy, odrobić matmę, co skończy się leżeniem na łóżku z popcornem i obgadywaniu różnych mniej i bardziej ważnych spraw. Ostatnio ich tematy coraz częściej schodziły na Jungkooka. Czy Jimina to dziwiło? Nie. Czy było mu smutno? Owszem. Czy był zazdrosny? Oczywiście. Czy gdyby nie jego marna budowa ciała, chciałby mu przyłożyć? O, cholera, nawet nie wiecie, jak bardzo.
Jungkook zapewnił, że to on powinien mówić, jednak obaj nie mówili zbyt wiele.
• mój szalony umysł postanowił Was trochę pomęczyć i rozbić rozdział o taekookach na dwa rozdziały. ktoś się cieszy, bo ja osobiście tak? 🙋🏻♂️
no i mamy Namjoona, który w sumie pełni tutaj tylko funkcję bohatera gościnnego, ale cóż •
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro