13.Burza
***Ambar***
Jest 23:57 , a ja nie mogę zasnąć. Nie wiem czy kiedyś bałam się burzy czy nie, ale teraz mam ochotę piszczeć jak mała dziewczynka. Kolejny grzmot i kolejny pisk wydobywa się z moich ust. Słysze kroki, a po chwili widzę sylwetkę jakiejś postać. Ten ktoś wchodzi do pomieszczenia i zamyka ze sobą drzwi. Coraz bardziej się boje.
-Rose wszystko w porządku? -zapytał , a ja już wiem kim on jest.
-T tak-kłamie , bo czuje się zażenowana.
-Krzyczałaś.-postawił sprawe jasno.
-Tak
-Dlaczego?
-Boje się burzy , czy przed tem też się bałam?
-Nie.
-Czy c...czy m mógbyś zostać z ze mną?-zapytałam
-T tak.-dopiero teraz dostrzegłam , że chłopak jest bez koszulki i w bokserkach. Bez skrępowania weszedł pod moją kołdrę. Był blisko mnie. Czuje jego ciepło.
-Nill?-zapytałam po krótkiej ciszy
-Mhm
-Czy myślisz , że kiedykolwiek stane na nogi?
-Dzieki twojej pracy i cierpliwość napewno staniesz na własne nogi.
-Wierzysz w to?
-A ty nie?
-Niewiem.
-Ludze wielu rzeczy nie wiedzą mimo to nie podają się i idą na przud. Ty także.
-A co jeżeli nie stane na nogi? Wtedy żaden facec nie będze mnie chciał, bo kto by chciał kalekę?!-płacze.
-Rose , skarbie. Jesteś piękna. I masz dobre serce. Jesteś wyjątkowa. Każdy by cię chciał.
-A ty?
-Co ja?
-Chciałbyś mnie jeżrzącą na wózku?
-Tak
-Dziękuję-odpowiadam i całuje chłopaka w policzek. On nachyla się nade mną
-Rose jesteś śliczną kobietą. -potych słowach całuje moje ciepłe wargi. Jego dłoń zjeżdza do moich pośladków, ale ja nic nie mówie tylko jecze w jego usta na co on się uśmiecha. Odsówa się ode mnie po chwili.
-Dobranoc Rose-mówi i kładze się na drugiej sronie łużka.
-Dobranoc Nill-powiedziałam i zamknęłam oczy. Po chwili czuje dłoń, która spoczywa na mojej tali. Uśmiecham się. I zasypiam w obieciach chłopaka.
Psotkamak
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro