11.Gości
***Dawid***
Jestem taki głupi. Okropnie głupi. Jak mogłem pocałować ją?
Jak!? Przecież ona jest chora i nic nie pamięta, a kiedy dowie się prawdy będze cierpiała.
Gdybym mogł cofnoć czas to nigdy bym jej nie skłamał. A jej rodzice? Napewno ich ma. Pozatym jest nie letnia, mogę pójść siedzieć za porwanie.
Musze zadzwonić do Mark. On będze wiedzał co mam zrobić. Zaprosze jego wraz z żoną i córką. Mark jest dla mnie jak starszy brat. Napewno Rosse się ucieszy na widok jakiejś osoby poza mną w tym domu.
Mam nadzieję , że nie jest zła za ten namiętny pocałunek. Musze ją przeprosić i przeprosze , ale nie teraz. W czasie kolacji.
Zadzwoniłem do Mark'a , a on przyjął zaproszenie.
Mark i jego żona wiedzą wszystko na temat dziewczyny mieszkającej w moim domu, oni jednyni wiedzą co ona tu robi i , że ją okłamuje. Emily, żona mojego przyjaciela nie popiera tego pomysłu, ale nic nie mówi. Natomiast Mark doskonale mnie rozumie.
***
Mineły trzy godziny od przybycia moich gości. Emily z Rosse odrazu złapali świetny kontakt. Mimo , że dziewczyna była na początku trochę nie śmiała.
-Na nas , już czas-powiedział Mark-Miło Cię było poznać Rose.
-Mnie też miło było ciębie poznać. -powiedziała dziewczyna
-Do zobaczenia-powiedziała Emily.
-Pa-pożegnała się krótko , a już po chwili przy stole pozostałem tylko ja i Rose.
-Rose?-zaczęłem
-Tak?-zapytała
-Przepraszam. Przepraszam , za ten pocałunek. To było głupie. Przepraszam.-powiedziałem
-N nic się nie stało. -powiedziała , ale tak jakby smutno?
***Ambar***
Słowa Nill'a mnie zranili, ale nie wiem dlaczego. Nill to tylko przyjaciel. Nic więc. Mimo to słowa jego mnie zabolali.
Dzisiejszy dzień był inny od wszystkich. Zawsze ćwiczyłam , lub oglodałam telewizje, ale dziś nie. Dziś bawiłam się niesamowicie. Polubiłam Emily i Mark'a , a ich córka jest przecudowna.
Psotkamak
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro