Rozdział 4 - Mam przyjaciół
Rozdział 4
- Może teraz – odezwała się brązowowłosa. – Od jakiegoś czasu nie mam z kim trenować.
- Ja ci nie wystarczam?
- Miło byłoby Harry, czasem z kimś wygrać.
- Hermiono – powiedział rozbawiony Remus. – Dlatego nikt z tobą nie trenuje, bo my też lubimy czasem wygrać, a przynajmniej wiedzieć, że jest to możliwe.
- Straszysz Syriusza.
- Odrobinkę – stwierdził Black. – Z drugiej strony dawno nie miałem okazji do porządnej walki.
Hermiona wstała, pocałowała Harrego i ruszyła w stronę plaży.
- Nie każ damie czekać – Harry wydawał się równie rozbawiony co Remus wcześniej.
- Czuję się, jakby nikt we mnie nie wierzył – spróbował zażartować Syriusz, ale nie udało mu się rozbawiać nikogo.
Wyszedł za Remusem na plażę, gdzie czekała dziewczyna, którą pamiętał jako spokojną kujonkę, a nie wojownika.
Obejrzał się przez ramię i zobaczył, że w domu przy drzwiach tarasowych i oknach, tkwi co najmniej dwadzieścia osób.
- Spokojnie – usłyszał głos swojej kuzynki. – Nie codziennie mamy tu okazję oglądać takie pojedynki.
- Przecież ta plaża prawie nie ciemnieje od rozbłysków zaklęć. W domu macie wbudowane w okna wytłumiające rozbłyski zaklęcia.
- Chodziło mi o to, że nie często można oglądać przy walce Harrego lub Hermionę.
- Teraz mnie naprawdę straszysz. Walczyłem kilka razy z tobą i poszło mi nieźle, a jesteś, może nie czynnym, ale wytrenowanym aurorem w szczytowej formie i nie radziłem sobie tak źle – odpowiedział obrażony. – Ćwiczyłem też z Remusem.
- Widzisz, podzieliliśmy się na kręgi. Na razie jest ich pięć, ale może będziemy musieli coś w nich zmieniać. Ja jestem w trzecim kręgu, Remus w drugim, ale pewnie nie uwierzysz mi, kiedy ci powiem, że nawet ja, nie dawałam z siebie wszystkiego, podczas naszych sparingów. Hermiona jest w pierwszym, ale prawda jest taka, że pod względem umiejętności, mocy i brudnych zagrywek jest Harry, długo nic, potem Hermiona, jeszcze dłużej nic i dopiero reszta pierwszego kręgu.
- Nie oddzieliliśmy ich tylko dlatego, że nie mieli by z kim ćwiczyć. No i reszta pierwszego kręgu ma do czego dążyć – wtrącił Snape. – To ci się przyda – dodał podając mu ukradkiem eliksir wyostrzający zmysły.
- Sev, na co ty tam narzekasz? – Zawołała Hermiona.
- Na nic, po prostu miło byłoby kiedyś z tobą wygrać.
- Poczuj się jak ja.
- Nie jęcz. Wygrałaś – wtrącił Harry.
- Raz.
- To już wiesz, jak my się czujemy – dodał nowy głos.
W tym samym czasie, gdy Harry, Severus, Hermiona i nowy głos, w którym Syriusz rozpoznał znajome brzmienie, wykłócali się o to, czy jednorazowe zwycięstwo Hermiony nad Harrym, można uznać, za coś odbierającego prawo do narzekania, czy też wymaga to bardziej wyrównanych statystyk, Syriusz rozmawiał ściszonym głosem z Remusem i Nimfadorą.
- Mówiłeś, że macie lepszych wojowników niż Harry? – Zapytał Black transmutując swoje ubrania w coś bardziej praktycznego podczas walki.
- Harry to mistrz walki magicznej, a jego magiczny rdzeń po połączeniu ze smoczym stał się niezwykle potężny. Mamy jednak kilka osób, które potrafią walczyć lepiej niż Harry. Tworzą lepsze zasadzki, lepiej potrafią zaplanować, czy przewidzieć reakcje przeciwnika, są lepszymi zabójcami. Ale w walce jeden na jeden Harry nie ma sobie równych.
- Czyli nie mam szans?
- Masz. Niewielkie, ale też nie o to w tym chodzi. Nikt cię nie potępi, ani nie odrzuci, gdy przegrasz – wyjaśniła Tonks.
Syriusz stojący już na pozycji obejrzał się, by dostrzec do kogo należał nowy głos, zobaczył chłopaka w wieku Harrego, ale tak bardzo podobnego do Franka, że nie mógł mieć wątpliwości, co tego kim on jest. Miał przed sobą Nevilla Longbottoma.
- Skup się, może wytrzymasz więcej niż minutę – powiedziała Hermiona. Lekkie skinienie dłoni, a jej luźne ubranie zmieniło się dopasowany skórzany kombinezon.
- Na trzy – powiedział Harry.
- Raz, dwa, trzy – odliczył szybko Remus.
Syriusz zdążył wznieść różdżkę, ale to było wszystko. Hermiona jednym gestem poderwała piasek z plaży i rzuciła mu go do oczy. Zaraz poczuł uderzenie w tył kolan, kolejne z góry w dłoń z różdżką. Zdążył się aportować na, jak my się wydawało, bezpieczną odległość, ale jak tylko jego stopy dotknęły ziemi, ta ożyła łapiąc go w pasie. Dwa kolejne ciosy uderzyły w jego klatkę piersiową, łamiąc mu najwyraźniej żebra.
- Chyba mu wystarczy – usłyszał Harrego.
- Zdecydowanie – dodał Longbottom.
Udało mu się otworzyć oczy. Hermiona stała dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej. Spojrzał w bok, gdzie wyczuł czyjąś obecność. To Harry leczył jego kości.
- Za pięć minut spróbujecie znowu – zadecydował chłopak.
- Nie poszło ci najgorzej – powiedział Remus, gdy Harry razem z Hermioną rozmawiali kawałek dalej przyciszonymi głosami.
- Załatwiła mnie siedemnastoletnia dziewczyna – jęknął Syriusz.
- Dalej nie rozumiesz. Ja nie miałbym z nią większych szans, choć szczerze teraz walczę o wiele lepiej niż kiedy byliśmy młodzi. Ba, lepiej niż rok temu – wyjaśnił. – Harry, Hermiona, Cho, nawet Severus to teraz zupełnie inna liga. Treningi, taktyki, a nawet rytuały i przemiany, które stworzyli i przeszli nie są dla każdego. Obecnie z Harrym może równać się nieliczna ilość czarodziejów, TenKtóregoImieniaNieWymawiamy, Dumbledore, William Black, może jeszcze ktoś, ale szczerze wątpię. Dziewczyny są kilka oczek niżej, ale nadal daleko ponad średnią. Te dzieciaki, są obecnie elitą najpotężniejszych czarodziejów.
- Dlaczego to takie ważne bym wykazał się z Hermioną. Mam wrażenie, że stoi za tym więcej niż widać z wierzchu.
- I masz rację. Nie każdy chce tu byłego horcruksa. Z drugiej strony gdybyśmy mieli pewność co do ciebie, to można by stworzyć nasze Horcruksy, zwiększając nasze bezpieczeństwo.
- Chcecie stworzyć własne Horcruksy?
- Czemu cię to tak dziwi? – Odezwał się Nevill, który stał niedaleko. – Ty taki stworzyłeś, i nie ma co się zasłaniać górnolotnymi hasłami, o honorze nakazującym ci walczyć i dbać o Harrego. Chciałeś się zabezpieczyć, my mamy podobny cel, nie planujemy zapewnić sobie nieśmiertelności jak SamWieszKto, ale nikt nie zaryzykuje obecnie, by nie wpaść w jakąś pułapkę Williama.
Syriusz pokiwał głową.
- Co do twojej walki. Zacznij od aportacji, najlepiej kilkukrotnej. Potem spróbuj czegoś niekonwencjonalnego. Standardowe rzucanie zaklęć, klątw i uroków nie zadziała na żadnego z nas. Hermiona nie lubi aportować się na polu walki, jeśli nie musi, dezorientuje ją to – tłumaczył Nevill ściszonym głosem.
- Jak w takim razie może być tak dobra?
- Nie powiedziałem, że tego nie robi, ale zazwyczaj polega na swoich tarczach i osłonach. Pamiętaj, że ona jest mistrzynią zaklęć i transmutacji.
- Na pozycję – usłyszeli Harrego.
Tym razem Syriusz wytrzymał prawie pół minuty. Walkę rozpoczął od aportacji, jak poradził mu Nevill. Trzy razy udało mu się uniknąć ataku, ale potem sam spróbował zaatakować transmutując kamień w wielkiego brytana. Hermiona nie dość, że się nie rozproszyła, to powaliła go jednym uderzeniem czystej mocy. Jego brytan odbił się od niewidzialnej tarczy dziewczyny i zmienił ponownie w kamień.
- Tarcza antytransmutacyjna – wyjaśnił Remus. – Sama to wymyśliła i opracowała wszystkie elementy.
- Mogłeś mi o tym powiedzieć wcześniej.
Walczyli jeszcze siedem razy, ale ani razu nie udało mu się wytrzymać dłużej, niż za drugim podejściem.
- Może wystarczy? – Zapytał Harrego Kevin, wychodząc na taras. – Jasno widać, że są w innej lidze.
- Może tak, ale zamierzam coś sprawdzić. Jeszcze raz – rozkazał zielonooki.
Po godzinie i kolejnych pięciu próbach, Syriusz nie był w stanie się podnieść.
- Nie mam więcej siły – powiedział ciężko oddychając.
- Dobrze – Harry uśmiechnął się ironicznie. – A co zrobiłbyś teraz, gdybyś był w takiej sytuacji na polu walki?
- Byłbym martwy?
- Martwy byłbyś po pierwszym pojedynku. Pytam, co byś zrobił, gdybyś wyczerpał moc?
Przez chwilę trwała cisza.
- Oszukiwałbym.
- Dlaczego?
- Bo nie pozwolę nikomu mnie zniewolić – wyciągnął rękę do Hermiony, która stała najbliżej.
Gdy tylko dziewczyna ujęła rękę wypalił z różdżki zaklęcie tnące, ale odbiło się ono od jej tarczy. Brązowowłosa uśmiechnęła się i pociągnęła go do góry.
- Powinieneś był to zrobić znacznie wcześniej.
**
D.I.C.K.2
**
- Nie zapytałeś jeszcze Syriuszu, czyjego ciała użyliśmy by przywrócić ci życie – odezwała się niespodziewanie Cho.
- To chyba nie najlepszy moment - wtrącił Potter.
- Wręcz przeciwnie Harry. Ty wychodzisz, więc jest to idealny moment. Dobrej zabawy i wróć cały – powiedziała kruczowłosa.
- Mogła poczekać jeszcze te dwie minuty – stwierdził z wyrzutem do Hermiony, która trzymając go za łokieć, prowadziła do wyjścia.
- Nie byłem pewny, czy chcę to wiedzieć – odpowiedział kurkonce Syriusz. – I chyba faktycznie nie powinnaś o tym mówić, gdy wychodzi na misję. Będzie rozkojarzony.
- Spokojnie, to prosta misja, a Harry działa o wiele skuteczniej, gdy skupia myśli na czymś innym niż zadanie – stwierdziła siadając obok niego na kanapie.
- Czujesz się tu bardzo swobodnie, chyba najbardziej ze wszystkich.
- Chyba tak, ale pamiętaj, że ja jestem, jego najwierniejszą.
- To zabrzmiało tak, jakby mówiła to...
- Bella, wiem – leniwym gestem przywołała sobie szklankę z alkoholem, a po chwili drugą dla Syriusza. – Nasze obecne działa sprawiają, że Harry i ludzie z jego frakcji są bardzo podobni do Czarnego Pana i jego śmierciożerców. Ale uciekasz od tematu, dlaczego nie chcesz wiedzieć czyjego ciała użyliśmy?
Przez dłuższą chwilę panowało między nimi milczenie.
- Odpowiedz mi pierwsze, czemu służyło to sprawdzanie umiejętności. Przecież wszyscy wiedzieliście, że nie mam żadnych szans z Hermioną.
- Harry musiał wiedzieć, a może raczej mieć dowód na to, że wybierasz wolność mimo wszystko. Tylko tyle. Każdy tutaj jest tu, z własnego wyboru i wielu w innej sytuacji nie tolerowało by siebie nawzajem, a nawet byłoby wrogami. Każdy jednak rozumie, że drugi ma prawo do wolności. Do wyboru o co chce walczyć.
- I teraz jestem jednym z was? Nadal nie macie pewności co do tego, czy jestem Syriuszem Black, czy marionetką Williama.
- Nie, nie mamy. Różnica, polega na tym, że teraz Harry ma pewność, że może Ci zaufać.
- A reszta waszych przywódców? Kevin? Ten goblin.
- Zaakceptują decyzję Harrego. Pamiętaj, że Harry mimo, iż nie jest tu jedynym przywódcą, to ma za sobą największą siłę. Skrzaty i wywiad w ministerstwie jest w całości za Harrym. Kevin też go wspiera, a Gvint jest związany przysięgą krwi. Harry miał wiele szczęścia, w początkowym etapie swojej działalności.
- Czyli ostatecznie nadal dowodzi Harry?
- Nie. Dowodzi Rada, ale decyzje Harrego są zazwyczaj akceptowane. Jak choćby przywrócenie ciebie do życia. Nasz Harry musiał wiele poświęcić by mieć szansę cię sprowadzić. Musiał iść także na kilka kompromisów.
- Teraz zaczynam się poważnie martwić – stwierdził Black. – Czyje to ciało?
- Twojego dalekiego kuzyna. Lucjusza.
- Przywróciliście mnie dożycia w ciele Lucjusza Malfoya?
- Harry nie uznał tego za dobry pomysł, ale był to jeden z warunków Rady. Jesteś obarczony mrocznym znakiem, więc będziesz mógł sforsować osłony, które normalnie byłyby nie do przejścia, nawet dla naszych skrzatów. Po drugie masz dostęp do zasobów Malfoyów, a to duży cios dla SamWieszKogo i duży bonus dla nas. Po trzecie Lucjusz był potężnym czarodziejem, jego magiczny rdzeń uczynił cię potężniejszym niż byłeś.
- Dlaczego wymieniłaś to w tej kolejności?
- Czyli jesteś bystry. Rada uznała, że nie możesz tego jeszcze wiedzieć i Harry uszanuje tą decyzję...
- Dlaczego...
- Ale ja uznałam, że powinnam ci powiedzieć – wtrąciła. – Gdybyś mi nie przerwał, było by miło.
- Będziesz miała kłopoty?
- Niewielkie. Robię to w swojej wolności, a poza tym jestem najwierniejszą Harrego.
- Czy ty i on... – Syriusz zawiesił w powietrzu niedokończone pytanie.
- Od dawna nie, - odpowiedziała z lekceważącym machnięciem ręki, - ale to ja rozumiem go jak nikt inny, byłam pierwszą, która zrozumiała i chyba do teraz nawet Hermiona nie potrafi tak dobrze odgadnąć jego intencji i motywów.
- To musi być dla niej ciężkie.
- Niekoniecznie. Hermiona dorosła, tak jak my wszyscy. Ona rozumie, że ja była przy nim od początku, nigdy nie zwątpiłam, nigdy nie ograniczyłam, po prostu zaufał mi najbardziej i miałam okazję go poznać – wyjaśniła. – Rada chce się włamać do siedziby SamWieszKogo, - powiedziała zmieniając ton z lekkiego na poważny, - jest tam skarbiec do którego nie ma wstępu nikt poza Czarnym Panem oraz członkami jego wewnętrznego kręgu, a z tych ostatnich przy życiu pozostał tylko Nott senior, Dolohov i Lucjusz, który był w naszych rękach od tak dawna, że wszyscy uznali go za zmarłego.
- Myślicie, że tam będzie Horcruks?
- Jesteś bardzo domyślny, Black – tuż za kanapą, na której siedzieli, odezwał się głos, którego jak teraz sobie uświadomił, Syriusz się obawiał.
- Powiedziałam to samo – odpowiedziała Cho, bez oglądania się przez ramię. – Syriuszu poznaj Kevina. Co sądzisz o tym planie?
- Wiesz dobrze, że Harry nie chce przeprowadzać tego ataku teraz. W skarbcu będzie najprawdopodobniej Naginii, więc zostaje on na koniec – Kevin odezwał się, zamiast Syriusza.
- A Syriusz musi zrozumieć, że choć Harry walczył by go sprowadzić to wszystko ma swoją cenę. Nie pozwolę wam sprawić, aby Syriusz obwiniał o pewne rzeczy Harrego.
Kevin pokiwał głową i odszedł bez słowa.
- Więc co sądzisz o tym planie?
- Czego będę potrzebował? – Zapytał.
- Mnóstwo treningu, ale na to mamy czas.
**
D.I.C.K.2
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro