Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To chyba sen

Jechaliśmy tutaj chyba 8 godzin. Gdzie my w ogóle jesteśmy?! Przecież Nowy Jork nie jest tak daleko. Jacob jest jakiś dziwny. Jakby zdenerwowany, rozkojarzony.
Pomimo tego, że połowe drogi przespałam to nie odezwał się do mnie ani razu. Przy rodzicach kochajacy braciszek, a teraz jakby mnie nie znał. Kolejne pół godziny ciszy. W końcu nie wytrzymałam:

-Co jest z Toba?! -wrzasnęłam

-A co ma niby być?- odpowiedział z obojętnościa

-Odkad wyjechaliśmy z domu jesteś bardzo dziwny! Nie odzywasz się, nie śpiewasz nawet swoich ulubionych piosenek- tak, on zawsze to robi

-Jestem zdenerwowany, dobra?

-Czym?

-Wszystkim, jak to wszystko będzie teraz wygladać, czy zaklimatyzujesz się, czy polubisz chłopaków i czy oni polubia Ciebie.

-Hej, spokojnie- położyłam rękę na jego ramieniu- przecież wiesz, że mi nie trudno się wbić w towarzystwo.

-Masz racje mała - przyznał i pocałował mnie w czoło

-Jacob długo jeszcze?

-Nie Luc, już jesteśmy

Spojrzałam przed siebie i zaniemówiłam.
Co to kurwa ma być?!
Czy to sen?
Muszę kilka razy zamrugać, bo nie wierzę w to co widzę.
Przede mna wyrósł ogromny, dom. Dom? To jest pierdolona willa. Skad oni maja na to wszystko kase?!

No to hop przygodo!
Jacob wyjmuje właśnie moje walizki, a mi kazał wejść po chłopaków, żeby mu pomogli.
Uhhh tylko spokojnie..idę po tych drogich, cholernie drogich schodach. No Lucy prawa, lewa, prawa, lewa...
Powinnam zdzwonić czy od razu wejść?
Ręka mi tak drży, że ledwo naciskam klamke.
Przede mna otwiera się ogromny salon. Jest wielki, ale nie znajduje się w nim zbyt wiele. Na środku widnieje stolik kawowy, wokoło niego stoja kanapy ze skóry i fotele o odcieniu kawy z mlekiem. Ściany sa beżowo czekoladowe. Aż naszła mnie ochota na goraca czekolade. Cały pokój obłożony jest grubym, puchowym dywanem w kolorze białbym. Na kanapach siedzi 4 chłopaków, o kurwa czterech pierdolonych przystojniaków, którzy z padami w dłoni wpatruja się w ogromny telewizor, który wisi na ścianie.
Odkładam moja czarna torebkę na szafkę w przedpokoju i podchodzę bliżej.

-Hejka - mowię radośnie

Nagle wszystkie pary oczu wędruja w moja stronę.

-O kurwa- mówi blondyn - znaczy, hej, wejdz.
Śmieje się z jego zaklopotania i rzeczywiście idę w ich stronę.

Nim się zdażyłam obejrzeć podszedł do mnie brunet.

-Jestem Bryan- mówi niskim, cholernie seksownym głosem i całuje moja dłoń od zewnatrz.

-Ty musisz być Lucy. Jestem Nick- no to kolejne imię do zapamiętania.

-Ja jestem Harry - śmieszne imię, jak ten sławny wokalista. Tego na pewno zapamiętam, szkoda tylko, że jest blondynem.

-Przepraszam, za moje niekulturalne słowa wcześniej. Jestem Aleks.-uśmiecha się pokazujac szereg białych zębów

Aleks? Co to za dziwne imię?

-Jestem Lucy, ale pogadamy potem, Jacob wysłał mnie po was, łamaga potrzebuje pomocy.

Chłopacy wpadli w gromki śmiech i ruszyli do wyjścia.
Ja w tym czasie postanowiłam się przejść i pozwiedzać ten bardzo SKROMNY dom.
Po pewnym czasie moje wszystkie torby zostały przeniesione do pokoju na górze. W takim razie to chyba moja sypialnia.
Po wejściu do pomieszczenia ujrzałam brata, który stąpał z nogi na nogę.

-No Lucy ja Cie zostawiam, rozpakuj się. Tam masz łazienkę, jest tylko Twoja.- ucałował mnie i wyszedł.

Pokój wyglada jak marzenie. Przejrzałam milion fotografii w internecie, które nawet w połowie nie oddawały takiego efektu jak ten, w którym się znajdowałam.
Moja rodzina zdecydowanie się postarała.

Dzisiaj już nie mam siły na układanie tych rzeczy. Są wakacje, zrobie to jutro.
Szybciutko pobiegłam pod prysznic i zasnęłam w mięciutkim łóżku.

————————————
Jak myślicie... czy Lucy zaklimatyzuje się?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro