Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Już nie możemy

Lucy

-Zakupy? - zapytałam Sarah siedzącej obok, widziałam jej znudzenie filmem, który wybrał Nick.

-A Mia? - zupełnie o niej zapomniałam.

-Już do niej piszę - jak powiedziałam, tak też zrobiłam.

Po chwili dostałam wiadomość zwrotną.
Mia będzie czekała o 15 w naszej ulubionej restauracji. Idealnie.

-Za dwie godziny w „Molly" - posłałam blondynce szeroki uśmiech i pociągnęłam ją w kierunku schodów.

Weszłyśmy do łazienki przyłączonej do mojej sypialni i już po chwili siedziałyśmy we wannie pełnej wody. Często kąpiemy się razem, nie czujemy wobec siebie wielkiej krępacji.

-Coś jest nie tak -zaczęłam

-Lucy, kompletnie nie mam pojęcia o czym teraz mówisz- zaczęła się śmiać, a do mnie dopiero teraz doszło, że nie wyjaśniłam o co mi chodzi.

-Mówię o Mii, odsunęła się od nas. Nie przychodzi na wspólne nocki, nie pisze nic na grupie, nawet snapów nie wysyła! - wykrzyknęłam i juz po chwili zostałam ochlapana wodą.

-Cicho bądź! Masz racje, jest jakaś inna.

Po godzinie wyszłyśmy z łazienki pomalowane.
Owinięte ręcznikami ruszyłyśmy do garderoby.
Sarah wybrała bordową sukienkę, która ładnie opinała jej ciało. Ja natomiast ubrałam spodenki jeansowe i białą koszule.

-Ty masz zamiar iść w tych szpilkach? -zapytałam rozśmieszona doborem obuwia.  Porównałam jej wysokie szpilki z moimi reebokami i zaniosłam się jeszcze większym śmiechem.

Podałam przyjaciółce czarne vansy i ruszyłyśmy w umówione miejsce.

-Cześć suczki! -wykrzyczała brunetka jak tylko nas ujrzała.

-Co to za język młoda damo? -zapytałam urażona.

-Siemasz laczku! -krzyknęła tuż nad moim uchem Sarah.

Kiedyś będzie zobowiązana do tego, żeby kupić mi aparat słuchowy.

Usiadłyśmy przy naszym ulubionym stoliku w rogu i zamówiłyśmy kawy i kanapkę.

-Jak u was leci? -zaczęła brunetka, ale po chwili została obdarowana moim surowym wzrokiem.

-Mia, co się dzieje? Od dawna nas unikasz. Zaczyna nas to martwić -spojrzałam na dziewczynę smutnym wzrokiem i zauważyłam łzy w kącikach jej oczu.

Spojrzałam wymownie na Sarah i przesiadłyśmy się koło brunetki, aby ją przytulić.

-Filippo ze mną zerwał. -powiedziała po chwili, a mnie zamurowało.

Nie sądziłam, że tak to się potoczy. Jak dla mnie byli dopasowani idealnie. Co najważniejsze, widziałam, że Mia jest przy nim szczęśliwa. Niewyobrażalnym bólem jest widzieć jedną z najważniejszych osób w swoim życiu w takim stanie. A co wtedy jest najgorsze? Że jesteś bezradna, bo nie masz wpływu na całą sytuacje. To właśnie to w tamtej chwili mnie najbardziej bolało. Moja przyjaciółka została zraniona, a ja nic oprócz słów „wszystko będzie dobrze" nie mogę zrobić.

-Lucy! -wykrzyknęła do mojego ucha Mia.

-Co? Zamyśliłam się. -wywróciłam oczami i dopiłam swoją kawę.

-O panu „jestem zazdrosnym blondaskiem"? -zapytała zmieniając głos na tak piskliwy, że dziwie się, że szyby są całe.

-Nie, o Tobie, więc następnym razem zabłyśnij inteligencją, a nie wybielanymi zębami -wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z pomieszczenia.

Pech chciał, że wychodząc byłam tak zła, że nie zauważyłam wchodzącego mężczyzny i już po chwili leżałam na ziemi z wykrzywioną kostką.

-Przepraszam, nie jestem przyzwyczajony, że tak piękne kobiety na mnie wpadają. -powiedział mężczyzna, ale nie zwróciłam na niego większej uwagi, gdyż moja biedna kostka dawała o sobie znać -tym bardziej jeśli chodzi tu o niejaką Lucy.

Słysząc moje imię momentalnie uniosłam głowę ku górze, aby sprawdzić z kim mam do czynienia.

-Aaron? -nade mną stał chłopak, którego poznałam na siłowni -przepraszam, jestem strasznie roztargniona i nie zauważyłam Cię.

Próbowałam wstać, ale jedyne co mi się udało to ponowny upadek. Syknęłam z bólu, bo teraz nie tylko bolała mnie kostka, ale też tyłek.

-Chodź, pomogę Ci. Tam mam samochód pojedziemy z tym do szpitala. -Chłopak wskazał dłonią na Jeepa niedaleko i sprawnie uniósł mnie na rękach idąc w stronę pojazdu.

Całe szczęście nic wielkiego się nie stało, noga lekko zwichnięta. Brunet odwiózł mnie do domu. Bardzo miłe z jego strony, że zaoferował mi pomoc, sama bym nie dała sobie rady.

-Może wpadłbyś jutro na kolacje do nas? Chciałabym się jakoś odwdzięczyć. -powoli wychodziłam ze samochodu czekając na odpowiedź chłopaka.

-Czemu nie -wzruszył ramionami i spojrzał smutno na moje nieudolne próby dojścia do drzwi.

-Dziewiętnasta i ani minuty później. -pogroziłam mu palcem.

Gdy chłopak odjechał stałam jeszcze chwilę przed drzwiami z uśmiechem na twarzy. Zaimponował mi.

Przekroczyłam próg domu, uprzednio pokonując zewnętrzne schody, wszystkie oczy były skierowane w moją stronę. Wszystkie oprócz Aleksa, bo go nawet tam nie było.

Mia posłała mi spojrzenie pełne współczucia, ale mało mnie to teraz obchodziło.

Podeszłam do schodów z zamiarem pójścia do pokoju, gdy usłyszałam zbieganie po stopniach.

-Gdzie byłaś tyle czasu? -Usłyszałam oschły głos Aleksa. -Lucy, pytam się gdzie byłaś.

-Chodźmy do pokoju i porozmawiamy -złapałam chłopaka za rękę, jednak ten ją wyrwał z mojego uścisku.

-Mów śmiało przy wszystkich. Każdy jest ciekaw co robiłaś będąc na kawie z przyjaciółkami, które siedzą na tej pierdolonej kanapie. -jego ton był bardzo szorstki.

Chłopak uniósł rękę, żeby wskazać dziewczyny, które aktualnie wstały z miejsc zajmowanych wcześniej. Widząc ten gest zakryłam głowę ręką, miałam przeczucie, że mnie uderzy.

Chłopak opuścił rękę i spojrzał na mnie gniewnie. Jego szczęka się na chwilę zacisnęła, a oczy wydawały się większe.

-Boisz się mnie? -zapytał, ale ja byłam zbyt oszołomiona, aby wydobyć jakiekolwiek słowa -Lucy myślałaś, że Cię uderzę?

-Tak -odpowiedziałam zachrypniętym głosem, a łzy same zaczęły płynąć po policzkach.

Blondyn spojrzał na mnie smutno. Powoli uniósł dłoń do mojej twarzy i kciukiem wytarł mokre miejsca.

-Nie będę się do Ciebie zbliżał, jeśli masz się mnie bać -chciałam mu przerwać i wytłumaczyć, ale nie dał mi dojść do słowa -Lucy to koniec naszych relacji.

Łzy jeszcze bardziej zaczęły wydobywać się z moich oczu. Aleks chwycił moją dłoń, uniósł do swoich ust i delikatnie musnął wierzch.
Spojrzał mi ostatni raz w oczy, widziałam w nich smutek i zawód, po czym mnie wyminął. Zabrał z półki kluczyki i wyszedł.

Wszystko działo się tak szybko, nie miałam nawet siły go zatrzymać, wyjaśnić cokolwiek.
Opadłam na schody i zaniosłam się płaczem.
Po chwili poczułam uścisk, po perfumach zorientowałam się, że to mój brat.
Wtuliłam się jeszcze bardziej w bluzę chłopaka wypuszczając na wierzch wszystkie emocje, które w tamtym momencie panowały nad moim ciałem.

————————————————
Sarah
-Śpi? -zapytałam Jackob'a, który właśnie schodził ze schodów. Chłopak pokiwał twierdząco głową i udał się do kuchni.

Siedzieliśmy już godzinę w salonie nie wiedząc, co tak naprawdę miało miejsce. Spojrzałam na Mie, która przez cały czas wpatrywała się w plamę na dywanie.

-To moja wina -Brunetka bezgłośnie poruszyła ustami wskazując palcem na swoją klatkę.

Pokiwałam do niej przecząco głową.
Wina nie należała do nikogo.

Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni, gdzie siedział Jackob. W ręku trzymał kieliszek whisky i wpatrywał się w płyn wirujący po ściankach naczynia pod wpływem ruchów jego dłoni.

Położyłam głowę na jego prawym ramieniu, a na lewym ułożyłam swoją rękę. Trwaliśmy tak chwilę w bezruchu.

-Jadę do domu, muszę się przespać. Gdyby z Lucy było coś nie tak, to dzwoń o każdej porze. -powiedziałam szeptem.

Chłopak spojrzał na mnie smutno -a jeśli ze mną będzie coś nie tak? -zapytał patrząc mi w oczy.

-To nie dzwoń. -chłopak zacisnął brwi spoglądając z dezorientacją - nie dzwoń, po prostu przyjedź -dokończyłam całując chłopaka delikatnie w usta.

Wychodziłam już z kuchni gdy ten zawołał moje imię. Odwróciłam się do niego, aby poczuć jak pokrywa moje usta swoimi.

-Jedź ostrożnie. -powiedział składając pocałunek na moim czole.

Uśmiechnęłam się lekko i poszłam do drzwi wyjściowych.

———————————————————
Heeej!
Długo mnie nie było, ale z racji tego, że są wakacje to postaram się trochę popisać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro