Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 18

-Nazywa się Mariusz Kowalik.

Mariusz
Mariusz
Mariusz

-Ma 38 lat

Miał dwadzieścia, kiedy się urodziłem.
-Mieszkał w Stanach, dlatego wcześniej trudno było mi go znaleźć.

Gabriel szukał mojego taty odkąd się dowiedział, że Adam nim nie jest.
-Wiem, że obecnie jest w Polsce

-Skąd to wiesz?- Pyta Kamil niemal oschle, wydaje się dziwny.

-Bardzo długo szukałem.

-Coś się dzieje?- Dobiega głos Tomasza.

-Tak- znów mówi Kamil. Coś mi tu nie pasuje.

-Oliver?- Gabriel stara się zwrócić na siebie moją uwagę, ale ja nie patrzę na niego tylko na czubki stóp odziane w grube skarpety- nie cieszysz się?- Podchodzi i ignorując to, że nie jesteśmy sami przytula mnie, a ja jego. Jego ciepło uspokaja moje wzburzone myśli. Nie wiem jak reaguje Tomek, chociaż myślę, że mężczyźnie wydaje się, że to zwykły, przyjacielski uścisk, ale tak nie jest. Nie wiem. Dopiero teraz w mojej głowie narodziło się pytanie, kim jestem dla Gabriela i ja dla niego? Myśl o swoim ojcu odsunąłem na drugi plan i teraz moją głowę zaprzątał tylko Gabriel, który chyba zorientował się, że nie jestem w stanie nic zrobić, więc najpierw chwyta mnie za uda i podnosi abym objął go, a potem idzie do mojego pokoju. Dobrze, że chłopak nie wie, o czym myślę.

-Gabriel?- Przerywam trwając od godziny ciszę. Wystawiam głowę spod kołdry i wpatruje się w ciemne oczy chłopaka.

-Hmm?- Mruczy otwierając jedno oko. Kciukiem jeździ po moich plecach. Moje policzki płoną i robi mi się jeszcze cieplej pod wpływem tego spojrzenia.

-Już nic- znów zanurzam się pod kołdrę. Chłopak porusza się niespokojnie i chcąc nie chcąc wypuszczam go z objęć odsuwając się lekko. Nagle kołdra znika, a Gabi zawisa nade mną. Nie lubię, kiedy to robi. To mi się źle kojarzy. Chłopak zniża głowę i trze lekko czubkiem nosa o moją szyje, a następnie całuje ją i się zasysa. Po chwili odsuwa się i uśmiecha lubieżnie.

-Teraz jesteś mój- śmieje się, a ja odwracam wzrok i zaciskam wargi w cienką linię. Prawie mówię to, co chciałbym się dowiedzieć, lecz Gabriel uprzedza mnie.

-Pójdziesz ze mną na spacer?

-Jasne- idziemy się ubierać, zakładam grubą bluzę i kurtkę oraz resztę potrzebnej garderoby i wychodzimy.

Idziemy dobrze znaną mi trasą, a miedzy nami panuje napięta atmosfera, niewygodna cisza. Nie wiem co zrobić, powiedzieć i czuje się niezręcznie. Czy Gabriel też tak ma? Zaciskam pięści i wkładam je do kieszeni, a kiedy mija nas grupka innych chłopaków spuszczam głowę i zostawiam ją tak przez dłuższy czas. Zaczyna robić się zimno i jestem dziwnie zmęczony. Kiedy chcę skręcić w uliczkę prowadząca do domu Gabriel chwyta mnie za ramie i odkręca w inną stronę. Ujmuje mój nadgarstek wyciągając jedną rękę z kieszeni i splata jej palce ze swoimi, a następnie chowa je w swojej kieszeni. Idziemy stykając się ramionami i nikt, kto widzi nas nie pomyślałby, co się właśnie dzieję.

-Będziesz chodzić do szkoły w przyszłym roku?- Przerywa ciszę.

-Nie wiem- czuje jak moje serce zaczyna szybciej bić.

-Hmm?- Do moich oczu napływają łzy. Wyrywam swoją dłoń z jego uścisku i przecieram oczy. Otwieram usta chcąc nabrać powietrza, ale przychodzi mi to z trudem. Czyżbym miał napad? Drżą mi ręce.

-OLIVER!!- Gabriel chwyta mnie za ramiona.

-Staram się. Naprawdę staram się zapomnieć i żyć normalnie, ale nie wychodzi mi to, ok?

-O czym ty w ogóle mówisz?

-Mam mętlik w głowie- wplatam palce w włosy i szarpie je lekko- nie wiem, co robić.

-To, co chcesz- odciąga moje dłonie od głowy, ale nie puszcza ich. Nie zostawia mnie. Wiem, że tego nie zrobi, zdaje sobie sprawę z tego, że go potrzebuje.

*

-Wyjeżdżam- powiedział Kamil. Obróciłem się na pięcie i spojrzałem na niego- muszę.

Doskoczyłem i chwyciłem go za nadgarstki ciągnąc w dół tak, abym mógł spojrzeć mu w oczy.

-Nie- zagryzłem wargę oczekując jego odpowiedzi, a kiedy zaczął mówić drżałem.

-Dostaniesz ochroniarza. I to nie Gabriela tylko jednego z nas. Dobry jest- zmrużył oczy, w których zdążałem dostrzec lęk, a mimo to uśmiechnął się- wiem gdzie może być twój ojciec.

-Dlatego wyjeżdżasz?- Puściłem jego ręce.

-Nie, ale postaram się zrobić coś też w tej sprawie.

Mruknąłem cicho pod nosem.

-Kiedy wyjazd i jak długo cię nie będzie?

-Jutro na kilka tygodni. Facet od ochrony przyjdzie wieczorem.

-Jutro wieczorem mam angielski- zmarszczyłem brwi rozmyślając nad tym, w jaki sposób uniknąć niezręcznej sytuacji z Tomkiem.

-To nic- powiedział, zmierzwił mi włosy i wyszedł z kuchni zostawiając mnie samego jednak nie mogłem wrócić do rozmyślań na ten temat gdyż z salonu usłyszałem melodie sygnalizującą połączenie przychodzące. Szybko pobiegłem w jego kierunku, poderwałem telefon z fotela i odebrałem

-Dziś jest piątek... Wiesz, co to oznacza?- Uśmiechnąłem się słysząc jego głos.

-Wiem

-Będę za kwadrans- rozłączyłem się i po skończeniu picia herbaty poszedłem się przebrać. Nie wiem sam kiedy zaczęło mi bardziej zależeć na tym, aby dobrze się przy nim prezentować. Gabriel widział mnie w naprawdę wielu sytuacjach, ale to nie oznacza, że mam przestać starać się robić na nim pozytywne wrażenie. Ubrałem czarny, cienki sweter, spod którego wystawał doszyty, jasno jeansowy kołnierzyk, a do tego ciemne spodnie. Czarny to stanowczo mój kolor. W łazience umyłem zęby i ułożyłem fryzurę śmiejąc się w duchu z moich poczynań, bo przecież i tak za góra dwie godziny będę się myć i pójdę spać.

-Wychodzę na noc!- Zakomunikował Kamil wparowując do łazienki, chwycił w dłoń swoją szczoteczkę i podczas szorowania zębów starał się psiknąć perfumami.

-Mhm. Zaraz przyjdzie Gabriel- poinformowałem go- jesteś roztrzepany- napotykając jego pytające spojrzenie kontynuowałem- jak nastolatek. Wybacz, ale zawsze chciałem to powiedzieć.

-Zaczął gadać i już pyskuje- miej więcej to powiedział z pianą w ustach. Oszczędzając sobie dalszych docinek wyszedłem z łazienki w idealnym momencie, kiedy na dole rozbrzmiał dzwonek.

-Dlaczego nie wejdzie skoro wie, że jest otwarte?- Zapytałem sam siebie i doczłapałem się do drzwi następnie je otwierając.

-Tęskniłem- cholera. Mijając mnie musnął mój policzek ustami. Powiedział jedno słowo i przez chwilę mnie dotknął, a ja już płonę. Chwyciłem skrawek swetra i pociągnąłem go wpuszczając chłodniejsze powietrze pod materiał.

-Widzieliśmy się wczoraj- przypomniałem mu. Obserwowałem jak schyla się, aby rozwiązać sznurówki, ściąga buty, rozpina bluzę i odkłada torbę, tylko po to by nie ominąć momentów, kiedy na mnie zerknie. Było ich dokładnie sześć.

Słyszymy kroki od strony drzwi i równo patrzymy w tamtym kierunku.

-Idzie pan ma randkę?- Pyta Gabriel. Dźgam go łokciem w żebro, ale nie reaguje. Kamil zatrzymuje się, poprawia włosy i posyła zadziorny uśmiech.

-Jasne- wraz z Gabrielem nie wytrzymuje długo i wybucha głośnym śmiechem, kiedy ja tylko stoję i się uśmiecham.

-Powodzenia- dopowiadam.

-Sam byś poszedł ma randkę- na początku nie wiem czy mówi to do mnie gdyż nie oderwał wzroku od bruneta, ale po chwili jednak to robi i podsuwając jedną brew do góry daje mi do zrozumienia, że oczekuje odpowiedzi.

-Tak, tak.

Gabriel posyła mi dziwne spojrzenie zaś Kamil mija nas i bierze z wieszaka płaszcz, po czym uśmiechając się szeroko otwiera drzwi

-Bądźcie grzeczni- mówi poważnie i wychodzi. O co mu chodziło? Odwracam się.

-Co robimy?

Gabi przysuwa się obejmując mnie w pasie. Staję na palcach i przymykam oczy

-Najpierw to- mówi szybko i całuje mnie. Zarzucam mu ręce na ramiona i splatam je ze sobą. Mruczy cicho, kiedy oddaje jego pocałunki i chwyta mnie za biodra, a ja podskakuje i oplatam nogami. Nagle odrywa się od moich ust i za cel obiera szyję. Kiedy mnie tam całuję jęczę. Przerywa i posyła mi zamglone spojrzenie

-Powtórz to- przysysa się do mojej szyi, czuje jego ciepły język, a potem lekkie pulsowanie. Każda część mojego ciała drży, a serce bije niespokojnie. Dociera do mnie, że siedzę na kuchennym blacie, a Gabriel jest pomiędzy moimi nogami. Znów jęczę cicho, gdy powraca do moich ust, ale nie na długo, bo zaczyna brakować nam tchu. Opiera swoje czoło o moje dysząc cicho.

-No, to może film?- Śmieje się pod nosem. Z jego oczu bije szczęście. Czy moje też tak wyglądają?

Ciągnie mnie do salonu i siadamy przed telewizorem.

-Wiesz, że Mateusz też się szykował do wyjścia?- Prychnął- wydaje mi się, że nadal się kochają.

Nie pytam, o co chodzi.

-Jestem słaby w gejowskich tematach- przez przypadek mówię to na głos. Do niedawna takie coś nigdy by się nie stało. Czuję na sobie spojrzenie ciemnookiego, ale boję się przyjrzeć jego twarzy.

-Oliver.. Właściwie to jakiej jesteś orientacji?

-Jakiej jestem orientacji?- Teraz na niego patrzę. Uśmiecha się.

-O to pytam- chwile milczy, a potem kontynuuje- wiem, że nigdy z nikim nie byłeś w związku, nie mówisz o nikim, że ci się podoba, w ogóle nie mówisz za dużo o uczuciach i się zastanawiam czy kogoś lubisz...- Mimo że namieszał, znaczenie słów jest dla mnie zrozumiałe. Sadowię się kierując w jego stronę po turecku i po namyśle mówię:

-Nigdy wcześniej nikogo nie lubiłem w ten sposób i tak naprawdę nie wiem, jakiej jestem orientacji właśnie przez to, że nikogo nie darzyłem specjalnym uczuciem i przed tymi zdarzeniami byłem za młody na cokolwiek.

Gabi uśmiecha się w pewien dziwny, smutny sposób.

-To najdłuższa twoja wypowiedz do tej pory- chichocze pod nosem. Siada w podobnej pozycji do mnie i chwyta moje dłonie.

-Powiedział ci ktoś kiedyś, że cię kocha?- Czy w tym pytaniu jest drugie dno?

-Tak.

Jego oczy rozszerzają się trochę.

-Kto?- Cholera.

-Michał- mówię niepewnie.

Chcę być z nim szczery.

Chce żeby wiedział wszystko.

Chce mu zaufać.

Dlatego powiedziałem mu prawdę. Gabriel omiata wzrokiem cały salon, a mi włosy stają dęba, bo nie wiem, czego się spodziewać.

-Aha- kładzie mi rękę na karku i ciągnie do przodu.

Uwielbiam go całować.

Siadam mu na biodrach i pcham do tylu, prostuje nogi i kładzie się. Dotykam dłońmi jego piersi.

Uwielbiam go dotykać.

Czuję prawdziwy ogień, który muska najpierw moja twarz, a kilka sekund później całe ciało. Mam wrażenie, że słyszę bicie swojego serca i jednocześnie czuje jak bije jego. Odrywam się od jego ust i wkładam głowę w zagłębienie jego szyi. Przez krótką chwilę słychać mój śmiech, a zaraz po tym wstaje i ciągnę Gabriela za rękę.

-Chodź pod prysznic- mówię i mam nadzieję, że przypomniał sobie naszą poprzednią przygodę w łazience. Chyba tak, bo uśmiecha się i sam zaczyna podążać na piętro trzymając mnie za rękę. Wchodzimy w odpowiedni drzwi i po zapaleniu światła Gabi znów mnie całuje w przerwie bezceremonialnie zdejmując swoją i moją górną część garderoby. Schodzi pocałunkami na szyję, a ja spoglądam w lustro na odbicie jego pleców. Mięśnie poruszają się, kiedy wykonuje najmniejszy ruch ramionami. Podświadomie zdaje sobie sprawę, do czego zmierza, gdy kładzie ręce na moich biodrach i chwyta kawałek materiału spodni, zsuwa je, po czym odsuwa się i patrzy na mnie. Tonę w głębi jego czekoladowego spojrzenie tylko na chwilę.

-Mogę?- Jego usta są takie kuszące.

-Tak- sam w mgnieniu oka ściągam z niego dolną część garderoby nie obdarzając spojrzeniem tego, co pod nią jest nawet na sekundę. Chwile po jego również moje bokserki lądują gdzieś w kącie, a my w kabinie prysznicowej. Obejmując Gabiego sięgam do kurków i odkręcam zimną wodę.

-Aa!- Syczy zakręcając strumień następnie odkręcając go równo z tym oznaczonym na czerwono. Zamykam oczy nie chcąc, aby woda się do nich dostała i chwilę stoję bez ruchu czując puszystą gąbkę na torsie i rękę, która bezkarnie maca mój pośladek zbliżając się nieznacznie do tego miejsca. Otwieram oczy i pozostawiam je zmrużone w złowrogim sposobie. Chłopak wzdycha zabierając ręce, a ja przez krótką chwilę spoglądam na dół i dostrzegam podniecenie. Powstrzymuje drżenie ciała. Nie mam się czego bać.

Z włosów kapie nam woda wprost na płytki. Brunet chwycił ręcznik i położył mi go na głowie, po czym zaczął delikatnie trzeć chcą pozbyć się nadmiaru wody. Kiedy skoczył wytarł swoje włosy, a ja w tym czasie ubrałem się. Poczułem ulgę gdyż nie będę usiał męczyć się z jego wzrokiem na swoim ciele, genitaliach.

*

Mężczyzna wygląda jak bokser. Jest wysoki, szeroki, opalony i łysy. Porządnie przerażony schowałem się za plecami Kamila gdyż facet niesamowicie przypominał mi jednego z współpracowników Adama jednak wiem, że to nie on. Marek, bo tak ma na imię, patrzył na nas beznamiętnym wzrokiem, od którego robiła się gęsia skórka, a w kącikach jego ust pojawił się uśmieszek.

-Nie chce go- szepnąłem do Kamila, który obdarzył mnie spojrzeniem i mógłby się wydawać, że na jedną krótką chwilę posmutniał, po czym powiedział

:

-Za późno

Mój ochroniarz uśmiecha się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro