Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

EPILOG

Rok później...


*GABRIEL*

Obudziłem się, słysząc przy uchy ciche jęknięcie. Czy moje uszy są tak wrażliwe czy po prostu wina leży w tym, że ten dźwięk wydobył się z wnętrza Olivera? Bardzo możliwe, że ta druga opcja. Przyznam się niechętnie, że cokolwiek bym nie robił, upewniając się, iż jest bezpieczny to i tak będę się o niego martwić niezmiennie intensywnie. Ale to chyba nie jest złe, prawda? Sam już nie wiem, czy takie zachowanie z mojej strony jest normalne czy z czasem popadłem w obsesje?

Przewróciłem się na bok i otworzyłem oczy, aby ujrzeć pogrążoną w śnie twarz. Jak zawsze do głowy nasuwa się myśl, że jest piękny, a z każdym dniem jakby jeszcze bardziej niż poprzedniego. Oliver leży na boku, z kołdrą między nogami, w dłoniach i pod głową, ale poza nią nie ma na sobie nic. Jest całkowicie nagi. Westchnąłem z przyjemności, kiedy do głowy wdarły się wspomnienia tego, co robiliśmy w nocy. Przypomniałem sobie nasz pierwszy raz, uśmiechnąłem się mimowolnie. Dotknąłem bladego policzka i głaskałem go do czasu aż dwukolorowe tęczówki nie spojrzały na mnie sennie.

-Dzień dobry- złożyłem pocałunek na jego policzku. Chłopak ziewnął, rozciągając swoje ciało i po chwili kładąc głowę na moim torsie.

-Hej- szepnął. Domyślałem się jak bardzo chciałby z powrotem wkroczyć w słodką krainę snów, ale nie mogłem mu na to pozwolił- spokojnie, nie zasnę- powiedział, jakby czytając mi w myślach.

Wplątałem palce w brązowe włosy i zacząłem masaż głowy, ale przerwałem, bo to mogło spowodować jego uśnięcie.

-Wstajemy- mruknąłem, wydostając się spod niego i ciągnąc za sobą. Widok jego odsłoniętego ciała podziałał na mnie pobudzająco, ale nie czas na to.

Oliver spojrzał w bok na stertę walizek i kartonów i posmutniał. Wiedziałem dlaczego- nie chciał wyjeżdżać, ale pomimo tego smutku cieszył się, że możemy zamieszkać razem, rozpoczynając studia. Odwrócił wzrok od bagaży i wspiął się na palce, aby mnie pocałować. Przyjąłem jego propozycje ochoczo, po chwili sam przejmując inicjatywę, jednak musiałem się upomnieć.

-Kochanie- odsunąłem się od niego. Zaspany wyraz twarzy rozczulił mnie ponownie do granic możliwości. Chwyciłem jego dłonie i splotłem nasze palce- Eh... prysznic?

Pokiwał głową i odwrócił się, a ja mogłem podziwiać jędrne pośladki.

Przez ten rok dużo się zmieniło i wydarzyło. Nie mówię o zakończeniu edukacji, ale także o zmianie, która zaszła w Oliverze. Stał się spokojniejszy i mniej strachliwy. Nie bał się już mocniejszego podmuchu wiatru ani ciemności, w nocy nie miał koszmarów, a obcy dotyk nie powodował, że milkł i trząsł się ze strachu. Narodziła się w nim nowa osobność gaduły, co napawa mnie cholerną dumą. Wspólnie z naszymi ojcami podjęliśmy decyzje o przeprowadzce do stanów, do Mariusza, aby tam rozpocząć studia- ja kryminologie, a mój chłopak prawo. Wielokrotnie słyszałem jak opowiadał, że marzy o pomaganiu skrzywdzonym przez los osobom i myślę, że wybrał dobry, ale trudny kierunek. Zamknąłem oczy, myśląc o tym dlaczego go kocham, ale cały czas od chwili, kiedy go pokochałem w głowie miałem trzy słowa: bo to Oliver. Czy można go nie kochać? Pewnie można, ale nie w moim przypadku. Pierdole od rzeczy, ale co mam powiedzieć? To, że uwielbiam jego oczy, uśmiech, dołeczki w policzkach? Po co? To tylko wygląd- on się zmieni, a to, co jest w Olim nie. Czy to dziwne, że mając dziewiętnaście lat myślę o tym, aby spędzić z nim resztę życia? Możliwe, że tak, ale ja już przywykłem do niej i za nic w świecie nie chcę zmieniać postrzegania swojej przyszłości, bo kiedy o niej myślę w głowie mam tylko jeden obraz- nas, starych i pomarszczonych w fotelach, pod kocem przy kominku, wspominających to wszystko, co dzieje się w tym momencie.

-Gabi, idziesz?- Z chwilowego zamyślenia wyrywa mnie głos Olivera. Stoi w drzwiach i uśmiecha się delikatnie. Podchodzę do niego i całuje.

-Z tobą? Zawsze- rzekłem.

Śmieje się.

-W tym przypadku pod prysznic...- czuje jego uśmiech na swoich ustach. Widzieć i czuć go takiego to najwspanialsze uczucie pod słońcem.

*OLIVER*

Kamil wraz z Mateuszem zamieszkali ze sobą w ten sam dzień, w którym ja z Gabrielem wyjeżdżamy do Mariusza. Czemu mnie to nie dziwi? Przez kilka ostatnich miesięcy coś się miedzy nimi wydarzyło, a ja jednocześnie dowiedziałem się, że byli ze sobą przeszło dwadzieścia lat do tyły. Sytuacja trochę zagmatwana, ale staram się zrozumieć i cieszyć tym, że ich uczucie wytrwało tak dużo lat, gdzieś tam zamaskowane, ale trwałe. To wspaniałe po tylu latach powrócić do siebie. Nie tylko oni się zeszli, ale także Tymek z Michałem. Cieszę się ich szczęściem i już półrocznym stażem. Poznają się, czasem kłócą, ale widzę ich wzajemną miłość i jestem pewny, że będą ze sobą długi czas.

-O czym myślisz?- Zapytał Gabriel, kiedy wsadziliśmy dwie walizki do bagażnika.

-O wszystkim- odpowiedziałem, obejmując go w pasie- jestem szczęśliwy- dodałem, podnosząc na niego wzrok.

-Ja też.

-Ojejku jejku! Zaraz się wzruszę tą uroczą scenką- za plecami rozbrzmiewa głos Kamila. Trochę głupio słyszeć to z jego ust, widząc jak trzyma się za rękę z Mateuszem. Wyglądają jak zakochane w sobie szczeniaki, jednak po chwili ich kontakt fizyczny urywa się, a Kamil przytula mnie do siebie- nie chce się z tobą żegnać, młody- wyszeptał na tyle głośno, aby wszyscy go słyszeli.

-To nie pożegnanie. Przecież będziemy się często widywać- odsunęliśmy się od siebie, wracając do swoich partnerów. Gabriel pożegnał się z Mateuszem uściskiem dłoni i kilkoma słowami.

-Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłeś, tato- powiedziałem w kierunku Kamila. Mężczyzna zacisnął mocno szczękę i mógłbym przyrzec, że jego oczy zaszkliły się. Nigdy nie widziałem go płaczącego.

Nie chcąc przedłużać, wsiadłem z Gabim do auta i zapiąłem pasy.

-Jesteś gotowy?- Zapytałem.

-Na co?- Odpalił silnik, ale nie ruszył, gdyż patrzył na mnie, a jego oczy lśniły.

-Na resztę życia w moim towarzystwie- powiedziałem, niepewny jego reakcji. Nigdy o tym nie wspominałem, ale skrycie marzyłem, żeby dożyć z nim starości.

-Z tobą? Zawsze- powtórzył słowa z dzisiejszego poranka.

Auto ruszyło, a mnie ogarnęło ciepło, kiedy duża dłoń na krótką chwile ujęła moją odpowiedniczkę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro