8.Nie wierzę ci
Wybiegłam za nim. Nie poddam się. Nie ma takiej siły, by mnie powstrzymać. Złapałam go za rękaw i odwróciłam do siebie. Był zaskoczony.
- Odpowiedz na moje pytanie - zażądałam
- Nie mam O-C-H-O-T-Y! - przeliterował ostatnie słowo i już chciał odejść
- Odpowiedz mi! - ja naprawdę chciałam wiedzieć. To nie była zabawa.
- Co? Czy się o ciebie martwiłem? - powoli zaczynałam bać się jego tonu - Oczywiście, że tak - już chciałam coś powiedzieć, kiedy... - Gdybym cię zgubił albo ten koleś, by ci coś zrobił dostałbym niezłe baty. W rzeczywistości nie zrobiłbym czegoś takiego - dokończył
- Kłamiesz! - stwierdziłam - Nie zostawiłbyś mnie. Kiedyś nigdy byś nawet tak nie pomyślał - mówiłam
- Dobrze to sformułowałaś ''kiedyś''. Zrozum to w końcu! Zajmuję się tobą, bo mi kazali. Twój ojciec jest dla mnie ważny. Tak samo Yoona. Są dla mnie ważni. Spełniam jedynie życzenie osób, którym jestem to winien - nie wierzę
- Może masz rację. Kiedyś to kiedyś. Dziś to dziś. Więc chcesz mi wmówić, że osoba, którą pokazują w tych wszystkich wywiadach i filmikach to nie ty? - zrobiłam pauzę - Chcesz powiedzieć, że chłopak, którego polubiłam kiedyś i teraz to nie ty? - powoli traciłam spokój
- Lubiłaś? Ty mnie lubiłaś?! - wybuchnął - Nawet się ze mną nie pożegnałaś! Po prostu zostawiłaś mnie jak jakąś marną zabawkę! - krzyczał
- Myślisz, że tego chciałam?! Chciałam się pożegnać! Chciałam ci powiedzieć jeszcze tak wiele rzeczy! Ale nie mogłam! - czułam, iż moje oczy zaraz będą łzawić
- Nie wierzę ci! Nie potrafię ci wierzyć - zszedł do normalnego tonu
- Proszę, Jungkook! Nie chcę, byś mnie nienawidził - wyznałam
- Nie nienawidzę cię - odszedł
Mam wrażenie, że odeszłam. Ja, dziewczynka, która żyła tu przez 10 lat. Ona zniknęła, razem z jego słowami. Co ja właściwie zrobiłam? To wszystko moja wina! Gdybyś nie była taka zachłanna nie wybiegłabyś! Teraz cie nienawidzi! Pomimo tego, iż zaprzeczył. On cię nienawidzi... Wpadłam w furię. Ostatni raz, kiedy tak się zachowywałam był 9 lat temu. Mama zerwała wszelkie kontakty. Nie miałam żadnych wiadomości. O tacie, dziadkach i o nim. Rozwaliłam wtedy dwa krzesła, telefon i stłukłam kilka szklanek. Dostało mi się za to. Wpadłam do domu. W tym domu się bawiliśmy. W tym domu był, kiedy nie było mnie. Opiekował się moim ogrodem.
- CHOLERA JASNA! - ryknęłam. Pierwsze na czym się wyżyłam było krzesło. Jaka fajna zabawa. Rozwalmy coś jeszcze
- Eliza! Błagam, uspokój się - prosiła Natalia
- On mi nie wierzy, rozumiesz? Nie wierzy w to, że nie mogłam. Musiałam go zostawić - miałam łzy w oczach. Moja furia przechodzi. Dość szybko.
- Cii... - przytuliła mnie - Chłopaki, możecie iść do domu? - poprosiłam
- Jasne, a i jak coś utemperujemy dzieciaka - Suga był chyba niezadowolony z poczynań maknae
Zostałam sama z Natalią. Moje łzy nie ustawały. Ja nie chciałam. Nie chciałam go zostawiać. Po prostu przy mamie czułam się bezpieczniej. A do tego to z winy taty był rozwód. Próbowałam się opanować. Przyjaciółka robiła co tylko mogła, by mnie uspokoić. W końcu po paru minutach jej się udało.
- Kochasz go? - spytała
- Tak jak ty kochasz V. Tylko wydaje mi się, że ja mocniej - przyznałam
- Nie da się kochać kogoś mocniej niż ja kocham Tae - zaśmiała się - A właśnie idę z nim na wesele - pochwaliła się
- Że co? - wycierałam oczy
- Poprosił mnie, kiedy ty byłaś zajęta Kookiem - zrobiło się niezręcznie
- Cieszę się - wymusiłam uśmiech
Nata została na dole, oglądać jakąś dramę. Ja chciałam pobyć sama, więc poszłam do siebie. Wzięłam do ręki naszą fotografię. Uśmiechał się tak słodko. Jakby całe szczęście tkwiło w tym uśmiechu. Śmiał się tak też do mnie.
- Kocham cię, ty degeneruchu - powiedziałam do zdjęcia
--------------------------------------------------------------------------
Zrobiło nam się burzliwie. Tak na serio to chciałam napisać tylko rozmowę Elizy i Kooka ;) Wyszedł jednak rozdział :D Wiecie teraz trochę namieszałam w tym opowiadaniu. Obawiam się, że teraz będzie trochę pogmatwane. Jednak spróbuję coś na to poradzić :) Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro