Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32.Oczepiny czas zacząć!

Zabawa trwała w najlepsze. Mimo, iż nikt z gości polskich nie umie koreańskiego. To samo tyczy się Koreańczyków to bawią się ze sobą świetnie. Aż miło było na to patrzeć. Siedziałam i popijałam wino, kiedy dosiadła się do mnie mama panny młodej.

- Eliza, sama tak popijasz? - spytała kobieta.

- Ooo, tak się jakoś złożyło - odpowiedziałam.

- Bardzo mi przykro z powodu twojej mamy. Wracasz z nami samolotem, prawda? - współczuła mi.

- Tak, pewnie tak. Może nie mówmy o tym. W końcu to wesele - uśmiechnęłam się na przymus.

- Masz rację - odwzajemniła uśmiech i odeszła.

Szczerze powiedziawszy ani razu nie tańczyłam. Czułam się w jakiś sposób smutna. Jak można nie zatańczyć na weselu? Wyszłam na zewnątrz. Och, było zimno. Miałam się wrócić po coś do okrycia, kiedy na moich ramionach wylądowała marynarka.

- Myślałaś, że cię nie obserwuje? - spytał Kook.

- To nie jest normalne. Mam na myśli obserwowanie - odwróciłam się do niego twarzą.

- Dla mnie jest - uśmiechnął się - Wracajmy - złapał mnie za rękę.

- Nie chce! - wyrwałam ją.

- Chodź! - w jego głosie była zła nuta. Cholera był pijany!

- Dobrze - zrobiłam się potulna.

Akurat zaczynały się oczepiny. Koreańska część gości nie miała pojęcia co my robimy.  Zabrałam mikrofon i im to wszystko w skrócie wyjaśniłam. Najpierw było rzucanie welonem. Dość sporo dziewczyn ustawiło się do kółka. Kiedy muzyka przestała grać welon złapała siostra Natalii. Myślałam, że przyjaciółka zejdzie ze śmiechu. Ciekawe czy wie o chłopaku siostry? Teraz była kolej na Tae. Usiadł na krześle. Wyjaśniłam panu młodemu i drużbie co mają zrobić. Muzyka przestała grać i muszka wylądowała w rękach nieznanego mi chłopaka. To pewnie ktoś z rodziny V. Dalej było jeszcze kilka zabaw, które wygrali Polacy. Jednak wszyscy bawili się bardzo dobrze. Chwilę później było podziękowania dla rodziców i tańce z nimi. Zrobili wszystko na raz. Bo potem było też zbieranie na wózek. Najśmieszniejsze jest to, że oni na serio kupią ten wózek. W końcu mogłam odsapnąć. Wzięłam jednego głębszego. To jest to! Panna młoda miała też chwilę wytchnienia.

- Twoja mama chyba dobrze zareagowała na wieść o tym - wskazałam na jej brzuch.

- Na początku mnie ochrzaniła, a potem zaczęła się cieszyć. To dopiero logika - zaśmiała się.

- Albo mi się wydaje... Czy Jungkook jest pijany? - spytałam.

- Patrząc na to co teraz robi stwierdzam, że jest - Ten idiota wszedł na krzesło i zaczął tańczyć dosyć specyficzne ruchy. Zrobiłam face palm.

- Kogo ty sobie wybrałaś? - zaczęła się ze mnie nabijać Natalia.

- Nawet nie jesteśmy w związku - odparłam.

- Nie poprosił cię o chodzenie?! - zdziwiła się.

- Nie - wypiłam kolejny kieliszek wódki.

Nie zdążyłam zauważyć, kiedy ten pijany idiota tu podszedł. Ukląkł przede mną na jedno kolano. Jaki wstyd!

- Eliza! - zaczął - Wyjdź za mnie! - krzyczał.

- Mowy nie ma! Ty pijaku! - zirytował mnie.

- Eliza! - uczepił się mojej nogi - Proszę, wyjdź za mnie! - wyglądał na serio żałośnie.

- Chodź to może za ciebie wyjdę - przewróciłam oczami - Jadę go odwieźć - szepnęłam do przyjaciółki.

Pomogłam mu dojść do samochodu. Tak się schlać. I to jeszcze na tak ważnej uroczystości. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wszyscy od niego byli zaproszeni. Aish... same z nim problemy. Położyłam go na kanapie i wyjęłam jego telefon. Nie ma blokady? Ostatnio chyba miał. A może zrobił to specjalnie? Wiedział, że ktoś go będzie odwoził. Niby głupi, a mądry. Wybrałam numer do jego brata. Odebrał.

- Hej! Tu Eliza. Słuchaj jestem u was w domu i Jungkook jest pijany. Mógłbyś wrócić do domu? - miałam nadzieję, że wróci.

- Sorry, ale nie mogę. Spytam się rodziców, poczekaj - usłyszałam kroki. Czekałam chyba z dwie minuty - Zaraz przyjedzie mama - oznajmił.

- Wielkie dzięki! Ratujesz mi życie. Do zobaczenia niedługo - rozłączyłam się.

Chciałam iść, kiedy zauważyłam, że trzyma moją rękę. Nie chciałam go budzić, a słyszałam kiedyś o pewnej sztuczce.

- Kookie, puść mnie - mówiłam słodko.

- Nie! Zostaniesz ze mną - majaczył.

- Proszę, wrócę. Obiecuję - kłamałam.

- Dobrze, ale masz wrócić - usłyszałam jego chrapanie.

Jego mama dotarła do domu szybko. Podziękowałam jej i wróciłam na wesele.

---------------------------------------------------------

Rozdział mi się podoba. Dziwne, ale mi się podoba xdd Muzyczka mi tu idealnie pasowała. Seryjnie ;DD Dzięki za przeczytanie rozdziału :) Fighting i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro