28.Wyznanie
Kiedy wróciliśmy w domu czekał narzeczony mojej przyjaciółki. Zaprowadziłam go do kuchni, by nie zobaczył sukni. Natalia szybko zeszła na dół i przywitała ze swoim przyszłym mężem.
- My będziemy spadać - oznajmiła.
- Zaraz, zaraz. Gdzie ty mi ją zabierasz? - spytałam Tae.
- Musimy jeszcze omówić kilka rzeczy związanych ze ślubem, a tylko wieczorem oboje mamy czas - odpowiedział.
- Skoro tak to pozwalam ci ją zabrać - uśmiechnęłam się.
Nasza zakochana para sobie poszła i zostałam sama z Jungkookiem. Właściwie to my również mamy parę spraw do omówienia. Usiedliśmy na kanapie.
- Jak chcesz to rozegrać? - spytałam.
- Masz na myśli nasz niby ślub? - przytaknęłam - Po prostu udawajmy, że na serio się pobraliśmy. Wiesz - zrobił pauzę - Będziemy musieli się pocałować.
- Niestety mam tego świadomość - westchnęłam.
- No nie mów mi, że całuje tak tragicznie! - udawał zbulwersowanego.
- Tak, mówię ci to - droczyłam się z nim.
- Więc muszę poćwiczyć. Zgodzisz się być moją asystentką? - wyglądał przezabawnie.
- Nie, nie zgodę, ale daje ci zgodę na coś innego - uśmiechnęłam się przebiegle. Niech się domyśla.
- Eli, powoli się boję - zaśmiał się - Na co mi dajesz zgodę? - spoważniał.
- Ostatnio pewna osoba mi coś uświadomiła i postanowiłam dać ci szansę. Nie daje ci szansy na przyjaźń, ale na... na miłość - spojrzałam mu w oczy.
- To nie jest śmieszne. Moje uczucia do ciebie są poważne, a ty sobie z nich kpisz? - nie spodziewałam się takiej reakcji.
- Nie nabijam się z twoich uczuć! Mówię poważnie, debilu! - sama się zdenerwowałam.
- Już tyle razy dałaś mi nadzieję, iż się boję! Boję się twoich zagrań - zniżył głos do normalnego tonu.
- Tym razem się nie zgrywam. Daję ci szansę, byś znów mnie w sobie rozkochał. Przyjmujesz ją czy znów złamiesz mi serce? - trochę nieczysto zagrałam, ale mam pewność co do jego odpowiedzi.
- Kocham cię, Eliza - powiedział cicho i spuścił głowę.
- Kiedy mówisz mi takie rzeczy, patrz mi w oczy - uniosłam jego twarz, by spojrzał w moje oczy.
- Dlaczego masz łzy w oczach? - zaniepokoił się.
- Bo właśnie zrozumiałam, że od początku byłam na ciebie skazana. Nie masz pojęcia, jak bardzo się teraz cieszę - łzy popłynęły po moich policzkach.
- Nie płacz - otarł moje łzy - Jestem przy tobie - wtedy mnie przytulił.
Poczułam ciepłe. Tak dobrze znane mi ciepło. Te silne ramiona, które dają mi bezpieczeństwo. Płakałam, a on głaskał moją głowę. Chcę zapamiętać tę chwilę. Ona będzie dla nas bardzo ważna.
- Chcesz, żebym została w Korei? - spytałam, gdy się już uspokoiłam.
- Chcę, ale wiem, jak bardzo kochasz Polskę. Nie chcę cię zmuszać - odpowiedział.
- Właściwie to, kiedy moja mama umrze nie mam po co tam wracać. Wrócę tylko na jakiś czas. Pobędę z mamą, pożegnam się ze wszystkimi i wrócę tutaj. Mam nadzieję, iż będziesz na mnie wtedy czekał - postanowiłam.
- Jesteś pewna? - upewniał się.
- Moim domem była mama. Ona zaraz odejdzie. Muszę znaleźć sobie nowy dom. Pragnę byś ty nim był - poczułam ciepło na policzkach.
- Eli, to... ja... nie wiem co mam powiedzieć. Boże, przecież to spełnienie moich marzeń - zaczął się cieszyć.
- Więc mogę uznawać cię za mój dom? - spytałam.
- Będę twoim domem do końca naszego życia - oparł swoją głowę o moją.
Z tego co pamiętam to zasnęłam na jego ramieniu. Od teraz wszystko będzie się układać, prawda?
---------------------------------------------------------
Pojawiło się Run, a więc jest to przełomowy rozdział! Dzięki za przeczytanie rozdziału :) Fighting i do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro