Rozdział 3
Logan
Udało mi się znaleźć Dianę, po kilkunastu próbach, jest na Alasce.
Pobiegłem do ojca by powiedzieć mu to co znalazłem, lecz w biurze czekał Hash.
- Logan stało się coś ? - zapytał zmartwiony.
- Tak. Chcę ci coś powiedzieć proszę zrozum mnie - powiedziałem, z zamiarem powiedzenia mu o moich uczuciach wobec Diany.
- Postaram się - powiedział lustrując mnie wzrokiem - Zrozumię wszystko, oprócz tej Diany - powiedział sucho i z wrogością - wybieraj albo rodzina albo ona - powiedział wychodząc i zostawiając mnie z ciężkim wyborem.
Diana
Minął już ponad tydzień odkąd jestem na Alasce, Rouk i inni dziwnie się zachowują. Chyba coś kombinują, teraz kończę papierkową robotę, by porozmawiać z przyjaciółmi.
- Diana chodź, mamy ci coś do powiedzenia - powiedział smutno Max.
- Już idę - powiedziałam zabierając kurtkę, kiedy wyszłam zobaczyłam wszystkich z smutnymi minami.
- Diana - powoedział Rouk - pragniemy byś odeszła i żyła spokojnie, bez tej wojny. Zrobiłaś więcej niż powinnaś - mówił smutno, przytulając mnie - I ktoś dobrze ci znany przybył tutaj - powiedział odsuwając się troszkę. Moim oczom ukazał się Aiden, którego nie widziałam od dziesięciu lat, podbiegłam do niego przytulając się.
- Tęskinłam za tobą Aiden - powiedziałam ciesząc się tym, że Aiden wrócił i tym, że ma ciało.
- Ja tak samo siostrzyczko, wypiększałaś przez ten czas - mówił przytulając mnie dalej - zabieram cię do twojego wója Tonego - mówił spokojnie, a ja odwróciłam się do przyjaciół.
- Naprawdę chcecie bym odeszła - pytam smutno.
- Tak chcemy byś była szczęśliwa, a teraz idź się spakować - powiedzieli wszyscy razem smutni. Będę za nimi tęskniła są dla mnie rodziną, poszłam po swoje rzeczy, pakując ważne rzeczy i listy.
- Będę za wami tęskinła, wrócie wszyscy cali i zdrowi - mówię żegnając się z nimi.
- Postaramy się - mówią tuląc mnie i prowadząc w stronę śmigłowca.
- Pa - mówimy razem, a później odlatuję wraz z Aiden. Spoglądam na krajobraz, rozmyślając o Loganie.
- Diana - mówi spokojnie Aiden, patrząc we mnie.
- Tak ? - odpowiadam patrząc na niego.
- Kim jest Logan ? - pyta zaciekawiony.
- Spotkałam go niedawno, zakochałam się w nim, a on chyba we mnie - mówię przypominając sobie go.
- Chciałabyś go spotkać ? - pyta z uśmiechem.
- Tak - odpowiadam bez zastanowienia.
****** dwa miesiące później
Dzisiaj odbywa się pogrzeb Rouka, zostałam poinformowana przez przyjaciół. Ubrałam czarną sukienkę i obcasy, sukienka ukazuje moje bandaże, nie wszystkie moje rany są zaleczone po pierwszej wojnie. Wychodzę z Aidenem informując wujka o tym, idziemy spokojnie. Czuję na sobie wzrok wszystkich mieszkańców, każdy patrzy na moje bandaże. Kiedy tylko dotarliśmy przed bramy cmentarza, zostałam powitana przez wszystkich przyjaciół z tamtej i tej wojny. Ruszyliśmy do miejsca gdzie jest trumna Rouka, podchodzę do niej z zamiarem pożegnania się.
- Byłeś dla mnie jak dziadek, przepraszam że odeszłam. Mogłam wtedy zostać i cie uratować - mówię cicho powstrzymując łzy, Aiden przytula mnie lekko.
- Nic nie mogłaś zrobić, on chciał byś była szczęśliwa, więc spełnij jego ostatnią rolę - mówi zostawiając mnie samą. Spoglądam na ciało Rouka, jest ubrany w mundur wojskowy, niestety jest zakrwawiony przez krew. Dostał kulkę w serce, Duchy to zrobiły mogły dać mu szansę, ale nie zrobili tego. Podchodzą Max i Lucas, zamykają trumnę.
- Czas zacząć pogrzeb mówią cicho - Rouk mówił nam, że niechce głośnego pogrzebu, tylko cichy z bliskimi. Podnoszą trumnę czterech mężczyzn, prowadząc ją do miejsca pochówku. Kiedy ma zostać spiszczona do dołu, słyszymy strzał. Odwracamy się, a tam Duchy z bronią.
- Dajcie chociaż go pogrzebać - mówię wychodząc do nich.
- Nie - odpowiada Hesh, wyciągając butelkę z benzyną - takie ścierwa jak on nie zasługują na pogrzeb - mówi, spoglądając na mnie wrogo.
- Logan, proszę to jest tylko pogrzeb - mówię patrząc na niego z prośbą - każdy zasługuje na pogrzeb - mówię to co myślę.
- Niby dlaczego mamy się zgodzić - mówi ciągle za niego Hesh, a Logan nawet na mnie nie spojrzy.
- Logan proszę, jeśli mnie kochasz powiedz coś, proszę. Rouk zastępował mi dziadka, wy go nie znaliście tak jak ja, proszę - mówię płacząc, jednak on nic nie mówi odwrócił się i odszedł, a Hesh podpalił butelkę i rzucił w stronę trumny. Podpalił ją, a my nie możemy jej zgasić, patrzymy tylko jak płonie, a ja opadam na kolana płacząc, przyjaciele widząc mój stan, zabierają mnie stąd.
Logan
Miałem do wyboru brata albo miłość swojego życia, jestem idiotą wybierając go. Skrzywdziłem ją i to mocno, prosiła mnie bym coś powiedział, żebym jakoś zareagował. Jednak ja nic nie zrobiłem, widząc jej łzy i bandaże miałem dosyć Hesha i siebie samego. Raczej już nigdy nie uda mi się tego naprawić, teraz chodzę po mieście, bez żadnego celu. Kiedy zauważam Dianę.
- Diana ! - krzyczę by mnie usłyszała, zatrzymuje się, podbiegam do niej - proszę posłuchaj mnie - mówię desperowany.
- Niby dlaczego mam słuchać ciebie, skoro ty mnie niesłuchałeś - mówi sucho, już teraz wiem jak ją skrzywdziłem, nie wybaczy mi tego.
- Diano, miałem wybierać spośród ciebie a Heshem. Jest moim bratem, nie chciałem go stracić. Teraz wiem że byłem idiotą, wybrałem go zamiast ciebie, mojej miłości i sensu życia. Przepraszam za wtedy, żałuję. Proszę spróbujmy jeszcze raz - mówię łamiącym się głosem.
- Logan nie widzę sensu, przecież wybrałeś brata, lepiej zapomnij o mnie. Ja nie dam rady, od nowa zaczynać, kochałam cię a ty bawiłeś się świetnie moimi uczuciami, dostałam twoje listy, jesteś dupkiem - mówi rzucając we mnie dwoma listami, odchodzi a ja staram się ją zatrzymać. Czytam listy które mi rzuciła, jestem wściekły na brata. Napisał jej, że jest dla mnie zabawką i nic dla mnie nie znaczy. Pisał same kłamstwa i świństwa, nigdy nie uda mi się ją przeprosić, a to wszystko dzięki Heshowi, wybrałem go zamiast jej. Mam tego wszystkiego dosyć, nie patrząc na drogę przechodzę, słyszę pisk opon i krzyk kobiet, zamykam oczy. Kiedy je otwieram widzę światło, idę w jego stronę. Podchodząc bliżej widzę kobiecą sylwetkę, nagle światło się przygasza. A tam stoi Diana z smutnym wyrazem twarzy.
- Chodź za mną - mówi łapiąc mnie za dłoń, nagle pojawiamy się w miasteczku, jest tu pięknie. Czyste brukowane ulice, piękna rzymska architektura i rośliny - witam cię w krainie zmarłych, jest on moim azylem i domem - mówi puszczając moją dłoń.
- Diana nie pisałem tych listów - mówię, a ona patrzy na mnie z szokiem - to nie moje pismo tylko Hesha, pokazuje jej swoje pismo.
- Więc dlaczego on to zrobił ? - pyta.
- Sam nie wiem, ale nie chcę znać odpowiedzi. Diana proszę spróbujmy - mówię do niej.
- Dobrze - odpowiada a chwilę później całuje mnie.
- Teraz mamy całą wieczność - mówię przytulając ją i tak kończy się nasza historia.
______________________________________
Oto kolejny jak i ostatni rozdział tej książki, starałam się ją jakoś przedłużyć, ale nie potrafiłam. Mam nadzieje że się podoba.
DarkDeadAngel
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro