Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Kolejny dzień wojny, kolejne ofiary i rozkazy generała. Do kogoś o słabych nerwach ta wojna, by go wykończyła, ale nie mnie żyję i to jest najważniejsze.

- Diana szef cię wzywa - powiedział wysoki, dobrze zbudowany, szatyn o szarych oczach.

- Dzięki Josh - powiedziałam z uśmiechem.

- Wiesz może dlaczego ? - spytał zmartwiony.

- Umowa mi się kończy, jak leki, nici i bandaże.

- Zamierzasz odejść ? - spytał zmartwiony.

- Nie jesteście dla mnie jak rodzina.

- Idź już bo szef czeka, ja później wpadnę.

- Dobrze to ja idę - powiedziałam zabierając ważne dokumenty.

Ruszyłam dobrze mi znaną drogą, aż dotarłam do dobrze mi znanych drzwi szefa, zapukałam.

- Wejść !! - usłyszałam wściekły głos Rouka.

Weszłam powoli do środka.

- Witaj Diana co cię do mnie sprowadza ? - powiedział już spokojnym głosem i uśmiechem.

- Zamuwienia i przedłużenie pracy - usłyszałam nagłe wdechy - przeszkadzam ?

- Nie skądże, poznaj moich gości oto Hesh, Logan, Elias i Merrick. Poznajcie naszą lekarkę Dianę (chyba tak mogę nazwać Dianę).

- Rouk przestań mówić z sarkazmem - powiedziałam a goście patrzyli na mnie zdziwieni.

- Dobra Diana, znowu te same rzeczy ?

- Tak, dodaj tam jeszcze wodę utlenioną, zwykłą kawę i herbatę.

- Dobra, jeszcze coś ?

- Tak widzę Logana tak ? U siebie ? - spytałam a ten pokiwał głową.

- Dlaczego ?

- Bo jest ranny, pomyśl przez chwilę.

- Dobra będzie za jakąś godzinę.

- Żegnam - powiedziałam, wychodząc czułam na sobie wzrok gości Rouka.

Szłam prosto do swojego biura, witając się z przyjaciółmi. Gdy dotarłam do swojego gabinetu, który jest średniej wielkości, ale wygodnie umeblowany. Jasno szare ściany, kremowe panele.  Łóżko szpitalne jest pod ścianą naprzeciwko drzwi, na przeciwnej ścianie jest durze jasne biurko z dokumentami i listami. Po prawej stronie biurka jest jasna biblioteczka i szafka z lekami, bandarzami, igłami i nićmi. Pod ścianą na przeciwko łóżka szpitalnego jest brązowa rozkładana sofa , drewniany stolik kawowy pod stolikiem znajduje się brązowy miękki dywan. Koło sofy jest szafa gdzie, trzymam kilka ubrań, bieliznę i broń. Może się wydawać dziwne takie umeblowanie, ale jeśli pacjent jest w ciężkim stanie to muszę tu zostać. Mam tutaj swój pokój, ale żądko z niego korzystam. Podeszłam do biurka gdzie, leżała maska od mojego dziadka, kiedyś należał do oddziału "Duchów", dobrze wspominał te czasy. Zabrałam ją i schowałam do biurka.

- Diana masz tutaj jednego z gości szefa.

- Dzięki Marcus, możesz wyjść.

- Jesteś pewna ? - spytał zmartwiony.

- Tak - wyszedł - jak się czujesz ?

- Dlaczego cię to obchodzi ? Pracujesz przecież dla Rouka - powiedział obserwując  każdy mój ruch.

- Obchodzi mnie to bo pomagam rannym, co z tego że dla niego pracuje ?

- On zabija Duchy.

- Jakoś mnie nie zabił - wyszeptałam do siebie.

- To nie jest twoja pierwsza wojna,  zgadłem ?

- Tak.

- Kim jest ta dziewczyna na zdjęciu ? - spytał zaciekawiony.

- To była Sara nie żyje - powiedziałam odkażając ranę na czole i dłoni.

- Dlaczego ? - dalej ciągnął ten temat.

- Nie przeżyła tortur - przerwałam na chwilę swoją pracę - szkoda że ja przeżyłam - wyszeptałam.

- Nie mów tak - powiedział z uśmiechem.

- Masz farta nie muszę zszyć tych ran, tylko weź te tabletki.

- Od czego są ?

- Przeciw bólowe, połóż się i odpoczywaj.

- Dobrze - powiedział sennie.

Zabrałam się za sprzątanie wszystkich zaległych papierów. Gdy skończyłam zabrałam maskę od dziadka i oglądałam ją.

- Gdy zginę pragnę byś zawsze miała przy sobie, tą maskę. Teraz to ty będziesz jedną z Duchów, nie martw się zawsze będę przy tobie.

- Nie wiedziałem że jesteś jedną z nas.

- Bo nie byłam, dostałam ją od dziadka gdy umarł.

- Dlaczego Rouk cię nie zabił ?

- Zastępuje mi dziadka, a ja jestem dla niego jak córka.

- To niesamowite, a po co ci są te listy ?

- By później, przekazać je rodziną które straciły syna, męża i ojca.

- Piękny pomysł.

- Dziękuję.

Nagle usłyszeliśmy huk, a później strzały. Zaczęłam pakować wszystkie potrzebne rzeczy, rzuciłam Logana jedną z moich broni.

- Trzymaj przyda ci się - powiedziałam wychodząc.

- Zwariowałaś ?! Oni przecież cię zastrzelą !

- Muszę iść do swojego pokoju.

- Pomogę ci.

- A co z twoją rodziną ?!

- Nic później ich znajdę.

Ruszyliśmy przed siebie skradając się. Nagle poczułam lufę z tyłu głowy.

- Nie ruszaj się, bo cię zabiję !

- Hesh zostaw ją !!

- Niby dlaczego pracuje dla Rouka !! - dzięki swoim zdolnością zmieniłam swoją postać na ducha ? Mogę  chyba tak to nazwać - Gdzie ona jest ?!

Ruszyłam biegiem do swojej sypialni, pakując ważne rzeczy.

- Tato znajdźmy ją proszę ! - usłyszałam Logana.

- Dlaczego ?

- Ona przecież nie walczy !!

- Masz rację, ale jak ją znajdziemy ?

Pech chciał, że weszli do mojego pokoju i zobaczyli moją torbę.

- Diana ?

Podeszli do mojej torby i wyciągli maskę dziadka.

- Skąd masz maskę od Thomasa ?

-  Dał mi ją gdy zginął - powiedziałam, nie zmieniając się człowieka.

- Dlaczego niby tobie ? - powiedział Merrick rozglądając się po pomieszczeniu.

- Bo był moim dziadkiem.

- Pokażesz się nam ? - spytał Elias

- Tak jeżeli oni będą spokojni i nie postrzelą mnie.

******

Mam nadzieję że się rozdział podobał :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro